Nadawca: premier Beata Szydło
Bardzo podoba mi się gest pani premier Szydło, żeby napisać list do młodego człowieka, który brał udział w ich wypadku samochodowym w Oświęcimiu.
Zaczyna się dobrze – współczucie, wstrząs, zapewnienie, że wobec prawa wszyscy są równi itd. Gdyby pani premier na tym skończyła, wszystko byłoby pięknie. Gest co prawda spóźniony, bo minister jej rządu, Błaszczak, już przesądził o winie młodego człowieka, rządowa machina informacyjna nie pozostawiała wątpliwości, ale lepiej późno niż wcale. Odrobina empatii w czasach hejtu jest bardzo potrzebna.
Niestety, zamiast skończyć na empatii, premier Szydło ruszyła do ataku i bluznęła porcją oskarżeń pod adresem opozycji, splamiła pozornie prywatny list oficjalną propagandą. Przekreśla to efekt listu, który nie tyle jest naturalnym odruchem ludzkim, ile normalną porcją rządowego PR.
Gdyby premier Szydło chciała wesprzeć młodego człowieka, który został skazany przed procesem, to byłby dobry przykład. W takim przypadku, mając dużo wolnego czasu w szpitalu, premier mogłaby napisać listy do wielu innych osób skazanych i sponiewieranych bez żadnego prawa, w tym do: kilkudziesięciu byłych BOR-owców zwolnionych w ramach gruntownej reformy, kilkudziesięciu generałów i kilkuset pułkowników Wojska Polskiego, byłych ministrów spraw zagranicznych pomówionych o współpracę z obcym wywiadem, ekspertów i członków „Komisji Millera” odsądzonych od czci i wiary, setki dziennikarek i dziennikarzy usuniętych z mediów publicznych, dyrektorów instytucji kulturalnych, takich jak Instytut Książki i Instytut im. Adama Mickiewicza, ofiary „sprzątania” miotłą PP. Błaszczaka, Waszczykowskiego, Macierewicza.
Dalej: dowódców BOR powołanych i odwołanych od wyborów 2015 roku, ofiary rajdu kolumny samochodowej ministra Macierewicza na trasie Toruń–Warszawa, wysokich urzędników Unii Europejskiej i członków Komisji Weneckiej określanych jako ludzie niekompetentni, starzy i bez znaczenia, byłego sekretarza stanu USA Johna Kerry’ego i senatora republikańskiego McCaina, uznanych przez polskie władze za niedoinformowanych, kanclerz Merkel, o której polski polityk nr 1 powiedział, że w jej elekcji brały udział pewne (hm) siły, niewinnych ludzi obrażanych przez czołowych polityków partii pani premier jako „komuniści i złodzieje”, sędziów oskarżanych o to, że są kastą, tych, którzy trzymają się koryta, ludzi drugiego sortu i gorszego gatunku, frankowiczów, którzy nabrali się na puste obietnice kampanii, którą kierowała późniejsza premier, tysiące żołnierzy i oficerów, którzy zostali zweryfikowani, a po latach zdegradowani finansowo, bo przepracowali chociaż jeden dzień w służbie PRL, Donalda Tuska, oskarżanego, że jako przewodniczący Komisji Europejskiej nic nie zrobił dla Polski.
Nie trzeba szukać daleko: wystarczy popytać w szpitalu, w którym przebywa Pani Premier (oby jak najkrócej!), o byłego komendanta Wojskowego Instytutu Medycznego, generała profesora Jana Podgórskiego, i jego losy.
Wszyscy oni i jeszcze wielu innych mają prawo oczekiwać ciepłego listu od szefa rządu. Dodatkowo taki gest poprawiłby kulejące finanse Poczty Polskiej i wizerunek władz.