Kidawa kontra Błońska?
Hiobową wieść przyniósł Andrzej Stankiewicz, znany i ceniony publicysta Onetu. Platforma nie ma kandydatów do prawyborów. Poza Małgorzatą Kidawa-Błońską nie zgłosił się nikt, a to oznacza kompromitację samej idei prawyborów w PO, do której bardzo przekonany był przewodniczący Schetyna, teraz namawiający kandydatów. Sama MK-B nie będzie ścigać się ze sobą. Podobno bliski decyzji jest Radosław Sikorski (ja już wiele lat temu pisałem, że nosi buławę marszałkowską w plecaku), ale to było dawno i musiałby ostro zaatakować Kidawę, żeby ją pokonać, a to nie zaskarbi mu poparcia.
Marszałek Senatu prof. Grodzki byłby dobrym kandydatem, gdyby nie obowiązki w Senacie, które niedawno podjął i nie może się ośmieszać. Mógłby zgłosić się sam… Schetyna, ale on jest niewybieralny. Wybór Tomasza Grodzkiego (choć minimalną większością), to sukces, dzięki któremu Schetyna może przetrwać do maja, a nawet nieco dłużej, ale wtedy byłby już syndykiem masy upadłości Platformy, którą będzie odbudowywać nowe pokolenie – Budka, Nitras i inni. Wygląda więc na to, że Stankiewicz ma dobre rozeznanie. Prawybory są pod znakiem zapytania.
Co robić? Uciekać do przodu. Jak najszybciej eksponować Kidawę-Błońską, wyposażyć ją (drobiazg!) w prosty, dobry program oraz przeprowadzić kampanię z prawdziwego zdarzenia. Jedno i drugie jest mało prawdopodobne, ale innej szansy nie ma. Wbrew obiegowym opiniom Andrzej Duda, choć ma dużo za uszami, nie jest łatwy do pokonania. Choć w żadnym razie nie nadaje się na głowę państwa, ma atuty – doświadczenie wyborcze, pieniądze, media publiczne, machinę PiS, Kościół. W II turze może wygrać, jego szanse oceniam – niestety – najwyżej. Niestety, bo to już ostatnia szansa powstrzymania niedobrej zmiany.