Nienasycenie

Gratulacje dla prezesa Kaczyńskiego z powodu votum zaufania, jakie otrzymał w tajnym głosowaniu od ogromnej większości delegatów na Kongres swojej partii. Jako reprezentant „układu”, a nawet „złóg systemu”, nie jestem zwolennikiem prezesa ani jego partii, ale trzeba docenić sukces i umieć się zachować. Gdyby wszyscy w Polsce (począwszy od prezydenta) składali gratulacje należne zwycięzcom – klimat byłby odrobinę lepszy. Może tego właśnie nauczają na kursie savoir-vivre’u zorganizowanym dla pracowników Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Teraz do meritum. Najczęściej używanym przez prezesa słowem na kongresie PiS była „demokracja”. Demokracja w Polsce jest zagrożona – mówił – zarówno z zewnątrz (przez zachodnią „poprawność polityczną”), jak i od wewnątrz, przez Platformę / LiD / Media, czyli „układ”. O demokracji w swoim własnym ugrupowaniu prezes nie mówił. Zawieszenie dysydentów w funkcjach i w prawach członkowskich, niedopuszczenie do obrad kongresu – to zagrożeniem dla demokracji nie jest. Jak prezes będzie chciał, to im grzechy odpuści. Wszystko zależy od prezesa – na tym polega demokracja.

Kaczyński powtórzył swoje priorytety: państwo narodowe, religia katolicka, rodzina podstawą społeczeństwa. To najbardziej spójny projekt ideowy na polskiej scenie politycznej. To najbardziej polska z polskich partii – tradycyjna, konserwatywna, przykościelna, penalizująca, nieufna wobec nowinek. Z jej priorytetów płyną konsekwencje – sojusz z Radiem Maryja, teokracja, katechizacja od przedszkola do matury, niechęć i brak tolerancji dla eksperymentów obyczajowych płynących z liberalnego Zachodu, nieufność i zawiść wobec ludzi zamożnych, apologia przeszłości narodowej w ramach polityki historycznej za państwowe pieniądze, podejrzliwość wobec zagranicy, słowem – program typowo XIX-wieczny. Nie bez powodu ktoś powiedział, że JK to najlepszy polityk XIX-wieczny w Polsce. Nic dziwnego, że ma słaby kontakt z młodzieżą i nikłe wpływy w Internecie, mimo że jego zwolennicy dwoją się i troją w Sieci.

Program jest realizowany w sposób autorytarny – silny wódz, silna partia, silne państwo. Zwarty, dopięty na ostatni guzik, program nie sprzyja różnicy poglądów. Doświadczyli tego integryści (Marek Jurek), konserwatyści (Ujazdowski), liberałowie (Zalewski). Wszyscy inni powtarzają jak za panią matką. Na skutek własnych kompleksów oraz dyktatorskich zapędów, prezes ma obsesję na punkcie mediów, które podobno tworzą nadrzeczywistość. Podczas kiedy z mediów nie wychodzą pp. Kaczyńscy, Brudziński, Gosiewski, Szczygło, Szczypińska, Kuchciński, Putra, Kurski (po krótkotrwałym milczeniu), Kamiński – pan prezes czuje się niedopieszczony, osaczony przez wrogie media, złakniony akceptacji.

W sumie, projekt polityczny PiS to silna władza i silne państwo tradycyjnych wartości, państwo, w którym wszystko, co niezależne – sądownictwo, prokuratura, media, adwokatura, dyplomacja – podporządkowane jest myśli i woli prezesa. Najlepiej, gdyby obrady Sejmu i media przypominały kongres PiS.

Byliśmy już na drodze ku takiej Polsce, zwanej IV RP – narodowej, rodzinnej, kościelnej, zwróconej wstecz, obsesyjnej przeciwko KPP i „postkomunistom” (cokolwiek by to znaczyło), z wszechwładzą służb, unicestwieniem niezależności mediów państwowych, przeciwne autonomii „korporacji” etc. Projekt ten będzie długo jeszcze aktualny, ma on w Polsce wielu zwolenników, ale jest to projekt archaiczny, XIX-wieczny, sprzeczny z procesami jakie zachodzą w świecie, i którym nawet Herkules Kaczyński nie będzie w stanie zapobiec. Narody się mieszają, komuniści wymierają, młodzież krąży po świecie, kapitał przypływa, wiadomości krążą, coraz więcej cudzoziemców pracuje w Polsce, nie mówiąc o Polakach za granicą, nowe korporacje wnoszą nową kulturę pracy i czasu wolnego, Hollywood deprawuje, monopol mediów staje się coraz bardziej fikcją, szerzy się permisywizm, rośnie wpływ opinii zagranicznej na sytuację w każdym kraju, nawet w Chinach i na Białorusi (wszak to Polska kosztem ponad 30 mln zł rocznie uruchomiła w tych dniach telewizję w języku białoruskim), Internet jest potężną siłą kształtującą poglądy i organizującą wyborców. Trudno sobie wyobrazić, żeby wszystko to sprzyjało XIX-wiecznej wizji rodziny, narodu i państwa, jaką zarysował prezes.

