W ogniu dyskusji
Rząd i jego obrońcy lubią powtarzać, że Polska jest jednym wielkim, największym w Europie placem budowy. Może to i prawda, ale warto zauważyć, że Polska znajduje się w ogniu dyskusji.
Zaznaczyć z zadowoleniem, że po kilku latach pewnego zastoju i kręcenia się wokół IV RP, pojawiły się inne, ciekawsze spory. Oto kilka z nich i moje stanowisko.
OFE. Spór Balcerowicz/ Rybiński kontra Boni/Rostowski to pierwsza wielka polemika od lat. Ubolewam, że może ona otworzyć drogę do porażki wyborczej III RP i okazję do recydywy IV RP, ale mimo wszystko ta dyskusja jest doniosła, to prawdziwy spór ekonomiczny i polityczny. Ktoś nie bez racji wyraził się na naszym blogu, że politycy przebrani są za ekonomistów. Powiedziałbym, że nie do końca tak jest, ale jest w tym ziarno prawdy. Balcerowicz i Rostowski są ekonomistami i politykami, ale moim zdaniem w dobrym znaczeniu obu tych słów. Ja należę do tej połowy społeczeństwa, która nie rozumie o co chodzi, nie przyjmuję do wiadomości określeń w rodzaju „skok na emerytury”. Uważam, że co do zasady, doktrynalnie, rację ma Balcerowicz, ale jego program oszczędności jest politycznie nierealny, a uwagi w rodzaju „nędza intelektualna i moralna” – niestosowne. Dopóki nikt nie zaproponuje lepszego wyjścia – uważam, że nie ma lepszej propozycji niż Rostowskiego. Przy wszystkich jej wadach i ryzyku, jakie niesie.
GRACZYK. Chodzi o spór wokół książki o rzekomej współpracy niektórych sztandarowych postaci Tygodnika Powszechnego z SB i z reżimem oraz z systemem w ogóle. Szczegóły mnie nie interesują, ale co do sedna sprawy, to uważam, że „TP” nie miał z „PRL” dużo wspólnego, był ciałem obcym w systemie, dla każdego było jasne, że jest to pismo opozycyjne. Nikt, kto czytał „TP”, nie traktował go jako pisma oficjalnego, „socjalistycznego”, reżimowego. To było pismo o dużym autorytecie, było jak łyk świeżego powietrza, wielu czytelników, podobnie jak ja, pomijało część religijno-kościelną pisma, czytając jedynie polityczną część gazety. Oczywiście, nie ze wszystkim się zgadzałem, ale trudno mi się zgodzić z obniżaniem ówczesnej roli pisma. Dzisiejszy „TP” nie ma z tamtym „Tygodnikiem” wiele, albo nic, wspólnego. Jesteśmy świadkami agonii krakowskich tygodników „Powszechnego” i „Przekroju”. Szkoda.
GROSS. Trwa namiętny spór wokół książki J.T. Grossa i w ogóle stosunku Polaków do Żydów „na obrzeżach Holokaustu”. Co do meritum, są w Polsce znakomici specjaliści, do których mam zaufanie (prof. Engelking – Boni, prof. Grabowski). Trzeba prof. Grossowi podziękować za to, że jego książki przełamały tabu, jakie obowiązywało przez pół wieku. O szczegóły można się spierać. Ja się w ten spór nie angażuję. Mnie wystarczy, jeśli opinia publiczna przyjmie do wiadomości, że byli bohaterowie i były kanalie, a nie tylko ci pierwsi, i były zachowania pośrednie, ani białe, ani czarne, tylko szare. O swoich własnych doświadczeniach i przeżyciach z tamtego okresu, opowiem w książce, którą piszę.
PENSJA H.G.W. Ze zdumieniem przeczytałem w „Gazecie Stołecznej”, że prezydent miasta stołecznego Warszawy zarabia mniej niż 13 tys. PLN miesięcznie i pod względem wysokości zarobków znajduje się na 160. miejsce w ratuszu (bo jej podwładni dostają premie czy nagrody od prezydenta miasta). H.G.W. zarabia tyle, co prezydenci dużo mniejszych miast. Uważam, że to jest absurd, jeżeli coś jest „reliktem komuny” to właśnie taka „urawniłowka”. Biorąc pod uwagę obowiązki i odpowiedzialność za wielomiliardowe gospodarstwo, prezydent Warszawy powinien zarabiać kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie . Tyle, co prezesi największych spółek Skarbu Państwa przed ustawą kominową.
PSIE KUPY. Co roku na wiosnę w tejże „Stołecznej” wraca temat psich kup. Miasto co prawda jest obrane przez cały rok, ale na wiosnę widać to szczególnie. Zdumiewa mnie wiara Redaktora, że ludzi można wychować i będą sprzątać po swych pociechach. Przecież z pod śniegu wyłażą też miliony puszek, butelek i innych śmieci, o które trudno winić czworonogi. Na psie nieczystości jest tylko jedno lekarstwo: podatek od posiadanych psów i przeznaczenie tych pieniędzy na uprzątanie przez odpowiednie służby. Sama kultura nie wystarczy.
***
PS. WODNIK53 pyta, czy Arabia Saudyjska dokonała inwazji Bahrajnu. Z treści i tonu pytania wnoszę, że zdaniem WODNIKA – tak, ale przyznaję bez bicia: Nie wiem. Nie jestem w stanie interesować się wszystkim. Bahrajn musi sobie poradzić beze mnie. Przypomina mi się, co w takich przypadkach mówił Zbigniew Cybulski: „Ja odpowiadam tylko za Kieleckie, Wrocławskie i Łódzkie”.
KAMILA – Dzięki za dobre słowo, do zobaczenia w papierowej „Polityce”.
BĘCWAŁY na blogu. Niektórzy blogowicze mają za złe, że na blogu tolerowane są bęcwały, agresywne, obsesyjne, monotematyczne, w dodatku niezwykle płodne i megalomańskie – bo zarzucają blog swoimi niezliczonymi wpisami. Nie jest tak, że ja tego nie widzę, bądź, że lekceważę to zjawisko, które obniża poziom bloga, a wielu osobom psuje przyjemność czytania i komentowania, niektórych wręcz wypłoszyło. Ubolewam nad tym, ale nie wiem, czy „zbanowanie” (wyproszenie) bęcwałów byłoby dobrym wyjściem. Może lepiej ich po prostu ignorować.