Kwaśniewski z wąsikiem

Reakcja na jedno zdanie z wywiadu Kwaśniewskiego dla „Vanity Fair” daje dużo do myślenia. Chociaż sprawa ma już kilka dni, a sensacja goni sensację, przeprosiny ze strony byłego prezydenta nie zamknęła sprawy. Dba o to obóz rządowy. Wczorajszy „Dziennik” przynosi 5 (pięć) artykułów na ten temat. „Krętacz”, „łgarz”, „politykier”, „kłamca”, „zimny gracz”, „kłamca operacyjny” – to tylko niektóre określenia, jakie padają pod adresem Kwaśniewskiego z rąk autorów: Ryszarda Bugaja, Piotra Zaremby, psychologa Tomasza Witkowskiego i innych. W jednym tylko artykule psychologa słowo „kłamca” powtórzone jest 10 razy.

Oczywiście, nie ma dymu bez ognia, i niektóre postępki Aleksandra Kwaśniewskiego (np. magisterium czy jedno zdanie za wiele we wspomnianym wywiadzie) nie przynoszą mu chwały, ale rozmach (żeby nie powiedzieć „furia”), z jakim jest atakowany, zmuszają do myślenia.

Nienawiść do Kwaśniewskiego nakłada się na nienawiść do Niemców. Poseł PiS Adam Hofman powiedział, że „w czasach okupacji Kwaśniewskiemu ogolono by głowę”, zaś premier Kaczyński uznał, że przeprosiny nie zamykają sprawy, bo był to akt „haniebny”. Ja, który cudem przeżyłem okupację, chciałbym zapytać posła Hofmana, jakim prawem porównuje on obecną sytuację do okupacji niemieckiej? Jakim prawem panowie mówią, że Kwaśniewski udzielił porad i zwrócił się o pomoc do OBCEGO państwa. Czyż nie jesteśmy w Unii po to, żeby skończyć z obcością, czyż na mocy porozumień nie możemy podróżować do siebie jak w jednym kraju, czyż nie łączą nas układy, traktaty, a przede wszystkim praktyka? Na ile „obce” są dziś dla nas Niemcy? Czy są tak obce jak w 1939 lub w 1944 roku?

Niemcy odegrały ważną rolę w przyjęciu Polski do NATO, czołową rolę w przyjęciu Polski do Unii Europejskiej. Setki tysięcy Polaków pracują (na ogół nielegalnie) w Niemczech, studiują tam tysiące Polaków, Niemcy są najczęściej odwiedzanym krajem przez Polaków, są naszym największym partnerem gospodarczym. Pani Merkel zrobiła wiele, żeby Polska z powodu swoich aspiracji pierwiastkowych nie zyskała reputacji grabarza szczytu berlińskiego. Według rozmaitych badań opinii stosunek Polaków do Niemców jest pozytywny, Gunther Grass będzie miał niedługo huczny jubileusz 80. rocznicy urodzin w Gdańsku, a młody polski poseł przywołuje czasy okupacji (których nie może pamiętać i w których nie mógł stracić rodziców ani rodzeństwa). Oczywiście, niektóre posunięcia Niemiec, podobnie jak posunięcia USA czy Rosji, nam nie odpowiadają, pani Steinbach, żądania „zwrotu” dóbr kultury, odwetowcy, rewizjoniści etc., ale czy to uzasadnia przywoływanie okupacji?

Panowie Kaczyński i Hofman nie widzą różnicy pomiędzy Republiką Federalną a Trzecią Rzeszą, pomiędzy kanclerzem a fuhrerem, pomiędzy Niemcami demokratycznymi a Niemcami faszystowskimi. Niedługo będą rysowali Kwaśniewskiego z wąsikiem. Michał Kamiński, który pielgrzymował do Pinocheta, może być dziś szefem Kancelarii Prezydenta, a Kwaśniewski, który cudzołoży z kanclerz Merkel, nie może być byłym prezydentem? Piotr Zaremba pisze, że „Kwaśniewski dał obozowi rządzącemu kapitalny argument. Propagandę antylewicową łatwo będzie łączyć z antyniemiecką”. To, że mamy rząd antylewicowy, z tym można się pogodzić, ale że czołowy komentator prorządowy uzna, iż polski obóz rządzący jest antyniemiecki – tego się nie spodziewałem. Czyż tak nie piszą Niemcy?