***

PS. Z przyjemnością śledzę dyskusję na naszym blogu.

Ur.10-7” ma mi za złe, że krytykuję opozycję, a nie władzę. To prawda, zwłaszcza dzisiaj, ale widzę co się dzieje i w Platformie: wycofanie się z Karty Praw Podstawowych, pielgrzymkę min. Edukacji do abpa Nycza i perspektywę religii na maturze, niefortunną wypowiedź Julii Pitery o sędziach Trybunału Konstytucyjnego, zaniechania premiera w sprawie informowania prezydenta o ważnych decyzjach w polityce zagranicznej, Konstanty Miodowicz posłem PO i członkiem newralgicznej komisji sejmowej etc. Ale niektóre „numery” Tuska (wizyta Dody w studio TVN, wizyta premiera w redakcji „Faktu”) wcale mi nie przeszkadzają. Wrócę do tego po pierwszych stu dniach nowej władzy.

Jacobsky” twierdzi, że PiS nie rozpadnie się, pozostanie garstka wiernych, która będzie grała do końca, jak orkiestra na Titanicu. Nie mam nic przeciwko takiemu scenariuszowi.

Zgadzam się z „Janem mondrym”, że nie będzie PiS-u z ludzką twarzą. Trudno sobie wyobrazić pp. Kaczyńskiego, Brudzińskiego, Kempę w roli baranków.

Grawitacja” jest zdania, że PiS stracił władzę, ale cały czas rządzi, a Platforma cały czas się tłumaczy i zabiega o 5 mln głosów, jakie padły na partię Kaczyńskiego. To, że Platforma nie pyskuje, tylko robi swoje (patrz Berlin, Bruksela, Moskwa), wycofuje sprzeciw Polski wobec dnia przeciwko karze śmierci, wykonuje gest w stronę Rosji (zobaczymy jakie będą efekty), to należy pochwalić. Wyborcy powinni też zauważyć różnicę stylu.

Natomiast gorzej jest w sferze światopoglądowej – Karta Praw, religia na maturze – tutaj, niestety, nie widać różnicy PiS – PO. Tu ma rację „Olek 51”, że PO = PiS w wersji Light. Light polega na tym, że Tusk nie będzie rządził z Rydzykiem z Jasnej Góry, a jego rząd nie przeniesie się do Torunia. To i tak jest coś.

Chlip” twierdzi, że PiS to kolos na glinianych nogach, pozbawiony wsparcia intelektualnego. Nogi są może gliniane, ale liczne – to raczej stonoga na glinianych nogach. Przemówienie prezesa przypomina słowa Majakowskiego o partii w jedną miażdżącą pięść zaciśniętej. A chętnych po maturze i studiach będzie przybywać. Kilka dni temu „Rz” w artykule J.Kłoczowskiego przytoczyła ich cały spis – od pp. Krasnodębskiego i Gowina po Legutkę. Ilość jest, teraz czas na jakość.

Pielnia 1” podziela określenie użyte przez Marka Siwca wobec pani poseł Kempy: „wilczyca”. Kiedy Tomasz Wołek w Radiu TOK FM wyraził się bardziej dosadnie – też mnie zamurowało. Pani Kempa (była wiceminister Sprawiedliwości!!!) nazwała śmierć Barbary Blidy „epizodem” w aferze węglowej. Reakcję Wołka uważam więc za zrozumiałą. Trzeba pamiętać, że nawet jeśli ktoś naruszył prawo (a tego dotychczas nie stwierdził żaden sąd, ba, nie było zarzutu), nawet jeżeli człowieka dręczyło sumienie i strach, to na pewno nie było to naruszenie prawa zagrożone karą śmierci, bo to by było nieludzkie, na poziomie komunistycznych Chin, gdzie wyroki wykonuje się masowo. Takiej kary – ku niezadowoleniu Braci K. – w Polsce i w Europie nie ma! Autorzy nagonki i spektakularnego aresztowania nie mają czystego sumienia.