Kto kręci za granicą?

Wydarzenia w Polsce budzą zainteresowanie i niepokój za granicą. Zapowiadana debata na temat Polski w Parlamencie Europejskim, zaniepokojenie T. Jaglanda, sekretarza generalnego Rady Europy, pełne obaw o polską demokrację głosy mediów – czyżby to wszystko było orkiestrowane z Polski, przez wszechmocną i powiązaną z zagranicą opozycję albo mafię? Nonsens, a jednak…

Zwolennicy rządu PiS and Co. bardzo nie lubią, kiedy przytacza się głosy zagraniczne, krytyczne wobec tego, co się dziś w Polsce dzieje. Mają oni na to dwie standardowe odpowiedzi: media zagraniczne są urabiane przez Michnika and Co. albo media zagraniczne korzystają z polskich autorów.

Na tym blogu pojawiają się nawet spisy polskich współpracowników „mediów obcojęzycznych”. Jako dziennikarz z ponad 50-letnim doświadczeniem mogę potwierdzić, że owszem, media zagraniczne zatrudniają w różnych krajach miejscowych asystentów, współpracowników, osoby pomocne w załatwianiu spraw, tłumaczeniu etc. Ale to nie upoważnia nikogo do dyskredytacji tekstów, jakie ukazują się w prasie zagranicznej.

Jeżeli na przykład media amerykańskie zaczęły w pewnej chwili zmieniać swoją opinię o wojnie wietnamskiej i przyczyniły się do wycofania USA z Indochin, to nie dlatego, że znakomici reporterzy i korespondenci „New York Timesa”, Charles Mohr, David Halberstam i inni, kierowali się podszeptami znajomych Wietnamczyków, tylko dlatego, że mieli odwagę pisać o tym, co widzą.

Jeżeli w czołowym dzienniku amerykańskim ukazuje się pełen krytycyzmu artykuł o wydarzeniach w Polsce podpisany „Jackson Diehl”, to nie ma żadnej wątpliwości, że artykuł wyszedł spod pióra (raczej komputera) tego znanego publicysty. Utrzymywanie, że coś takiego jak media zagraniczne nie istnieje, że w „Guardianie” czy w „Sueddeutsche Zeitung” o Polsce piszą pachołki Agory – nie jest warte dyskusji. Przecież wystarczy, że taki korespondent zapoznał się z ostatnimi wypowiedziami prof. Jadwigi Staniszkis, żeby zacząć wątpić w „dobrą zmianę”. A kto urabia Jadwigę Staniszkis – tego jeszcze internet nie wymyślił, ale na pewno nad tym pracuje.

Zresztą po co daleko szukać? Niektórzy polscy publicyści, których nie można podejrzewać o wrogość wobec prezesa Kaczyńskiego i jego ekipy (prezydent, premier, rząd, służby etc), nie ukrywają swojego niepokoju. „Nowy polski rząd – pisze Jędrzej Bielecki w „Rz.” – ma coraz gorszą opinię w kraju, na którym najbardziej chce polegać w polityce zagranicznej (USA – Pass). Jeśli nie odwróci tego trendu, będzie miał coraz mniejsze wpływy w Waszyngtonie i na Zachodzie”.

Bielecki powołuje się na doniesienia z Polski takich agencji amerykańskich jak AP i Bloomberg, a także na wspomniany już „Washington Post”, w którym czytamy: Jarosław Kaczyński „może rywalizować tylko z Donaldem Trumpem w posługiwaniu się kłamstwem, aby wzniecić strach przed muzułmanami”. Prezes PiS „jest produktem ponurego przedwojennego populizmu, zamrożonego i przechowanego w okresie komunizmu, który stanowi mieszankę ksenofobii, antysemityzmu (na to akurat prezes nie dał żadnego dowodu – Pass.) i skłonności autorytarnych”.

Michał Szułdrzyński, umiarkowany i powściągliwy publicysta „Rz”, pisze o „wizerunkowej katastrofie Prawa i Sprawiedliwości”. Wyniki badań przeprowadzonych dla tej gazety (ponad połowa badanych uważa, że demokracja w Polsce jest zagrożona) dowodzą „spektakularnej porażki” PiS jeśli chodzi o komunikację swoich intencji i tłumaczenie swoich działań. Większość po prostu nie rozumie, czego chce partia Jarosława Kaczyńskiego” – pisze Szułdrzyński.

Wbrew obietnicom liderów PiS, że czas skończyć z butą i arogancją rządzących, rząd i sejmowa większość postanowili narzucić nowe porządki, nie tłumacząc społeczeństwu niczego poza tym, że skoro PiS odniósł historyczne zwycięstwo, to może wszystko. Publicysta „Rz” wymienia po kolei kroki nowej władzy, które dają podstawy, by mówić o zagrożeniu demokracji (batalia z TK, ułaskawienie Kamińskiego itd.). „Od kilku tygodni PiS jedzie po bandzie” – czytamy.

Ba, sam Piotr Semka, jeden z najbardziej pryncypialnych publicystów prawicy, co prawda podziwia skuteczność PiS w TK i w ogóle sprzyja nowej władzy, to zauważa jednak, że „PiS strzelił sobie w stopę, czyniąc twarzą swojej sejmowej ofensywy posła Stanisława Piotrowicza, który działał w PZPR i jako prokurator oskarżał działacza „S” z Jasła”.

Rządowi Beaty Szydło – pisze Semka – brakuje umiejętności, by wytłumaczyć swoje stanowisko. Autor przytacza niefortunne wypowiedzi polityków PiS, Elżbiety Witek: Tusk powinien stanąć przed Trybunałem Stanu; Witold Waszczykowski: funkcjonowanie odwołanych szefów służb było większym zagrożeniem niż zagrożenie, które płynie w tej chwili spoza Polski. A usunięcie flagi europejskiej – „jeśli to była celowa demonstracja, to jaki był jej cel?”.

Nawet życzliwi Kaczyńskiemu publicyści pytają, kiedy skończy się czas ofensywy i zacznie demokratyczna normalność – konkluduje Semka.

A więc nawet najwierniejsi z wiernych mają wątpliwości. Jadwiga Staniszkis, Łukasz Warzecha (którego tu nie cytowałem), Piotr Semka – to na pewno ludzie życzliwi prezesowi. A jednak nawet oni unoszą brwi ze zdziwienia i niedowierzania. Chyba nie czynią tego na zlecenie Michnika? Zmienia się także mapa mediów. „Wprost” wyraźnie zmierza w prawo, do PiS, a „Rzeczpospolita” wręcz przeciwnie – staje się pismem centrowym, poważnym, już nie odkrywa trotylu, nie jest organem jednego nurtu, jest pismem, które trzeba czytać.

PS Zaproszenie
Legenda opozycji, były europoseł i senator, Józef PINIOR, dr Karolina WIGURA (UW, Kultura Liberalna) i Jarosław GUGAŁA (Polsat News, były ambasador) będą naszymi gośćmi w Radiu TOK FM we wtorek, 8 grudnia, o godz. 20.05. Zapraszam!