Ofiary trotylu
Główną przyczyną wybuchu w „Rzeczpospolitej” jest – delikatnie pisząc – mieszanka pasji politycznej, przerostu ambicji oraz ekonomicznej walki o życie.
Przez pasję polityczną rozumiem zaangażowanie po stronie opozycji, idące tak daleko, że każdy fakt podważający oficjalną wersję katastrofy smoleńskiej jest na wagę złota, wszystko co dyskredytuje wersję komisji Millera i władz państwowych jest cenne. A takich faktów jest zawsze za mało, apetyt na dołożenie rządowi jest zawsze nienasycony. Gdy faktów brak – lub prokurator generalny prosi o kilka miesięcy cierpliwości – należy je wymyślić. Tak dalece zaangażowane, stronnicze dziennikarstwo doprowadziło do kryzysu w „Rzeczpospolitej”.
Przez przerost ambicji rozumiem taką sytuację, kiedy nawet inteligentny i sprawny dziennikarz, jakim niewątpliwie jest Cezary Gmyz, nie umie się powstrzymać, ograniczyć w swojej interpretacji przesłanek, nie potrafi nałożyć wędzideł swojej fantazji. W zawodzie dziennikarskim ambicje i konkurencja grają dużą rolę, zwłaszcza, gdy media znajdują się w kryzysie, coraz trudniej o pracę, przetrwają tyko najsilniejsi. Redaktor Gmyz, bardzo obrotny, co i rusz przynosił stare i nowe rewelacje, np. o tym, że MSZ Sikorskiego jest „przechowalnią agentów” etc. Źródła redaktora wydawały się dobrze ulokowane i ukryte w służbach dobrze poinformowanych i rozpolitykowanych. Ambicja poniosła go do tego stopnia, że nawet po wpadce z trotylem i gliceryną w samolocie prezydenckim, obstawał przy swoim, z niczego się nie wycofywał, ba, był zadowolony, że redakcja „Rz” w kolejnej wersji oświadczenia wycofała przeprosiny. Co prawda nie ma za co przepraszać, ale redaktor naczelny, Tomasz Wróblewski oddał się do dyspozycji (czytaj zaoferował rezygnację) rady nadzorczej i wydawcy. Jeżeli nie ma powodu – to skąd taki gest? Nazajutrz po wpadce z trotylem, na czołówce „Rz” czytamy: „Prawda za pół roku”. Brzmi to dziwnie, skoro prawda została ogłoszona wczoraj. Niepohamowane ambicje spowodowały naruszenie standardów rzetelnego dziennikarstwa. (Ciekawe, co na ten temat powie Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich z red. Skowrońskim na czele?).
Kolejną przyczyną wpadki „Rz” mogą być realia ekonomiczne, nieustanny spadek sprzedaży i wpływów z ogłoszeń w mediach drukowanych. Pod tym względem „Rz” nie jest wyjątkiem, kryzys objął prawie wszystkich, aczkolwiek szczególnie mocno dotknął „Rz” i jej wydawca masowo zwalniał pracowników. Nie wykluczone, że zwyczajna walka o byt doprowadziła do rozluźnienia kryteriów rzetelnego dziennikarstwa.
„Sensacja” z trotylem to piękny prezent dla polityków. Janusz Palikot, w gorącej wodzie kąpany, natychmiast zażądał dymisji Tuska. Prezes PiS i jego media rozwinęły opętańczą kampanię, mówiąc już wprost o morderstwie, zamordowaniu 96 osób z prezydentem na czele. Język Macierewicza stał się językiem PiS, włącznie z prezesem Kaczyńskim, który jeszcze kilka dni temu występował jako zrównoważony polityk, pełen troski o gospodarkę, politykę prorodzinną etc. Porzucenie wizerunku zatroskanego gospodarza na rzecz wojowniczego mściciela może zaszkodzić pozycji PIS i być korzystne dla Platformy. Niektórzy już mówią, że wyskok „Rz” to była prowokacja Platformy, a prezes dał się nabrać.
Polityka smoleńska PiS przynosi jednak owoce. 1/3 społeczeństwa wierzy w zamach, 2/3 godzi się na komisję międzynarodową. To pierwsze jest smutne, świadczy o tym, jak znaczna część obywateli jest podatna na teorie spiskowe, odporna na argumenty. To drugie (komisja międzynarodowa) stawia rząd przed dylematem – albo będzie przeciwko komisji międzynarodowej i tym samym będzie oskarżany o tchórzostwo, albo wyrazi zgodę – wtedy przekreśli wszystko, czego dotychczas w sprawie przyczyn katastrofy bronił.
Tym samym prowokacja dziennikarska raniła wszystkich, od jej autorów aż po reputację naszego państwa.