Precz z unijną szmatą
Od pewnego czasu na Żoliborzu (a może nie tylko na Żoliborzu) mówi się o tym, że zrywane są flagi Unii Europejskiej, wywieszane obok flag polskich przez niektórych mieszkańców. Początkowo sądziłem, że to kolejna histeryczna plotka totalnej opozycji.
Kiedy jednak zniknęła unijna chorągiewka sprzed domu moich przyjaciół – przestałem mieć wątpliwości. Oczywiście, zawsze można powiedzieć, że zrywanie unijnych flag to prowokacja totalnej opozycji, Trzaskowski i Petru krążą po Żoliborzu i pod osłoną nocy robią polityczne porządki na ulicach, ale moim zdaniem opozycja jest zbyt mądra i leniwa, żeby kraść i niszczyć unijne flagi. Dziś, kiedy z naszego domu zniknęła wroga chorągiewka, nie widzę już żadnego alibi.
Tym bardziej że na blogu Matyldy Kozakiewicz znajduje się opis rabunku flag unijnych na Żoliborzu, gdzie mieszka jej mama. Mama widziała, jak o trzeciej w nocy trzej zakapturzeni faceci zrywali unijne flagi, a w jej domu posunęli się jeszcze dalej: wyrwali flagę z metalowym uchwytem i tynkiem. „Tej nocy zniknęły też wszystkie inne europejskie flagi z okolicy” – pisze pani Kozakiewicz. „W tym i moja” – dodam.
Przypomnijmy, że znikanie unijnych flag zaczęło się od sali konferencyjnej Kancelarii Premiera, skąd po wyborach 2015 r. (na pewien czas) zniknęły unijne flagi, premier Szydło wystąpiła jedynie na tle barw narodowych. Obecnie powrócono do status quo ante, ale antyunijna histeria rozkręca się z każdym dniem. „Europo, powstań z kolan, obudź się z letargu, bo w przeciwnym razie będziesz opłakiwać swoje dzieci” – apeluje szefowa polskiego rządu. Prezes Kaczyński wyobraża sobie Polskę jako samotną „wyspę wolności i tolerancji”. Europoseł i intelektualista PiS mówi, że „w każdej chwili możemy zostać oszukani” przez Unię. Królowa PiS, profesor Pawłowicz, nazywa unijną flagę „szmatą”.
Chociaż badania wskazują, że ogromna większość społeczeństwa jest za obecnością Polski w Unii Europejskiej, to jest prawie pewne, że ta kampania nienawiści wobec „brukselskich elit”, „urzędników unijnych, którzy zagrażają naszej suwerenności”, „adiutantów Berlina i kanclerz Merkel” – nie pozostanie bez śladu. Podobnie jak zyskują zwolenników populiści i ugrupowania ekstremalne, również mogą rosnąć w siłę „uniożercy”. Mogą to robić dla draki, na przekór lub z przekonania, że Polska musi być wolna od Unii i oczyszczona z wszelkich jej symboli.
Być może czują się spadkobiercami tych, którzy malowali na murach symbole oporu – kotwicę i solidarycę? Kto ich wyprowadzi z błędu? Rząd, który szuka konfliktu w Europą i z Niemcami? Szkoła? Media publiczne? Na razie bojówki zrywają unijne flagi, ale obawiam się, że to nie jest ich ostatnie słowo.