Milczenie jest złotem
Rozmowa Bogdana Rymanowskiego z płk Edmundem Klichem w TVN 24 powinna była nosić tytuł „Polowanie na winnego”. Gospodarz programu cały czas szukał winnych – Polska? Rosja? Ile procent winy po której stronie? Załoga? Pilot? Kto ze strony polskiego rządu mówił Klichowi „Radź sobie sam”? Kto personalnie powinien odpowiedzieć za katastrofalny (nomen omen) stan polskich sił lotniczych? Doszło do tego, że płk Klich zwracał uwagę, iż ważniejsze jest ustalenie przyczyn niż winnych, od tego drugiego są sądy i procedury, odrzucił też sugestię, że Rosjanie „namawiali go” do podpisania dokumentu o cywilnym charakterze lotu, odrzucił sugestię, iż Rosjanie powinni byli lotnisko zamknąć, odrzucił sugestię, iż to on mówił, że strona polska występuje w roli petenta etc. W sumie – pułkownik robił wrażenie bardziej poważnego niż dziennikarz, który nie może się doczekać aż polecą głowy.
Pewne zachowania strony rosyjskiej są absolutnie nie do przyjęcia, np. pozostawienie bez należytej opieki wraku samolotu. Nawet, jeżeli wszystkie ważne dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy części zostały wymontowane i przewiezione do Moskwy, to na lotnisku nie pozostał złom, ale szczątki dla Polaków ważne. Mogą być bezużyteczne dla śledztwa, tym nie mniej mają znaczenie symboliczne, postawa strony rosyjskiej w tej sprawie jest niezrozumiała, lekceważąca, sprzeczna z tymi oznakami troski i solidarności, jakie wykazali natychmiast po katastrofie.
Wypowiedzi płk Klicha też są jednak kontrowersyjne. Po pierwsze – czy nie powinien on zachować milczenia do czasu powstania raportu MAK i przez następne dwa miesiące, jakie ma strona Polska, żeby się do tego raportu ustosunkować? Moim zdaniem, zabieranie głosu publicznie, począwszy od promocji swojej książki, poprzez liczne wypowiedzi w mediach, jest niefrasobliwe, może być uznane, za próbę wpływania i presji na pracę obu komisji – rosyjskiej i polskiej.
Po drugie – płk Klich wikła się niepotrzebnie w politykę. Oto przykład. Strona polska opublikowała – natychmiast po ich otrzymaniu – stenogram rozmów w kabinie pilotów. Jak się dowiadujemy od płk Klicha, było to sprzeczne z konwencją chicagowską i on był przeciwny publikacji. Usposobiło to źle Rosjan, którzy (z tego powodu?) nie przekazali stenogramu rozmów w wieży kontrolnej i tzw „tła”. ALE nie zapominajmy, jaka była w Polsce presja, żeby już, teraz, natychmiast, publikować wszystko, co Moskwa przekazuje, nie ukrywać, nie mataczyć, społeczeństwo ma prawo wiedzieć itd. itp. Ewentualna publikacja stała się problemem politycznym. Kwestionując ją, płk Klich popiera stanowisko strony rosyjskiej. Po co mu to? Po co to nam?
To samo pytanie można odnieść do listu/tekstu/artykułu Jarosława Kaczyńskiego na temat uległości świata zachodniego (z Tuskiem włącznie) wobec Rosji. Prezes PiS ogłosił w Internecie swoje myśli na ten temat, pani Fotyga – szefowa polityki zagranicznej
PiS – rozesłała ten tekst w języku angielskim do ambasadorów zagranicznych w Polsce, do członków Parlamentu Europejskiego oraz bliżej nieokreślonych „osób opiniotwórcych” (myślę, że chodzi o osoby takie jak np Zbigniew Brzeziński). Niby nie ma w tym nie dziwnego, jak mówi poseł Błaszczak, żyjemy w państwie demokratycznym i każdy ma prawo napisać artykuł, a także go rozsyłać.
ALE prezes nie zdaje sobie chyba sprawy, że ośmiesza siebie i nasz kraj. Siebie, ponieważ jego głęboko niechętny Rosji tekst (do czego ma pełne prawo), jest całkowicie sprzeczny z przesłaniem tego samego prezesa do przyjaciół – Rosjan, które to przesłanie J. Kaczyński wygłosił siedząc na tle pianina etc. Albo więc prezes żywił wtedy ciepłe uczucia wobec Rosji będąc pod wpływem środków uspakajających, to nie powinien był zabierać głosu w sprawach międzynarodowych, albo drastycznie zmienił zdanie, co jest niepoważne. Pamiętajmy, że J.K. chce być w przyszłości premierem…
Jaki jest artykuł prezesa – każdy może przeczytać na stronach PiS. Co uderza w tym tekście, to niekompetencja. Dlatego, jako szef opozycji, kompromituje nasz kraj. Ubolewa on np., że maleje zaangażowanie Amerykanów w Europie, która to Europa zdominowana jest przez duże państwa UE. Tymczasem malejące zaangażowanie USA w Europie ma swoje przyczyny: Skończyła się Zimna Wojna, której front przebiegał przez środek Europy, a poza tym rola dawnych mocarstw, Francji i W. Brytanii, maleje, natomiast rośnie siła i atrakcyjność nowych mocarstw – Chin, Indii, Brazylii. Europa przestała być pępkiem świata. Dla Polski najważniejszym sojusznikiem są Stany Zjednoczone, ale świat widziany z Waszyngtonu wygląda inaczej niż oglądany z Warszawy. Zamiast ubolewać nad spadkiem znaczenia naszej części Europy, warto myśleć nad tym, jak budować Europę silniejszą.
Poza meritum artykułu prezesa, które jest do dyskusji, pozostaje jeszcze fakt rozesłania go do ambasadorów rezydujących Warszawie. Warto pamiętać, że ambasadorowie akredytowani są przy prezydencie Rzeczypospolitej. Wysyłając do nich swój tekst, Jarosław Kaczyński stara się przypomnieć zagranicy, kto tu jest prezydentem prawdziwym, a nie wybranym przez nieporozumienie.
PS. Premier Tusk też się ostatnio nie popisał, mówiąc w rozmowie z Tomaszem Lisem, że „infantylny antyklerykalizm” go nie interesuje. Jak słusznie zwrócił uwagę prof. Radosław Markowski, w sprawie stosunków Państwo – Kościół nie chodzi o antyklerykalizm, bo religii i przekonań nikt nie kwestionuje, ale o to, by Polska była państwem prawa, w którym szanuje się konstytucję, a nie krajem przywilejów, rozdawanie majątku publicznego i fikcyjnych lekcji etyki.