Szczęśliwy kraj
Polska to jednak szczęśliwy kraj. Czym bowiem pasjonują się rodacy? Pierwszy przykład z brzegu – raport Julii Pitery. Kiedy usłyszałem, że został opublikowany, sądziłem, że chodzi o raport na temat nieprawidłowości w CBA i grzechów Mariusza Kamińskiego, na którego chucha i dmucha premier Tusk. O tym raporcie może warto by porozmawiać, ale pozostaje tajny łamane przez poufny. Podobnie jak mityczny raport Macierewicza w sprawie likwidacji WSI, który musi być strasznie długi, bo prezydent go czyta i czyta, i przeczytać nie może. Jest bardzo zajęty ocieplaniem swojego wizerunku. Michał Kamiński opakowuje prezydenta w styropian, żeby nie było widać jego prawdziwego oblicza. Jedyny raport ujawniony dotyczy nadużywania przez ministrów PiS kart kredytowych. Fakty ujawnione w tym „raporcie” są tak błahe (spinki do mankietów etc., w dodatku 95 proc. wydatków zostało zwróconych), że nadają się do notatki księgowej, ale nie do raportu minister odpowiedzialnej za walkę z korupcją. I to w czasie, kiedy wiceministrowie zdrowia padają jeden po drugim z powodu choroby korupcyjnej.
Szczęśliwy to kraj, w którym tematem debaty jest bicie dzieci. Wszak każdy człowiek zdrowy na umyśle wie, że bicie kogokolwiek, a już zwłaszcza istot bezbronnych, jakimi są dzieci, jest niedopuszczalne. Jeżeli komuś puściły nerwy i dał klapsa, co jest zjawiskiem dość powszechnym, to na pewno jest to porażka i nie ma się czym chwalić. Tymczasem słyszałem w Radiu TOK FM publicystę „Rz.” Tomasza Terlikowskiego, jak mówił, że rząd nie będzie mu się wtrącał do spraw jego rodziny, bo żaden urzędnik państwowy nie będzie się poświęcał dla jego dzieci, a on, tj. T.T. i jego żona są gotowi dla dzieci nawet oddać życie. Takie rozumowanie budzi mój sprzeciw, ponieważ bicie dzieci ma miejsce przede wszystkim w rodzinie. Wiele klęsk społecznych ma miejsce w zaciszu rodziny, w tym alkoholizm oraz bicie kobiet. Członkowie rodziny muszą korzystać z praw obywatelskich i nie można gwałtu (a bicie jest formą gwałtu) ukrywać za parawanem rodziny.
Nikt rozsądny nie będzie za powodu klapsa nasyłał na kogoś policji, ale zakaz bicia dzieci powinien być ideałem, do jakiego dążymy. Ja sam pamiętam, jak dałem kiedyś klapsa dziecku, i to cudzemu, na oczach jego matki. Chłopiec ten trzymał w ręku kluczyki do samochodu i bawił się w ten sposób, że rysował tym kluczykiem po moim samochodzie. Zaapelowałem kilkakrotnie do jego rozsądku, ale ani chłopiec, ani jego mamusia nie reagowali, więc uciekłem się do przemocy i kluczyki odebrałem. Mamusia latorośli, Ewa Frykowska, była oburzona, że ja „biję dziecko, i to jej”. Widocznie miałem szczęśliwą rękę, bo „chłopczyk” jest dziś znanym prawnikiem w Londynie albo w Paryżu, a ja ciągle ubolewam, że się dałem wtedy sprowokować, i to dziecku. Wychowanie bez bicia to ideał, do którego pasuje gruziński toast: „Wypijmy za sukces naszej beznadziejnej sprawy!”
Szczęśliwy to kraj, w którym piłka nożna jest taka ważna, że premier podejmuje śniadaniem reprezentację narodową zanim coś jeszcze ugrała i strzeliła choćby jedną bramkę. Donald Tusk, miłośnik futbolu, powinien był pojechać do Klagenfurtu, najlepiej pokazać się na trybunach z kanclerz Merkel i umacniać w ten sposób przyjaźń polsko – niemiecką. Niestety, dał się zakrzyczeć z powodu wrzawy podniesionej na tle podróży do Peru i do Chile. Zszedł z boiska, ponieważ opozycja i media grają nie fair. Szkoda, że się przestraszył. I to drugi raz, bo na igrzyska olimpijskie też nie jedzie.