Oficerowie płakali
Oficerowie płakali
Co robił młody żołnierz węgierski, Viktor Orban, dzisiaj prawicowy premier, w przeddzień wprowadzenia stanu wojennego w Polsce, w 1981 roku? Osiemnastoletni Viktor odbywał wówczas służbę wojskową, której zresztą serdecznie nienawidził, i która definitywnie zraziła go do komunizmu. Prawicowy dziennikarz polski, Igor Janke, w biografii Orbana („Napastnik”), która właśnie się ukazała, opisuje przygotowania w armii węgierskiej w związku z sytuacją w Polsce.
Orban trafił do wojska w sierpniu ’81. „W 1981 coraz częściej mówiło się o możliwości interwencji Układu Warszawskiego w Polsce – pisze Janke. – Orban trafił do specjalnej jednostki Z., z której w 1968 roku węgierscy żołnierze wyjechali tłumić ‘praską wiosnę’. Wiadomo było, że gdyby wybuchła wojna, czy potrzebna by była zbrojna interwencja, na pierwszą linię trafiliby żołnierze z Zalaegerszeg”.
„11 grudnia, dwa dni przed wybuchem stanu wojennego w Polsce – czytamy dalej – część jednostki przeniesiono do specjalnego obozu przygotowawczego. Dostali ostrą broń, spali w namiotach, były nocne alarmy, czekali w pełnej gotowości. Z tego obozu wyjeżdżało się tylko do walki. Noc z 12. na 13. grudnia była mroźna. Tę noc Viktor Orban spędził z dłońmi zaciśniętymi na zimnym karabinie, czekając na rozkazy. Panowało ogromne napięcie, czuli, że coś się wydarzy, ale nie wiedzieli jeszcze, co. ‘Nie można tego zapomnieć. To było okropne’ – wspomina Orban.
„Fodor (kolega Orbana) zapytał oficerów na co czekają. ‘Czekamy, bo będziemy musieli jechać do Polski’ – brzmiała odpowiedź. Fodor: ‘Dla mnie to była tragedia. (…) Myślałem, że jak pójdziemy na Polskę, zdezerteruję. Bałem się.
Orban: ‘Miałem ogromny dylemat moralny. Co zrobić, jak każą nam jechać? Kochaliśmy Polskę. Jechać do Polski i robić coś przeciwko Polakom, to byłoby straszne. Wiedzieliśmy, że jesteśmy po złej stronie. Co zrobić, jak się jest w armii po złej stronie? (…) Nie widziałem wyjścia z sytuacji’”.
Kiedy okazało się, że nie jadą do Polski, sądzili, że polscy i rosyjscy komuniści załatwili to sami, „niektórzy oficerowie nie wytrzymali, płakali”.
Przytaczam te słowa, ponieważ lada dzień rozgorzeje dyskusja (?) o stanie wojennym, a ten fragment to rzadki obrazek tego, co działo się w armii sojuszniczej i przyczynek do sporów na temat „wejdą – nie wejdą”.