Dobry morderca, bo nasz
Adam Szostkiewicz na swoim blogu wszechstronnie naświetlił sprawę Janusza Walusia, ale i mnie ten temat kręci. Zwłaszcza „Janusz Waluś a sprawa polska”.
Sympatycy Walusia nie ukrywają swoich motywów. Waluś robił to, co robili żołnierze wyklęci, walczył z komunistami – twierdzą. Taka analogia jest jednak obrazą dla idealizowanych czasami żołnierzy wyklętych. Czyżby oni mordowali bezbronnych ludzi, strzelając im w plecy?
5 maja przed Pałacem Prezydenckim ma się odbyć demonstracja pod hasłem „Wolność dla Janusza Walusia, ostatniego żołnierza wyklętego”. W odróżnieniu od prawdziwych żołnierzy wyklętych, których postępowanie jest przedmiotem wielu badań i sporów oraz oficjalnego kultu, sowicie finansowanego przez państwo, czyn Walusia nie budzi wątpliwości: z zimną krwią zamordował Chrisa Haniego, czarnoskórego bojownika z apartheidem i jednego z przywódców Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej.
Czy jednak życie takich ludzi jest nic niewarte? Hani, weteran walki z rasizmem, szkolony za granicą partyzant, odgrywał ważną rolę w rozmowach na temat zakończenia apartheidu. Jego zabójstwo, zorganizowane przez rasistowską prawicę, mogło wywołać rozruchy i nieobliczalne skutki. O to właśnie chodziło, o „uratowanie apartheidu”.
„Kraj znalazł się na krawędzi katastrofy. To morderstwo popełnione z zimną krwią zaszokowało nas i świat. Teraz jest czas, aby wszyscy mieszkańcy RPA sprzeciwili się tym, którzy chcą zniszczyć to, za co Chris Hani oddał życie – za wolność dla nas wszystkich” – mówił Nelson Mandela.
Waluś został skazany na karę śmierci, a po jej zniesieniu na dożywotnie więzienie. Wkrótce, po odbyciu 15 lat kary, mógłby zostać zwolniony warunkowo i deportowany do Polski. Zabiegają o to jego sympatycy, wśród nich parlamentarzyści Kukiz’15, prof. Jan Żaryn, członkowie CEP (narodowo-prawicowe Centrum Edukacyjne Powiśle), a nawet kibice Legii, bardzo czuli na punkcie fair play, którzy wywiesili transparent: „Janusz Waluś – czekamy szybkiego powrotu, bracie”.
Morderca z Polski szybko staje się przedmiotem kultu jako „ostatni żołnierz wyklęty”, ma swoich zwolenników, którzy pozostają z nim w stałym kontakcie. Polscy obrońcy Walusia to zapewne ludzie wierzący, przykładnie chodzą do kościoła, są za wolnością przekonań i za dekalogiem, zwłaszcza „nie zabijaj” jako prawica i konserwatyści. Chyba że chodzi o Murzyna i komucha.
5 maja sąd w Pretorii ma zdecydować o jego przedterminowym zwolnieniu – informuje „Gazeta Wyborcza” – jedyna, która śledzi sprawę Walusia. W Polsce rodzi się kult zabójcy, bo cóż takiego złego on zrobił? Zastrzelił czarnego i czerwonego zarazem. Należy mu się pomnik, najlepiej na Kolumnie Zygmunta lub w innym eksponowanym miejscu. To dobry morderca, bo nasz.