Zawsze wierzymy w happy end
Dwa lata temu personel ogrodu zoologicznego w Kopenhadze zdecydował, że młody, zdrowy samiec żyrafy, znany jako Mariusz, ma zostać zastrzelony, sekcja jego zwłok ma być otwarta dla publiczności, a mięso oddane lwom na pożarcie. Wydarzenie to, które – za sprawą tajemniczego wycieku (uważa się, że ktoś zwiedzający usłyszał rozmowę pracowników) – dostało się do mediów i stało się międzynarodową sensacją. Żyrafa miała zostać zastrzelona w ramach „odsiewu” zwierząt niepotrzebnych. Chociaż podobna praktyka stosowana jest w wielu ogrodach zoologicznych (w 1903 roku w berlińskim zoo uśmiercono przez powieszenie rannego słonia), to raczej dyskretnie i bez rozgłosu. Tymczasem w Danii zwierzęta przeznaczone na śmierć traktuje się jako pomoc naukową dla ludzi oraz pokarm na przykład dla lwów.
Współczesne ogrody zoologiczne mają cztery funkcje: edukacja, konserwacja, badania naukowe i rozrywka (spacer zwiedzających z rodziną). Ogród zoologiczny ma się kojarzyć przyjemnie, z opieką i sympatią. Fakt, że zwierzęta są zabijane i poddawane publicznej sekcji, jest sprzeczny z taką „narracją” – pisze znany dziennikarz Ian Parker w tygodniku „The New Yorker”, na którym opieram tę relację.
Bengt Holst – dyrektor naukowy zoo w Kopenhadze i przewodniczący duńskiej Rady Etyki do spraw Zwierząt – wprowadza dziennikarza w temat. W 2012 roku w stadzie liczącym 7 żyraf urodziła się żyrafa płci męskiej. Zgodnie z polityką zoo nie nadano mu żadnego imienia, aby „nie uczłowieczać” zwierzęcia. Ze względów praktycznych pracownicy mówili o tej żyrafie Mariusz (na cześć jednego ze współpracowników). Stosunek ludzi do zwierzęcia w dużym stopniu określany jest przez ogród zoologiczny. Może ono być ulubioną maskotką i pupilkiem, a może też być siłą roboczą, której zadaniem jest przynieść i wychować potomstwo oraz umrzeć.
Pierwszy wariant (ulubiona maskotka mieszkańców i miasta) Bengt Holst nazywa „disneyowaniem” przyrody. „Uczłowieczanie” zwierząt czyni z nich błaznów. „Dobrze jest przywiązywać się do zwierząt – jak to robią nasi pracownicy. Ale trzeba też być realistami. To nie jest bajka, w której każdy się rodzi i nikt nie umiera” – mówi Holst. On sam podczas licznych wystąpień w mediach nigdy nie używał imienia Mariusz, zawsze mówił per „żyrafa”.
Żyrafa w niewoli może żyć około 25 lat. Problemem Mariusza było to, że urodził się jako samiec. Normalnie młodą żyrafę zabiera się ze stada i przenosi do innego, zanim osiągnie ona dojrzałość seksualną. Ponad 320 ogrodów zoologicznych i akwariów w Europie, zrzeszonych w stowarzyszeniu EAZA, wymienia się zwierzętami pomiędzy sobą. Niektóre zoo utrzymują stada złożone tylko z samców, ale większość ogrodów utrzymuje kilka samic i jednego dorosłego samca (podobnie w przypadku słoni). W rezultacie zapotrzebowanie na samce jest mniejsze. W ogrodach zrzeszonych w EAZA przebywa około 900 żyraf, dobranych według specjalnego klucza. Populacja żyraf na świecie stopniowo maleje (o 40 proc. w czasie 30 lat), dlatego rola ogrodów zoologicznych jest ważna. Ale Mariusz urodził się w czasie obfitości żyraf samców w EAZA, został uznany za „genetycznie nie niezbędnego” i skazany na śmierć, podobnie jak 20-30 innych zwierząt każdego roku w kopenhaskim zoo.
