Szydło: Kto opłacił Ziemkiewicza?
Nieoceniona premier Szydło powiedziała w wywiadzie, że ostatnia fala protestów przeciwko zmianom w sądownictwie „tak samo jak słynny już pucz w Sejmie w grudniu ubiegłego roku” była to „dobrze wyreżyserowana i dobrze opłacana akcja, mająca uderzyć w polski rząd”. („Nie zmienia to faktu, że sporo osób protestowało, bo ma inne zdanie niż my”).
Chociaż premier przy lada okazji odmienia przez wszystkie przypadki słowa „Polki i Polacy”, to tak naprawdę musi być kiepskiego zdania o rodakach, jeśli sądzi, że skoro demonstrują, to za pieniądze. Czyżby sądziła po sobie? Czyżby uczestnicy miesięcznic też modlili się za srebrniki? Czyżby „Polki i Polacy” nie mogli mieć własnego zdania i go samowolnie wyrażać?
Jeśli tak, to zwracam uwagę pani premier na małe, ale wysoce szkodliwe grono tzw. dziennikarzy niepokornych, dawniej wobec Tuska, a ostatnio (nie wiadomo, za czyje pieniądze) wobec partii i rządu Kaczyńskiego. Znany publicysta, Rafał A. Ziemkiewicz, pisze w tygodniku Lisickiego: „Po dwóch latach pisowska rewolucja wyraźnie grzęźnie” (tu następują przykłady: podatek od sklepów wielkoprzemysłowych i banków, reforma mediów publicznych i sądownictwa etc.). „Nic się nie udaje”. Zamiast zmian mamy zmiany kadrowe, „nominowanie lepiej sprawdzonych pod kątem lojalności”.
„Nieskrywana chęć wzięcia całego środowiska (prawniczego – D.P.) na polityczną smycz oczywiście musiała się spotkać z reakcją – zamiast wykorzystać naturalne antagonizmy, PiS zjednoczył je przeciwko sobie (…). Zaburzył też poczucie bezpieczeństwa zwykłych wyborców…”.
Odpowiedzią PiS był „propagandowy atak na sędziów jako takich”. Mają 100 proc. racji moralnych, więc mogą działać „w żadnym trybie”. „Aberracją” nazywa Ziemkiewicz pielęgnowanie urazów i odwet za doznane dawniej upokorzenia. Reakcję na prezydenckie weta autor nazywa „histerią”. Branie sędziów na krótką smycz i karanie ich za nieposłuszeństwo – to dla Ziemkiewicza „obłęd”. Zwalanie winy za własne nieposłuszeństwa na „ciemne siły – patologiczne elity i kasty”, Sorosa i jego NGO, Niemców i „Ucho prezesa” itp. – prowadzi do otwarcia coraz to nowych frontów i zmniejsza szanse powodzenia.
„PiS sam kręci sobie bat na własne plecy”, chce wszystko kontrolować tylko dla dobra Polski i Polaków. Jeśli „dalej będzie ubliżać od ubeckich wdów i płatnych zdrajców, to w końcu zdoła zniechęcić wyborców do siebie” – ostrzega jeden z czołowych publicystów IV RP.
Głos Ziemkiewicza nie jest odosobniony. Niedawno inny lider środowiska niepokornych, Bronisław Wildstein, nie zostawił suchej nitki na telewizji publicznej, a Łukasz Warzecha ostrzegał, że prymitywna polityka historyczna kształci „barany”. Są jeszcze inne przykłady, że argumenty podnoszone dotychczas przez opozycję czy środowiska niezależne, np. prawnicze, nie były wyssane z palca, nie zawsze trafiają w próżnię, ba, gorliwi obrońcy „dobrej zmiany” zaczynają powolutku przekształcać się w jej krytyków.
Rzeczą premier Szydło i jej służb jest wykryć, kto ich reżyseruje i kto im za to płaci.