Egzamin Tuska

W najbliższych dniach premier Tusk będzie miał egzamin dojrzałości. Oto przedmioty, z których będzie zdawał.

LOJALNOŚĆ. Premier jest ubezwłasnowolniony w sprawie prywatyzacji. Jego los jest w rękach polityków i biznesmenów z Kataru. Jeżeli do końca sierpnia z Kataru nie napłynie zdecydowany sygnał, a najlepiej pieniądze, to premier i minister Grad będą w kłopocie. Ich sytuacja jest nieznośna, są jak gdyby zakładnikami,  ponieważ wygląda na to, że nie mają w rękach narzędzi, przy pomocy których mogliby wymusić pozytywną decyzję Kataru. Będzie to test lojalności Tuska. Premier nie powinien dystansować się od ministra Grada i czynić zeń kozła ofiarnego, tak jak postąpił – niestety – wobec ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego. Po samobójstwie Roberta Pazika, kolejnego skazanego za zabójstwo Krzysztofa Olewnika, premier Tusk – chcąc pokazać jaki jest zdeterminowany i surowy – rzucił Ćwiąkalskiego na pożarcie mediom i tłuszczy.  Było to niesprawiedliwe, typowe zagranie pod publiczkę, przejaw asekuranctwa i egoizmu Tuska, który nie musiał wyrzucać ministra, wystarczyło, że usunął kierownictwo więziennictwa. Donald Tusk ma jednak skłonność kryć się za innymi i spychać ich w przepaść, gdy się taka otwiera. Ewentualne zdymisjonowanie min. Grada nic Tuskowi nie pomoże, podobnie jak nie pomogła, a wręcz zaszkodziła, zamiana Ćwiąkalskiego na Czumę. Podobną lojalność powinien wykazać wobec ministra Klicha. Wiadomo, że tandem Kaczyński – Szczygło będzie atakował każdego ministra Obrony w rządzie Tuska (tak jak to było wobec Sikorskiego). Poświęcenie Klicha nic nie da, poza tym byłoby niesprawiedliwe. Tusk już i tak był nie fair wobec Klicha wymuszając na ministrze oszczędności (bo jak ich nie znajdzie, to zostanie odwołany), a po tym mówiąc, że w Afganistanie potrzeba więcej sprzętu.

ODWAGA. 1 września Donald Tusk powinien przeciwstawić się „prawdziwym Polakom” i „prawdziwym Rosjanom”. Ci pierwsi usiłują za wszelką cenę pomniejszyć osiągnięcia rządu w stosunkach z Niemcami i z Rosją. Prof. Krasnodębski w „Rzepie” (23 VIII) usiłuje pomniejszyć uroczystości na Wawelu ku czci „Solidarności”, pisząc o „nudnych wawelskich celebracjach”, podczas których kanclerz Merkel powiedziała „parę miłych zdawkowych słów”. Zdaniem profesora, staliśmy się w świadomości Europejczyków i Niemców „stroną moralnie obciążoną. Pozycja moralna Niemiec rosła, nasza malała…” To wzmacnianie narodowych kompleksów i  nastrojów antyniemieckich. Jak jest na prawdę, świadczy oświadczenie 140 niemieckich intelektualistów, w którym czytamy m.in.: „Nie zapominamy, że to przede wszystkim Polacy walczący za własną i naszą wolność zadali pierwsze ciosy systemowi komunistycznemu.” „Ze wstydem i smutkiem pamiętamy o 1 września 1939 roku, kiedy to narodowo-socjalistyczne Niemcy napadły na Polskę”. Niech więc prof. Krasnodębski nie pisze o spadku pozycji moralnej Polski, bo to nieprawda. Merkel i Putin nie wybieraliby się na Westerplatte, gdyby Polska moralnie dołowała. Jako publicysta PiS, prof. Krasnodębski przypomina dra  Migalskiego, z tym że ten drugi miał odwagę wsiąść na łódkę PiS, którą przedtem tylko popychał. Podczas kiedy „prawdziwi Polacy” będą starali się licytować w krzywdach, klęskach i kompleksach, „prawdziwi Rosjanie” będą fałszować historię, tak by wypadła ona na ich korzyść, na korzyść sowieckich zbrodni.

DOJRZAŁOŚĆ. Donald Tusk będzie musiał przypomnieć, co spotkało Polskę ze strony mocarstw ościennych, będzie musiał pokazać, że Polska pamięta 1 i 17 września, pakt Hitlera i Stalina, Auschwitz i Katyń. Powinien wesprzeć tych ludzi i te siły w Niemczech i w Rosji, które działały i działają na rzecz pojednania w prawdzie. Ale to nie znaczny, że zaprosił Merkel i Putina po to, żeby ich pouczać, poniżać i upokarzać. Przeciwnie – powinien docenić, że przyjęli jego zaproszenie, choć mogli sobie oszczędzić udziału w uroczystości, która  nie będzie dla nich przyjemna. Można to zrobić taktownie i dyplomatycznie, pamiętając o potwornych stratach, jakie faszyzm i komunizm zadały  nie tylko państwom  podbitym i skazanym na zagładę, ale także swoim własnym narodom. Oczywiście, dla prof. Krasnodębskiego wszystko to będzie mało, ale nie on jeden zasiada w komisji egzaminacyjnej.