Kondor w ciąży
Polska Kaczyńskiego, Ziobry i Gowina wystąpiła do Czech, żeby utrudniły, a nie ułatwiały turystykę aborcyjną, tj. przerywanie ciąży kobietom z Polski. W specjalnym liście polski dyplomata Antoni Wręga ostrzega, że dyskutowana w czeskim Senacie poprawka do ustawy o aborcji grozi „rozkwitem turystyki aborcyjnej”, łamaniem prawa własnego kraju (czyli Polski) oraz pogorszeniem stosunków polsko-czeskich.
Polski wiceminister Szynkowski vel Sęk oświadczył, że monitorowanie procesu legislacyjnego w krajach urzędowania, w szczególności gdy może dotyczyć obywateli polskich, „jest prawem i obowiązkiem” ambasad RP. Pełna zgoda, ale Czesi dają do zrozumienia, że są państwem suwerennym, stanowią własne prawo zgodne z ustawodawstwem Unii Europejskiej. Trudno, żeby na terenie Czech obowiązywało ustawodawstwo polskie. Wtedy władze polskie mogłyby np. tropić na terenie Czech Polki podejrzane o aborcję, co brzmi absurdalnie, ale gdy wezmą się za to prawnicy Ordo Iuris, gdy rozpęta się w Polsce histerię i nagonkę, to wcale nie będzie śmieszne.
Współpraca wobec obywateli jednego państwa na terenie drugiego i państw trzecich może mieć różne cele. W latach 70. w Ameryce Południowej dyktatury Argentyny, Boliwii, Chile (Pinochet), Paragwaju (Stroessner), przy współpracy Kolumbii, Peru i Wenezueli, pod parasolem Stanów Zjednoczonych (Nixon, Kissinger), uruchomiły tzw. Operację Kondor, czyli wzajemną pomoc i współpracę w zwalczaniu opozycji. Zaczynało się od „namierzania” na terenie każdego z tych państw opozycjonistów z innych państw sygnatariuszy i przekazywania informacji o nich do krajów zainteresowanych. Operacja Kondor obejmowała działania na terenie Hiszpanii, Francji, Włoch, gdzie schronili się emigranci. Łączność zapewniały Stany za pomocą swoich instalacji w Panamie.
Dzięki takim informacjom przez następne 20 lat tajne policje uprowadziły bądź zamordowały dziesiątki tysięcy osób z innych państw – działaczy lewicowych, emigrantów i uciekinierów politycznych, w tym znanych polityków i byłych członków rządu. Tak np. chilijski generał Carlos Prats, minister w socjalistycznym rządzie Salvadora Allende, były wiceprezydent, głównodowodzący armią, został zamordowany w 1974 r. w stolicy Argentyny Buenos Aires przy pomocy samochodu pułapki. Zabójstwo zleciła tajna policja chilijska DINA.
Orlando Leterier, polityk chilijski, socjalista, były ambasador w USA, wiceminister spraw zagranicznych, został wraz z synem zamordowany w Waszyngtonie (!) w 1976 r. – pod samym nosem Wuja Sama. Bombę w samochodzie podłożyli agenci DINA. Po tej zbrodni Stany Zjednoczone straciły entuzjazm i wypisały się z Operacji Kondor, która zakończyła się wraz z upadkiem dyktatur. Ale pamięć o niej została.