Dziesięć do jednego

Bojkot TVN przez PiS nie odniósł skutku i ma trwać nadal. Prezes Kaczyński i „his masters’ voice” poseł Gosiewski uskarżają się w szczególności na system „czterech na jednego”, kiedy to zaproszony do studia polityk PiS lub zwolennik tej partii (pp. Migalski, Zybertowicz i im podobni) zostaje zakrzyczany przez pozostałą czwórkę.  Biedacy z PiS nie mogą sobie dać rady ze sforą adwersarzy.

Nec Herkules contra plures, zdaje się mówić Kaczyński. Wysuwanie takiego zarzutu przez PiS jest (a) bezpodstawne, ponieważ takich praktyk i proporcji w prywatnych telewizjach nie ma. (b) Jest wysoce niestosowne, kiedy skarży się partia, która z dnia na dzień obsadziła i do dziś trzyma media publiczne, z PAP, TVP i PR na czele, w proporcji znacznie wyższej niż 10:1. (c) Taka praktyka, owszem, jest stosowana, ale w TVP, i to przez ulubieńca braci K., Bronisława Wildsteina.

W szeroko reklamowanym przez TVP programie B.W. o „aferze Rywina” wypowiadali się: Robert Kwiatkowski (który służył za alibi, że głos miały obie strony) oraz chór zwolenników sejmowego raportu pióra Zbigniewa Ziobry, a mianowicie panowie Ziobro, Rokita, Nałęcz, Zaremba, Ziemkiewicz, Jachowicz, Wildstein, redaktor „Gazety Polskiej” oraz młodzi wychowankowie B.W. Licząc tylko dorosłych – przynajmniej 8:1, a z młodzieżą 10:1. Młodzież od B.W. spontanicznie zadawała pytania w rodzaju „Co ten Kwiatkowski tu jeszcze robi?”, „dlaczego nie wyciągnął wniosków i kręci się koło mediów?”.

Zarówno jeśli chodzi o dobór uczestników, jak i ich wypowiedzi, był to program tak tendencyjny i jednostronny, że gdyby podobny pokazała telewizja prywatna – prezes zwymyślałby ją od najgorszych („pod względem tendencyjności nie mamy z tymi panami szans”).

Program Wildsteina powtórzył wszystkie zaklęcia PiS i Platformy nt. afery (zmowa postkomunistów z Michnikiem etc.), ale nieoczekiwanie pojawił się nowy akcent na temat grupy trzymającej władzę. Ponieważ GTW nie udało się ustalić i przyszpilić, teraz red. Wildstein nazywa ją „metaforą”, a Rokita uznaje to za „przenośnię literacką”. Ładna to alegoria, skoro ci sami panowie jeszcze kilka lat temu sypali konkretnymi nazwiskami i domagali się ukarania winnych. Po tym, jak bezskutecznie usiłowały to oczekiwanie zaspokoić trzy  prokuratury, w tym jedna pod ścisłym nadzorem samego Ziobry, okazuje się, że chodzi o metaforę, przenośnię, enigmę. Nikt nie chce nakręcić scenariusza napisanego przez pp. Nałęcza, Rokitę i Ziobrę, a przecież wytwórnia filmowa PiS (patrz dreszczowiec z Hotelu Marriott) jest w stanie wykręcić niejeden numer.

Okazuje się, że zamiast konkretnej GTW – mamy mętną alegorię, metaforę, enigmę. Ta metafora to ówczesna władza, która skończyła się wraz z „aferą Rywina”, ale ponieważ całą władzę, a zwłaszcza całą Trzecią RP trudno wsadzić do więzienia, w ich imieniu poszedł siedzieć Rywin, a my pozostajemy w świecie metafory.

Pod jednym względem Jan Rokita miał rację – wraz z tą aferą skończyła się dotychczasowa lewica w Polsce. Teraz mamy rządy prawicy i jej telewizję, nadającą w systemie 10:1.