„Mogliśmy znaleźć dla niego miejsce gdzieś poza Europą, może w Chinach – mówi Holst – ale nie możemy rozglądać się po całym świecie za każdym razem, kiedy mamy nadliczbowe zwierzę, a to się dzieje stale. Każdego dnia!”. Największa rzeźnia w Danii jest otwarta dla publiczności. Dania jako pierwsze państwo europejskie zalegalizowała pornografię.
Kiedy wiadomość o zbliżającej się egzekucji (po angielsku używane jest słowo „culling”, tj. sortowanie, odsiewanie słabszych) trafiła do mediów, pojawiły się rozmaite oferty ratunku dla żyrafy, m.in. ze strony prywatnego zoo w Szwecji, rezerwatu w Wielkiej Brytanii oraz Clausa Hjelmbaka, milionera z Los Angeles, który na Facebooku oferował milion dolarów: „Ja was chcę wyciągnąć z tego g…, uratować żyrafę i dać wam furę pieniędzy. Jak śmiecie się nie zgodzić?!”.
9 lutego 2014 roku, przed otwarciem zoo, weterynarz Mads Bertelsen zwabił „Mariusza” kawałkiem żytniego chleba za dom żyraf i zastrzelił pojedynczym strzałem w głowę. Wideo z tego uśmiercenia zostało wyświetlone na konferencji weterynarzy skandynawskich. Ogród został otwarty jak zwykle o 10.00, przed wejściem stała grupka protestujących. Sekcję zwłok wykonał Bertelsen i pewna doktorantka w dziedzinie żywienia zwierząt, która uzupełniła swój zbiór kilkunastu żyrafich przewodów pokarmowych. Świadkami trwającej trzy godziny sekcji byli widzowie, w tym dzieci. Po zakończeniu podjechał wózek elektryczny, którym przewieziono mięso dla lwów i do lodówki.
Na stronie zoo na Facebooku przeważały głosy krytyczne. „Ludzie, którzy tam pracują, sami są »nadwyżką«, powinno się ich zamordować w podobny sposób” – pisał ktoś. Sergiej Donskoj, minister środowiska naturalnego i ekologii Rosji, napisał, że był to „niewybaczalny błąd i potworna zbrodnia”. Gospodarz programu BBC, którego gościem był Holst, zapytał: „Jeżeli pokazujecie małym dzieciom sekcje zwłok żyrafy, to dlaczego nie pokazujecie im zabijania?”. „Ponieważ oglądanie zabijania nie ma walorów edukacyjnych” – brzmiała odpowiedź. „Pokazujemy publiczności, czym jest zwierzę, jaki to jest cud pod każdym względem… I to, że w prawdziwym życiu lwy jedzą mięso, między innymi żyraf”.
Holst zniósł nagonkę z godnością. Poparła go większość duńskich polityków, w tym populistycznej i ksenofobicznej Duńskiej Partii Ludowej („W końcu ktoś zrobił coś dobrego dla Danii. W Kopenhadze większość ludzi uważa, że jajka pochodzą ze sklepu, a nie z kurzej pupy” – powiedziała rzeczniczka tej partii. Wkrótce czytelnicy gazety „Politiken” wybrali go człowiekiem roku. Nawet BBC przyznała, że Duńczycy nie muszą zmieniać świata w Disneyland, w którym nikt nigdy nie umiera.
Nie wszyscy byli jednak zachwyceni tym, co zrobiono z „Mariuszem”. „Dania jest małym krajem, który usiłuje zwrócić na siebie uwagę” – powiedział były attaché kulturalny tego kraju w Waszyngtonie. Rufus Gifford, były ambasador USA w Danii, napisał, że jest zaniepokojony, a wideo było trudne do oglądania. Bronił „disneyizacji”. Określił ją jako formę amerykańskiego optymizmu. „Zawsze wierzymy w happy end” – napisał, ale Departament Stanu polecił mu nie zabierać głosu w tej sprawie.
PS Zaproszenie
Co się dzieje? Dr Małgorzata BONIKOWSKA (dyrektor Centrum Stosunków Międzynarodowych) oraz znani publicyści – Andrzej STANKIEWICZ (Onet, przedtem „Rzeczpospolita”) i Igor JANKE, autor m.in. biografii premiera Orbána, będą naszymi gośćmi w Radiu TOK FM, wtorek, 31 stycznia, godz. 20.05. Zapraszam!