Paranoja to nie wszystko

Znakomity publicysta Jacek Żakowski w najnowszej „Polityce” odmienia słowo „paranoja” na różne przypadki (populistyczna paranoja, pisowska paranoja etc.). Coraz częściej poważni publicyści zastanawiają się, jak i dlaczego doszło w Polsce do tego, czego jesteśmy świadkami. Nie można wszystkiego składać na cechy osobowościowe jednego, a nawet dwóch ludzi. Muszą być przyczyny szersze, tkwiące w naszej kulturze i w historii. Ogromna większość naszej publicystyki kręci się wokół koalicji, opozycji, intryg, wyborów, afer i podsłuchów. Brak jest spojrzenia na sprawy polskie z dystansu, z uwzględnieniem historii i kultury. Taką książką jest np. „Taniec Nataszy. Z dziejów kultury rosyjskiej” brytyjskiego historyka i pisarza Orlando Figesa – genialna książka, która ukazała się niedawno po polsku, a która pokazuje kulturę i społeczeństwo rosyjskie od Piotra Wielkiego do Chruszczowa. Taka książka to klucz do Rosji, w tym do Rosji Sowieckiej. Miejmy nadzieję, że kiedyś powstanie taka książka o naszym kraju.

Chciałbym zwrócić uwagę na krótki, ale pożywny artykuł Anny Tatarkiewicz w najnowszym „Przeglądzie” („O dwóch takich w oparach absurdu” – tytuł niezbyt udany, ale artykuł godny polecenia). Autorka –znakomita znawczyni polskiej historii i literatury – zastanawia się, jak mogło dojść „do takiego absurdu jak IV RP”. Jej zdaniem to, co oglądamy, nie jest przypadkiem, to niesławny finał procesów dziejowych.

W I RP dominowała szlachta (8 proc. społeczeństwa) i magnateria, bardziej dbająca o interes własny niż o dobro wspólne. Już w XVII wieku upowszechnił się pogląd, że Polska nierządem stoi. Po utracie niepodległości rząd dusz przejęła inteligencja, gloryfikując raczej wysiłek zbrojny niż pracę u postaw.

Mitem założycielskim II RP był czyn zbrojny, a wielbioną ikoną – charyzmatyczny wódz, Józef Piłsudski, typowy polski inteligent…

Zdaniem autorki, w tradycyjnych rodzinach inteligenckich, post-szlacheckich i post-ziemiańskich, wywierano na dzieci silną presję, wymuszając przodowanie w nauce, w harcerstwie, czasem w polityce. Jednostka, która nie jest w stanie sprostać takim oczekiwaniom, nie ma takich osiągnięć – pozoruje je.

Bracia Kaczyńscy jako małoletni chłopcy zagrali w filmie i to prawdopodobnie nasiliło ich aspiracje, nie mające pokrycia we wrodzonych możliwościach.

Brak osiągnięć rekompensują sobie, wpisując się w mit Marszałka i Powstania Warszawskiego, pomniejszając zarazem zasługi innych współczesnych.

Dziwi mnie jak można uznawać Jarosława Kaczyńskiego za ‘genialnego stratega’. Moim zdaniem – pisze Anna Tatarkiewicz – jest intelektualnym średniakiem, bez szczególnych zdolności, bez charyzmy. Potrafi tylko zręcznie wykorzystywać frustracje spowodowane dotychczasowymi rządami oraz stopniowo eliminować rywali. (…) Z własnej partii pozbywają się jednostek najzdolniejszych, co dowodzi nurtującej ich wewnętrznej niepewności. Uzasadnionej!

W stosunku do diagnozy, wedle której wszystko tłumaczy się paranoją, Anna Tatarkiewicz idzie dalej, i usiłuje wykazać, że w polskiej tradycji mamy do czynienia z „chłopską neurastenią” (Ślimak z „Placówki”) oraz inteligencką histerią, płynącą z kompleksu wyższości. Gdy ten kompleks wyższości nie ma oparcia w rzeczywistych osiągnięciach, prowadzi do paranoi.

Dodajmy, że wieloletni brak osiągnięć na miarę wygórowanych aspiracji, mógł nagromadzić zasoby goryczy i potrzebę odegrania się, wykazania własnej wyższości, wymierzenia sprawiedliwości „całemu światu”, a to było możliwe nie poprzez pracę u podstaw, lecz tylko poprzez wojnę ze wszystkimi (w kraju i za granicą), której jesteśmy świadkami. Być może żyje wśród nas przyszły Antoni Kępiński lub Orlando Figes, który opisze braci jako wytwór kompleksów indywidualnych i społecznych.