Po owocach ich poznamy
Witam blogowiczów (i blogowiczki) po urlopowej przerwie. Urlop miałem zmarnowany. Do ostatniej chwili czyhałem przy telefonie, że może jednak zadzwoni, że może jakaś propozycja, jakiś resort, choćby sportu, mi się dostanie, ale niestety, nie byłem katechetą, nie pochodzę ze Skarżyska, nie jestem spółdzielcą ani schetynowcem (zdecydowanie nie!), nie mam zaszczytu znać kogo trzeba, a tym bardziej nie mam zasług, jakie są potrzebne.
Byłem przygotowany odpowiadać na pytania natarczywych dziennikarzy, że „wszystko zależy od pani premier”, ale pies z kulawą nogą mnie nie pytał, więc wracam z podkulonym ogonem…
Brać dziennikarska bardzo się ucieszyła, że podczas prezentacji swojego rządu przyszła premier pomyliła ministerstwo kultury z edukacją. To potknięcie bez znaczenia. Ale już inne potknięcie nie było takie błahe.
Chętnie dałbym Ewie Kopacz sto dni spokoju, ale nie sto dni wolności od krytyki. Tymczasem odpowiedź pani premier (in spe) na pytanie, czy mamy sprzedawać broń Ukrainie, nie była zręczna. Po co pani Kopacz tak często podkreśla, że jest kobietą? Po pierwsze – to widać. Wszak sama pytała dziennikarzy, czy nie widzą różnicy miedzy Tuskiem a nią.
Po drugie – to całkowicie bez znaczenia. Cała ta opowieść, że kobieta chroni dzieci, a mężczyzna choćby z patykiem wybiera się na wojnę, jest seksistowska i bez sensu. Golda Meir czy Margaret Thatcher to nie były gołąbki pokoju. Ewa Kopacz powinna przestać ogrywać swoją kobiecość, przestać kokietować i odwoływać się do seksistowskich klisz. Pani premier ma być szefem rządu, a nie kobietą pełniącą obowiązki mężczyzny.
O składzie rządu powiedziano już wszystko, więc ja tylko podzielę pewne opinie. Pierwsza – to jest rząd wyraźnie partyjny, przede wszystkim przez awans PP. Schetyny, Grabarczyka i Halickiego. Nikt mnie nie przekona, że nie było lepszego kandydata na sprawy zagraniczne niż Grzegorz Schetyna, i na sprawiedliwość – niż „Czarek” Grabarczyk. Nie są to nominacje fatalne, ale symptomatyczne. Można by powiedzieć: „najpierw partia, potem państwo”, gdyby nie fakt, że wielu wyborców uważa, że co jest dobre dla Platformy – to jest dobre dla państwa, bo tylko PO stanowi zaporę dla PiS. To nie jest pogląd pozbawiony podstaw.
Co do Schetyny, to on gafy nie popełni w żadnym języku, gdyż jest mistrzem uników. Grabarczyk podobnie. Są to politycy rozważni, uważni, ostrożni. Te cechy, przydatne – niestety – w bezbarwnej i brutalnej polityce partyjnej, to za mało do kierowania resortem, gdzie trzeba podejmować decyzje, nie wystarczy mówienie na okrągło. (Choć Schetyna od czasu do czasu potrafi wysłać jasny komunikat, np. postulując prawybory na szefa Platformy). Z nominacją Cezarego Grabarczyka wiążę nadzieję na rozmontowanie konserwatywnego duetu PP. Biernacki/Królikowski w ministerstwie sprawiedliwości. To duet o dużych kompetencjach, ale bardziej pasujący do rządu PiS.
Awans ministra Tomasza Siemoniaka to sygnał dla Moskwy (wątpię, żeby powalił Putina) oraz uznanie, że bezpieczeństwo naszego kraju się pogorszyło. Do jakiego stopnia stało się to na własne życzenie, poprzez zaniedbanie armii i zaangażowanie na Wschodzie, to wcześniej czy później stanie się tematem dyskusji.
Niektóre nowe postaci w rządzie, Teresa Piotrowska i Maria Wasiak, występują z paragrafu kobiety–specjalistki, które mają zrównoważyć powołanie do rządu panów działaczy Platformy. Kobieta na czele rządu, w którym jest sześć pań, czyli mniej więcej 1/3, to na Polskę wynik dobry, w skali międzynarodowej nic specjalnego.
Przed nowym rządem stawia się wiele zadań, nawet są oczekiwania planu na najbliższych pięć lat. Moim zdaniem najważniejsze jest to zadanie, które wskazała Ewa Kopacz: odzyskać zaufanie Polaków, gdyż ustępujący rząd tracił zaufanie i był już obdarzony niskim poparciem w sondażach, a to groziło utratą władzy.
Z chwilą kiedy armator został powołany do Brukseli, polski okręt ma nowego kapitana („nową kapitan”) i odświeżoną załogę. A my, pasażerowie, pożyjemy – zobaczymy. Zmiany w rządzie nie budzą entuzjazmu, ale po owocach ich poznamy.
Prezes Kaczyński i jego otoczenie powtarzają, że nowy rząd to „rząd awantury” (chodzi tu chyba także o Radosława Sikorskiego na czele Sejmu). Moim zdaniem bez pomocy PiS awantury wywołać się nie da, a z PiS-em, w opozycji czy u władzy – awantura murowana.
Mamy rok przedwyborczy, więc będzie się działo.