Pomnik Sprawiedliwych
Popieram sprzeciw pani prof. Barbary Engelking (GW 4 IV) wobec pomysłu usytuowania pomnika Sprawiedliwych obok Muzeum Historii Żydów Polskich, co ma zostać ogłoszone ausgerechnet 19 kwietnia. Podzielam pogląd, że Sprawiedliwym bez wątpienia należy się pomnik, ich działania wymagały odwagi i bohaterstwa. Sam dzięki nim ocalałem i zadbałem, by mieli drzewko i medal Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Jednak pomnik w Warszawie nie powinien stanąć w tym miejscu, które opowiada o żydowskim cierpieniu, a nie o Polakach. Ten malutki fragment Warszawy należy do Żydów.
Niefortunny wybór miejsca wypacza sens pomnika – pisze słusznie Barbara Engelking. „Można go w tej przestrzeni odczytać tak, jakby państwo polskie swoim autorytetem deklarowało ostatnie słowo, jak gdyby opowiadało się po stronnie tych, który wypychają do przodu garstkę sprawiedliwych, chowając się za ich plecami i mówiąc dziecinnie: ‘a myśmy pomagali’”.
Postawienie pomnika Sprawiedliwych na miejscu przesiąkniętym żydowskim cierpieniem może być odczytane – zapewne wbrew intencjom pomysłodawców – jako przejaw pychy, która wymaga, by „nasze” było na wierzchu i racja była po „naszej” stronie – pisze prof. Engelking.
Mam natomiast wątpliwości co do ostatniego fragmentu artykułu pani profesor, który brzmi: „Nic nie pomoże: nawet dziesięć pomników, alejka Sendlerowej, ławeczka Karskiego i inne ‘szlachetne’ pomysły nie przykryją prawdy o tym, jak część Polaków zachowywała się w czasie Zagłady. Pomnik Sprawiedliwych nie zetrze z tego miejsca żydowskiego cierpienia i polskiej obojętności”.
Pragnę zauważyć, że funkcją pomnika jest nie tylko upamiętnienie przeszłości, ale także wychowanie obecnego i przyszłych pokoleń, przypominanie o czynach szlachetnych i utrwalanie najlepszych wzorców. Nawet jeśli były udziałem stosunkowo nielicznych.