Salonowe pieski Moskwy
To wielki sukces, że Polsce udało się wyzwolić spod dominacji rosyjskiej. Dobrze by było, gdyby wyzwoliły się także nasze umysły.
Tymczasem niektórzy publicyści w Polsce utożsamiają rosyjskie władze z narodem i utrwalają stereotypy, które uniemożliwiają jakąkolwiek rozmowę o Rosji. „Łże jak Moskal” – czytamy w jednym z tygodników, który na okładce zamieścił podobiznę „Adolfa Putina” z wąsikiem a la Hitler. Komentator „Rz.” tropi partię rosyjską: „Ludzie ci, i to na bardzo wpływowych stanowiskach, mogą być w każdej chwili wykorzystani przez Rosję” – pisze. I analizuje: „ Agenci to mniejszość partii rosyjskiej. Oprócz w różnym stopniu uwikłanych, tworzą ją ludzie powodowani prostym interesem, a wreszcie spora liczba użytecznych, ale tchórzliwych idiotów, którzy uznają, że chowanie głowy w piasek to rozumna strategia. Trzeba jednak pamiętać, że partia rosyjska istniała w Polsce zawsze, a i dziś ma solidny fundament.” – kończy komentator.
Inny publicysta pisze o „samozwańczych ambasadorach Rosji w Polsce. Jedni są użytecznymi idiotami, inni nie mogą sobie wyobrazić świata bez Wielkiego Brata, jeszcze inni są po prostu agentami wpływu”. Autor pisze o „podobno polskich telewizjach”, w których zaczął się „festiwal rosyjskich racji”. Różni ludzie „prześcigają się w służalczości wobec Rosji”. Są to „salonowe pieski Moskwy” i „czynownicy obcego imperium w Polsce”.
Niezawodna w takich przypadkach jest profesura. Ewa Thompson z Teksasu pisze o „prawdziwie rosyjskiej bezwzględności” (jak gdyby inne narody były mniej bezwzględne, np. Anglicy czy Francuzi w koloniach). Paweł Wieczorkiewicz przypomina, że Rosja Sowiecka to żarłoczny krokodyl, i snuje porównania Putin = Hitler: „W Europie w latach 30. był także demokratycznie wybrany wódz, który chciał przywrócić swemu podupadłemu narodowi dawną wielkość. (…) Fuehrer nakazał eksterminację Żydów, Putin niszczy Czeczenów. Pod pewnymi względami uczeń przerósł mistrza (…)”
– Można się spodziewać masowych represji przeciwko Gruzinom mieszkającym w Rosji, a może nawet pogromów – ostrzega inny komentator, i może niestety mieć rację, gdyż oszalały nacjonalizm jest zdolny do wszystkiego. Ale tego nacjonalizmu nie musimy podsycać. Nie dajmy się zwariować. Jeżeli każdy, kto ma nieco inne zdanie na temat Rosji, jest od razu idiotą, pieskiem albo agentem Moskwy, to wszelka rozmowa na ten temat jest niemożliwa, gdyż ta kategoria obejmuje zarówno premiera Tuska, jak i prezydenta Klausa. Ten drugi powiedział, że nie jest prawdziwy obraz jasnej Gruzji i ciemnej Rosji, że Gruzja to nie Czechosłowacja ‘68, a Saakaszwili to nie Dubczek. Do partii piesków Moskwy należałoby też zaliczyć Amerykanów, którzy teraz ujawniają, jak Waszyngton ostrzegał Saakaszwilego, żeby nie szedł na konfrontację zbrojną z rosyjską bestią, bo Rosjanie skorzystają z pretekstu, żeby osadzić się w Gruzji na długo. Na nic zdali się doradcy amerykańscy, na nic by się zdała tarcza. Najlepsza tarczą jest mądra polityka.
Dużo bardziej rozsądne jest rozumowanie Wojciecha Maziarskiego, który napisał („Newsweek”): „Prezydent Kaczyński popełnił taki sam błąd, jaki pół wieku wcześniej zrobił węgierski ośrodek emigracyjny skupiony wokół Radia Wolna Europa. W październiku 1956 r. radio to podsycało na Węgrzech wolę walki zbrojnej, wmawiając im, że doczekają się szybkiej odsieczy z Zachodu. Potem zaś mogło tylko bezsilnie patrzyć, jak węgierskie powstanie ginie rozjechane sowieckimi czołgami.” (Warto dodać, że sekcja polska RWE nie poszła wtedy tą drogą, a trudno uznać Jana Nowaka Jeziorańskiego za członka partii rosyjskiej i obrzucać go epitetami.)
Trzeba popierać integralność Gruzji, ale niekoniecznie tak, jak Rosja popierała integralność Serbii. Krzykiem nie da się odepchnąć Rosji z Osetii i Abchazji, skoro – jak mówi min. Sikorski – „wygrała wojnę i trzyma wszystkie atuty”. Potrzebna jest polityka skuteczna, co nie oznacza, że głośna.
Powinniśmy potępiać rosyjskie sny o imperium, i jednocześnie nie ulegać stereotypom, jeśli samych nas bolą stereotypy w rodzaju „pijany jak Polak”, „Polnische Wirtschaft” i „Polak – antysemita”. Warto pamiętać, że mieszkańcy byłego ZSRR sami przeszli przez morze cierpień zadanych przez komunistyczną dyktaturę, miliony zginęły (polecam nową książkę Orlando Figesa „Szepty” – porażające oskarżenie systemu sowieckiego) , i może dlatego ci, którzy przeżyli, cieszą się ze względnej prosperity i bezpieczeństwa, ufają Putinowi, co ten zręcznie wykorzystuje dla ratowania resztek imperium.