Pandemia plus prawica
Polska skręca w prawo. Rządząca prawica, zamiast skupić się i całe społeczeństwo na walce z pandemią, na pierwszy plan wysuwa sprawy światopoglądowe, które rozpalają społeczeństwo do czerwoności (już cała Polska leży w strefie czerwonej, ale to inny temat).
Przykładem święta prawicy była intronizacja ministra dr. Przemysława Czarnka na stanowisko ministra edukacji i nauki. Zamiast po cichu, w skupieniu, ponieważ w szkołach dzieją się straszne rzeczy, dzieci przenoszą chorobę z domu do szkoły i ze szkoły do domu, pandemia oznacza wielkie straty w edukacji i socjalizacji dzieci i młodzieży. Powstają braki nie do odrobienia, które dadzą o sobie znać w przyszłości, choćby w czasie matur i pierwszego roku studiów.
Zamiast skupić się na bezpieczeństwie dzieci oraz na ich edukacji, nowy minister zaczyna od wyrzucenia dyrektor departamentu programowego. To ważny sygnał, że nie ma żartów. Widać, że minister się do tego palił, gdyż decyzję zapowiedział jeszcze przed swoją nominacją. To ważny sygnał, co czeka edukację. Nikt nie ukrywa, że szkoły i uczelnie czekają czystki programowe i personalne. Prezydent Duda i minister Czarnek uważają, że jest przeżarta przez siły Zła, tzn. przez „liberalną lewicę”. Wszędzie węszą recydywę „neomarksizmu” i komunizmu (patrz wypowiedzi wiceministra dr. Janusza Kowalskiego z resortu Sasina). Prezydent Duda powiedział wprost, że uczelnie zdominowane są przez poglądy liberalno-lewicowe i potrzebują więcej różnorodności oraz pluralizmu. Jaki będzie pluralizm à la Duda, nietrudno się domyśleć: polityka historyczna bez Wałęsy, za to z żołnierzami wyklętymi, pedagogiką dumy, słuszni pisarze w lekturach itd. Pojawią się nowe podstawy programowe, układane przez tych, którzy naprawili już muzeum w Gdańsku i inne.
W tym samym kierunku będzie zmierzała polityka kadrowa: kuratorzy (jeśli ktoś nie złapał wiatru w porę) pójdą na zieloną trawkę lub do nauczania gramatyki. Trudniej będzie o natychmiastowe zmiany na wyższych uczelniach, ale wierzę, że i tam rewolucja przyniesie zmiany. Pan prezydent będzie prowadził jedynie słuszną politykę w dziedzinie nominacji profesorskich. Dr hab. Michał Bilewicz z UW, który ma 75 publikacji w liczących się czasopismach zagranicznych, musi czekać i czekać, zapewne nawet dr hab. Czarnek go wyprzedzi. Niektórzy z nas pamiętają „marcowych docentów”. Wielu z nich zostało profesorami, habilitowali się w Komitecie Wojewódzkim, a profesura wymagała akceptacji Wydziału Nauki KC PZPR.
Pamiętam, jak w latach odwilży październikowej wracali z banicji „niesłuszni profesorowie” – Stanisław Ossowski i jego żona, wybitny ekonomista Michal Kalecki („poleciał” ponownie w 1968 r.), prof. Ludwik Greniewski (cybernetyka, uważana przedtem za naukę burżuazyjną), statystyk prof. Weryha i inni. Historia się powtarza. Prof. Jan Hartman mimo świetnych recenzji z jego dorobku nie może zostać zatrudniony jako profesor UW, ponieważ „zdrowo myśląca” większość w Senacie odrzuciła jego kandydaturę.
Nie wątpię, że w nadchodzących czasach ten proces nabierze rozmachu – awanse, nominacje, wyjazdy na konferencje zagraniczne, referaty, granty, stypendia, wydawnictwa, recenzje – władza i jej zaufani mają wiele możliwości działania, także mimo samodzielności uczelni. Symbolem nowej polityki kadrowej jest nasz ambasador w Niemczech prof. (!) Przyłębski. „Przyłębscy” mają przyszłość. Mgr Julia Przyłębska dobrze wywiązuje się z zadań w Trybunale Konstytucyjnym jej imienia, na pewno dostanie order.
Zaproszenie
W niedzielę 1 listopada o godz. 10:05 naszymi gośćmi w TOK FM będą: prof. Przemysław Urbańczyk (archeolog, mediewista, niedawno ukazała się jego „Trudna historia zwłok”) oraz prof. dr Ewa Domańska (historyczka, UAM Poznań i Uniwersytet Stanforda, autorka m.in. książki „Nekros. Wstęp do ontologii martwego ciała”).