Komu sprzyja prezydent
Podobnie jak Napoleon, nasz prezydent również ceni uczonych i osły.
Świadczy o tym wiadomość, że prof. Wojciech Roszkowski ma zostać jednym z jego nominatów do Rady Polityki Pieniężnej. Formalnie wszystko jest w porządku – W.R. ukończył SGPiS w 1971 r., co prawda Handel Zagraniczny, a nie Finanse, ale uczelnia była świetna, choć nie wiem, czy to wypada przyznać, bo uczelnia była komunistyczna, a już wydział H.Z. kształcił zaufane kadry dla central handlu zagranicznego, ale W.R. pracował w centrali krótko i wstąpił na drogę typową dla historyków i politologów. W Internecie, na stronie głównej Wojciecha Roszkowskiego, można przeczytać listę jego publikacji i przebieg kariery profesora i eurodeputowanego, z której wynika, że nigdy nie pracował w banku, od lat nie zajmuje się bankowością, polityką pieniężną, jest autorem podręczników historii, a od kilku lat posłuje w Parlamencie Europejskim. Powołanie go do RPP może być odczytane jako nagroda za poglądy i działalność polityczną, w kręgu braci K. – jak najbardziej poprawną. Mamy „ekonomistów” wielu, ja sam ukończyłem studia ekonomiczne i niejednokrotnie pisałem o gospodarce, zastanawiam się, czy wysunąć swoją kandydaturę do RPP. Może ktoś szepnie o mnie dobre słówko w pałacu?
Inny uczony joker z talii PiS, dr Marek Migalski, który nie chciał (nie widział szans?) habilitować się na swojej uczelni (Uniwersytet Śląski) i został odtrącony przez dwa inne uniwersytety (Kraków i Wrocław), wstąpił na listę europosłów tej partii. Notabene obaj uczeni, Roszkowski i Migalski, mogą wybić się ponad chude pensyjki profesorów uczelni państwowych, gdyż Unia Europejska i RPP płacą świetnie. Niestety, rozumu i kultury od tego nie przybywa. Dr Migalski porównał ostatnio przekonywanie prezydenta Kaczyńskiego, żeby podpisał Traktat Lizboński, do namawiania Jerzego Buzka, by przeszedł z protestantyzmu na katolicyzm. Nie podoba mi się to grzebanie w czyimkolwiek wyznaniu. Co innego wiara, a co innego poglądy polityczne. Nie podobało mi się też, kiedy premier Berlusconi, wymieniając zalety kandydata Włoch, p. Mauro, wspomniał, że jest on praktykującym katolikiem. A co to jest za kwalifikacja na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego? Czy protestant jest gorszym kandydatem? Może w klubie chadecji – tak, ale dla mnie to nie jest argument.
Nie będę się nad tym dłużej rozwodził, bo Berlusconi nie jest profesorem. U nas rozdziału Kościoła od Państwa nie widzę, w parlamencie wisi na ścianie symbol religijny (nb. zawieszony w nocy), a w tych dniach Senat wprowadził do ustawy o mediach publicznych obowiązek krzewienia wartości chrześcijańskich. W imieniu pogan – dziękuję.
Wracając do uczonych, to pan prezydent ma ich wokół siebie więcej. Jeden z jego doradców, dr hab. Ryszard Bugaj, nie tylko ekonomista, ale i homo politicus, odgrażał się nawet niedawno, że zrezygnuje z tego zaszczytu, jeśli okaże się, że prezydent… sprzyja jednej partii. Proponuję dra Bugaja również do Rady Polityki Pieniężnej. Tam spotka się z prof. Roszkowskim i zobaczy, komu prezydent sprzyja.