Koniec epoki plemiennej?
Niczego dobrego po tych wyborach do parlamentu nie należy się spodziewać. Zwycięstwo PiS czy Zjednoczonej Prawicy (im większe – tym gorzej) nie musi jednak oznaczać psucia gospodarki, bo nie wierzę, żeby ta partia usiłowała w pełni dotrzymać obietnic wyborczych.
Raczej będzie tak jak z reformą systemu emerytalnego – wersja złagodzona bądź żadna. Nie sądzę, żeby PiS and Co. odważyli się na niezbędne drastyczne kroki w górnictwie czy w KRUS. Gospodarki nie zepsują – zepsują państwo, zatrują umysły i instytucje, media publiczne, zacznie się dłubanina przy Konstytucji na rzecz większej centralizacji władzy w rękach prezydenta i jego zaplecza, powrót prokuratury do rządu i wykorzystanie tego narzędzia przy każdej okazji, rozmywanie niezależności sądów przy pomocy nowego trybunału, wprowadzanie czynnika społecznego (czytaj: politycznego), większe uprawnienia dla ministra sprawiedliwości (czytaj: czynnika politycznego). Wszystko to zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami Prawa i Sprawiedliwości.
W polityce zagranicznej, mimo ognistej retoryki godnościowo-prestiżowej, nie należy oczekiwać większych zmian i sukcesów, jak choćby odzyskanie wraku i czarnych skrzynek, gdyż na to nie pozwalają okoliczności zewnętrzne. Głównym wrogiem pozostanie Rosja, głównym sojusznikiem – USA, z Unii Europejskiej będziemy ciągnąć, ile się da, oferując w zamian jak najmniej, co grozi osłabieniem naszej pozycji. Prężenie ramion w okolicach Wyszehradu i Weimaru mało kogo wzruszy, gdyż nawet trio Duda – Ujazdowski – Gowin (jeśli dojdzie do władzy!) nie poprawi miejsca Polski w Europie.
Największe zmiany zapowiadają się w sferze ideologicznej – żadnych nowinek obyczajowych, wszystko zgodnie z klauzulą sumienia definiowanego przez episkopat. Pełna harmonia w stosunkach Kościół – państwo, z akcentem na to pierwsze. Ideologiczna „pierekowka”, więcej nauczania historii poprawnej politycznie (mniej samobiczowania i kajania się, więcej dumy i samozadowolenia), więcej Smoleńska, media publiczne narodowe w formie i w treści, bez rozmaitych Lisów, cała władza w ręce tych, którzy już raz się sprawdzili (Joanna Lichocka i Krzysztof Czabański – wzorem), presja na media prywatne, odcinanie od reklam i ogłoszeń, nie tylko instytucji państwowych, ale i przedsiębiorstw prywatnych, które w Krynicy wybrały człowieka roku. Zmiany w polityce kulturalnej, mniej sztuki zdegenerowanej, więcej kultury, która łączy i zespala wokół wartości jasnogórskich i narodowo-patriotycznych, więcej dumy – mniej posypywania głowy popiołem. Więcej znanych twarzy – prezesa, Macierewicza, Brudzińskiego, Ujazdowskiego, Sasina, SKOK-ów, Gowina, Ziobry. Więcej ujawniania afer, skandali, gęsiarek, taśm z podsłuchanymi przez nieznanych sprawców rozmowami. Nie zdziwiłbym się, gdyby jakieś taśmy pojawiły się w nadchodzącym tygodniu – dwóch. A na czele państwa prezydent – jak ktoś określił – nowoczesny w formie, konserwatywny w treści, inteligentny, ruchliwy, sprawny, pełen energii, ale idący ręka w rękę z partią i rządem.
Ewentualne, raczej wyłącznie teoretyczne, zwycięstwo Platformy także nie nastraja optymistycznie. Partia zmęczona, wyczerpana, niejednolita, nieporadna, nieudolna, partia wielu błędów, wpadek, zegarków, Totolotka, owszem – obliczalna, proeuropejska, tolerancyjna, rozsądna w sprawach gospodarczych, bardziej nowoczesna w kwestiach obyczajowych, kulturalnych, artystycznych, bez obsesji takich jak Smoleńsk czy polityka historyczna, bez mściwości, bez wygrażania mediom, ale i bez entuzjazmu, bez ducha walki, którego wykazuje tylko Ewa Kopacz. Im więcej głosów Platforma dostanie, tym lepiej dla przyszłej opozycji i kontroli rządu. Może w nowej roli odnajdzie się lepiej.
No i wreszcie istotne novum: Nowoczesna, Zjednoczona Lewica, Kukiz’15, PSL, Korwin. Gdyby te maluchy w sumie zyskały 20–30 procent głosów, to krajobraz polityczny uległby istotnej i jakże potrzebnej zmianie. Nie wnikam w szczegóły, bo silna lewica to co innego niż mocny Kukiz, ale przynajmniej żaden z dwóch głównych protagonistów nie miałby całkiem wolnych rąk. A zdecydowane zwycięstwo Zjednoczonej Prawicy to nawrót IV RP.