Ja rzucam myśl
Autorem powiedzenia „Ja rzucam myśl, a wy go łapcie” nie był (jak pisał wczoraj w tym miejscu „De Mode”) Zbigniew Czarzasty, lecz Roman Werfel, jeden z czołowych ideologów PPR, a później PZPR, wieloletni redaktor naczelny „Nowych Dróg” – organu teoretycznego partii. Dał on się poznać jako partyjny sztywniak; marksizm, a nie polszczyzna, był jego najmocniejszą stroną.
Nie mam do „De Mode” zbytnich pretensji o to, że myli Romana Werfla z Czarzastym. Dobrze, że nie pomylił go z austriackim pisarzem Franzem Werflem (ur. 1890), którego sztuka „Jacobowski i pułkownik” była w Polsce grana, bo to dawne dzieje. Ja sam – zanim nie sprawdziłem – sadziłem, że „Ja rzucam myśl, a wy go łapcie” powiedział Paweł Hofman – inny intelektualista partyjny, w latach ’50. kierownik Wydziału Kultury KC PZPR, później redaktor naczelny „Nowej Kultury”. Hofman był znacznie mniej dogmatyczny i bardziej wyrafinowany od Werfla. Jako redaktor „Nowej Kultury” wziął na siebie w 1955 r., na przednówku „odwilży”, druk słynnego później „Poematu dla dorosłych” Adama Ważyka, w którym awangardowy i lewicowy poeta rozlicza się ze stalinizmem. Ten poemat to była prawdziwa rewolucja, na jego temat obradowało Biuro Polityczne. Towarzysz Ważyk zdradził! Jak do tego doszło – polecam „Mój wiek”, rozmowy Czesława Miłosza z Ważykiem. Kierując poemat do druku, Hofman powiedział: „Ja wiem, jak to się skończy – byłem kuchcikiem w tej kuchni” (to jest w komunie). Hofman to był człowiek na poziomie, zabierał redaktorów na koncerty i kiedyś powiedział refleksyjnie do siedzącego obok KTT (który mi to opowiadał): „Ale my jesteśmy gnomy przy tym Haendlu”, co wskazuje, że jednak znał miarę. Zygmunt Kałużyński nazywał go Lord Paradox – postać, która występowała w „Myślach ludzi wielkich, średnich i psa Fafika”, w nieocenionym kiedyś „Przekroju” za czasów twórcy jego wielkości, Mariana Eile.
Może ktoś zawiedziony zapyta, po co te wspominki, więc odpowiem: ponieważ dziś króluje nowe pokolenie, które nie odróżnia Czarzastego od Werfla, a Werfla Romana od Werfla Franza, trzeba więc nieść kaganek oświaty. Roman Giertych was tego nie nauczy – toć to młokos, a nie żaden erudyta, zaś historycy nowej generacji są zajęci teczkami. Jeżeli chcecie wiedzieć, co się działo, kiedy Was nie było na świecie, a my już byliśmy – czytajcie pamiętniki. Ja teraz czytam „Wspomnienia” Władysławy Jaworskiej – wybitnej historyczki sztuki, największej znawczyni Tadeusza Makowskiego i jego malarstwa, która świetnie opisuje m.in. jak Sowieci w 1942 r. usiłowali jej rodzinie skonfiskować odbiornik radiowy, przez który słuchali BBC, jak po wojnie, jako pracownica MSZ, jeździła do Szwecji, a później – jako historyk sztuki – do Francji, gdzie odnalazła dzienniki Makowskiego, które opublikowała w Polsce w 1961 r. Kilka dni temu skończyłem lekturę wspomnień Wojciecha Zabłockiego („Walczę, więc jestem”) – architekta, mistrza świata w szabli, człowieka Renesansu, którego kariera – podobnie jak pani prof. Jaworskiej – przypadła na ’50. Jak to było możliwe? Czytajcie wspomnienia, żeby wiedzieć, że świat nie zaczął się od Czarzastego i na nim się nie kończy. Żeby nie pochłonęły nas bez reszty jałowe często spory polityczne lewica – prawica, golono – strzyżono.
A poza tym piszę o tym, ponieważ „Ja rzucam myśl, a wy go łapcie” to esencja tego, co powinien robić felietonista i autor bloga.