Ambasador Polski czy partii?
Zażenowanie to uczucie, jakie człowieka ogarnia, kiedy dowiaduje się o wyczynach prof. Andrzeja Przyłębskiego, ambasadora RP w Niemczech.
Co pewien czas wydaje on z siebie gniewne okrzyki pod adresem mediów „głównego nurtu” w obu krajach. W normalnej ambasadzie węszenie w mediach to zajęcie II sekretarza lub najwyżej attaché prasowego. A ambasador zazwyczaj zabiega o zrozumienie lokalnych mediów dla sprawy polskiej. W Berlinie jest inaczej.
Ambasador RP został zaproszony przez Federalny Związek Towarzystw Niemiecko-Polskich do wystąpienia na dziesiątej, jubileuszowej uroczystości wręczenia nagrody Dialogu. Jest to poważna nagroda, której laureatami byli m.in. abp Henryk Muszyński, znany pisarz austriacki Martin Pollack i publicysta, germanista Adam Krzemiński. W tym roku laureatem nagrody został prof. Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich.
Jak pisze Bartosz T. Wieliński („GW”), ambasador nie tylko odmówił przyjęcia zaproszenia, ale i uzasadnił swoją decyzję na piśmie. Działalność polskiego rzecznika powoduje, że polski ambasador nie może się stawić. „Prof. Bodnar podczas swojego urzędowania – czytamy – czynił wszystko, by spowolnić konieczne reformy wdrażane przez demokratycznie wybrany parlament i jego emanację, rząd”. Prof. Przyłębski wymienił m.in. krytycyzm RPO wobec prób podporządkowania sądownictwa politykom czy pozbawienie immunitetu sędzi Beaty Morawiec, prezes Stowarzyszenia Sędziów Themis, która ośmieliła się pozwać do sądu samego ministra Ziobrę. Przyłębski wymienia przyczyny pozbawienia immunitetu rzekomo po to, aby sędzia Morawiec – jak każdy obywatel – mogła stanąć przed sądem w wytoczonej jej sprawie korupcyjnej. „W tle są dobrze udokumentowane zarzuty korupcyjne” – pisze ambasador. Nasuwa się pytanie, jakim prawem ambasador RP w liście na oficjalnej papeterii ambasady pozwala sobie na komentowanie toczącej się sprawy sądowej i materiału dowodowego. Jakim prawem polski ambasador dyskredytuje polskiego rzecznika i polską sędzię?
„Takiego afrontu ze strony przedstawiciela Polski jeszcze nie było” – mówi „Wyborczej” osoba znająca kulisy sprawy. Prof. Przyłębski zapomina widocznie, iż teoretycznie jest ambasadorem Polski, a nie PiS. Wychwala rząd i gromi opozycję, atakuje dziennikarzy niemieckich krytycznych wobec władz w Polsce, notorycznie pierze polskie brudy w niemieckiej balii. Kilka dni temu polska ambasada – czytamy dalej w „GW” – potępiła artykuły najważniejszych gazet codziennych („Sueddeutsche Zeitung” i „Frankfurter Allgemeine Zeitung”) o odebraniu immunitetu sędzi Morawiec. „Bezczelność niemieckich mediów głównego nurtu przekracza wszelkie granice” -oświadczył Przyłębski.
Ciekawe, co by powiedział, gdyby to ambasador innego kraju w Polsce mówił o „bezczelności” polskich mediów, wygrażał polskim dziennikarzom i szkalował Rzecznika Praw Obywatelskich swojego własnego kraju, który reprezentuje, przed polską publicznością. Pozostaje nadzieja, że zainteresowani rozumieją, iż prof. Przyłębski nie podlega normalnym kryteriom i nie jest ambasadorem wszystkich Polek i Polaków.
Zaproszenie
Profesor Marcin Matczak (znany prawnik, profesor UW, a także świetny publicysta) oraz redaktor Adam Krzemiński (germanista i wieloletni głos „Polityki” w sprawach niemieckich) będą naszymi gośćmi w TOK FM w niedzielę 25 października – jak zwykle o godzinie 10:05.