Notatki oszołoma
Od kiedy wyjechałem z wnukami na ferie do Zakopanego, zaszło wiele oszałamiających wydarzeń, które chciałbym skomentować. Lepiej późno niż wcale.
SAMOBÓJSTWO Roberta Pazika mogło wydarzyć się nawet w najlepiej strzeżonym więzieniu. Jakieś dziesięć lat temu towarzyszyłem w Chile ówczesnemu ministrowi spraw wewnętrznych w rządzie Jerzego Buzka – Januszowi Tomaszewskiemu. Gospodarze chcieli się pochwalić świeżo otwartym „najbardziej nowoczesnym więzieniem w Ameryce Łacińskiej“ w okolicy Valparaiso. Zwiedzaliśmy ultranowoczesny ośrodek penitencjarny, który przypominał centrum NASA – kamery, komputery, czujniki, monitory, które za naciśnięciem guzika pokazywały wszystko i wszystkich. Stąd już nikt nie ucieknie – zapewniali gospodarze, wrażliwi na punkcie ucieczek od kiedy kilka lat wcześniej w innym więzieniu podczas spaceru nad spacerniakiem pojawił się śmigłowiec, skąd pod osłoną ognia karabinów spuszczono linę, po której wspięli się z dziedzińca i uciekli najbardziej pilnowani terroryści, podczas kiedy strażnicy pochowali się ze strachu.
Kilka dni po wizycie wicepremiera Tomaszewskiego, z „więzienia 21. wieku“ w Valparaiso uciekło kilku więźniów, posługując się zwykłą liną zakończoną kotwiczką, zaczepioną na dachu. Dla chcącego nie ma nic trudnego, a przecież samobójstwo jest prostsze od ucieczki.
DECYZJE Donalda Tuska w tej sprawie uważam – nie ja pierwszy – za koniunkturalne i wizerunkowe. Powinien był przyjąć dymisje wszystkich, którzy je złożyli, z wyjątkiem ministra Ćwiąkalskiego. „Odpowiedzialność polityczną“ ponoszą oczywiście wszyscy, w tym wicepremier Schetyna, sam premier Tusk, nie zawsze jest ona jednak egzekwowana tak szeroko. W katastrofie samolotu CASA zginęło 20 osób, kwiat lotnictwa polskiego, a dymisje nie objęły oficjeli wysokiego szczebla, jak po śmierci Robert Pazika. Rozstając się w ten sposób ze Zbigniewem Ćwiąkalskim, premier ugiął się pod ogniem PIS i mediów, zapomniał, że Ćwiąkalski był jednym z jego najwierniejszych i najbardziej odważnych sojuszników w walce z prawem i sprawiedliwością a la Ziobro i Kaczyński. Sytuacja, w której premier dowiadywał się z telewizji i z radia co „w przedmiotowej sprawie“ myślą Ćwiąkalski wraz z innymi, i pod wpływem tych newsów podejmował decyzje, wystawia Tuskowi złe świadectwo. Potwierdza opinię że jest przywódcą niezdecydowanym, którego nie można być pewnym.
POMYŚLNE wydarzenie, to uchwała Sejmu w XX rocznicę Okrągłego Stołu. W ostatnich latach padło tyle głosów krytycznych I insynuacji o rozmowach różowych z czerwonymi, o spisku elit, o zdradzie ideałów „Solidarności“, że jednomyślne przyjęcie przez Sejm mądrej I sprawiedliwej uchwały jest faktem budującym. Zręczne jest przypomnienie, że w kolejnych wyborach prezydenckich nagrodzeni zostali uczestnicy Okrągłego Stołu — Wałęsa, Kwaśniewski i Kaczyński. Okazuje się, że szkody spowodowane przez nową politykę historyczną nie wywołały w Sejmie spustoszenia.
Słowa uznania należą się Tomaszowie Lisowi za komentarz w „GW“ po zwolnieniu przez premiera Tuska ministra Ćwiąkalskiego. Lis słusznie napisał, że po ukaraniu Palikota i dymisji Ćwiąkalskiego wilki z PiS poczuły krew i teraz już nie popuszczą. Dodam do tego, że dymisja Ćwiąkalskiego to prezent Tuska na kongres Pis. „Moja dyktatura to mit“—powiedział prezes Kaczyński o stosunkach w jego partii. Brzmi to jak kpina. Znacznie bliżej prawdy jest Ludwik Dorn, który w przededniu kongresu wystosował nieco pretensjonalny apel do delegatów, aby znaleźli nowe, odpowiednie miejsce dla J.K. i — ma się zrozumieć – dla L.D.
Wypada jednak zgodzić się z odpowiedzią, jakiej na łamach „Rz“ udzielił Dornowi Marek Migalski, ulubiony socjolog prezesa. M.M. ma rację — bez prezesa nie ma PiS. Dodajmy, że prezes strzyże łączkę PiS blisko ziemi, rozstał się z kilkoma politykami na poziomie. W aktywie, jakim się otacza, pozostały osoby nieciekawe, mierne, ale wierne, które prochu nie wymyślą. W programowym wywiadzie przed kongresem prezes powtórzył to, co zawsze – że nie ma mieszkań, nie ma autostrad, wkrótce zabraknie wody, i wypisał receptę: „ To wszystko można zmienić dyscyplinując administrację, ograniczając korporacjonizm i uruchomiając różne przedsięwzięcia gospodarcze ważne dla zwykłego człowieka“. Moim zdaniem prezes już majaczy. Mówi, że programy informacyjne w TVP „były antypisowskie do białości i za Wildsteina, i za Urbańskiego“. Tak się kończą notatki oszołoma.