Różnica kulturowa
W mediach pojawiła się plotka, jakoby PiS po przejęciu wydawnictwa Polska Press (24 gazety codzienne i inne media) zamierzał przejąć dziennik „Rzeczpospolita”. Moim zdaniem niepotrzebnie, ponieważ pytania skierowane do prezesa Kaczyńskiego w wywiadzie w „Rz.” (21 grudnia) świadczą o tym, iż wicepremier nie musi się z tej strony niczego obawiać. Ale mniejsza o pytania – ważne są odpowiedzi.
Po pierwsze, suwerenność. Nie oddamy ani guzika. „Nie będziemy ustępować, nikomu się nie podporządkujemy”. Hasło brzmi dumnie, ale tylko w sferze ogólników. Co by polski rząd zrobił, gdyby 25 państw unijnych postanowiło ominąć Polskę i Węgry, utworzyć własny fundusz? Dziennikarz nie pyta – prezes nie mówi.
Po drugie, precz z federacją. Kaczyński jest zdecydowane przeciwko Europie federalnej, jednemu superpaństwu złożonemu z państw członkowskich. Nie może być wspólnego państwa europejskiego, bo nie ma „demosu” (ludu) europejskiego. Tak jest. Zgoda. OK, ale czy prezesowi nie chodzi przede wszystkim o to, żeby nie było wspólnoty wartości, tej całej gadaniny o trójpodziale władz, niezawisłych sądach etc.? Wizja państwa scentralizowanego i autorytarnego oznacza dla Kaczyńskiego dominację władzy wykonawczej, minister sprawiedliwości i prokurator generalny robią, co chcą: powołują i odwołują, awansują i degradują, nie podlegają kontroli, patrz Srebrna i inne afery.
Po trzecie, źle się dzieje w Unii Europejskiej, traktaty nie są przestrzegane, mamy do czynienia z „miękkim totalitaryzmem”. Zgadzam się, ale zapewne co innego mamy na myśli. Dla mnie „miękki totalitaryzm” to np. taki, który narzuca jedną wersję historii wszystkim: szkołom, muzeom, filmom za państwowe pieniądze, mediom, stypendystom, instytutom pamięci etc.
Po czwarte, w Polsce „są sądy politycznie uzależnione od opozycji” (!!!). Większej herezji dawno nie czytałem. Dla prezesa, jeżeli sąd orzeka nie po jego myśli, to jest uzależniony od totalnej opozycji. Tylko sądy à la Ziobro i PiS są niezawisłe. Kaczyński zapowiada ciąg dalszy reformy sądów i sędziów, czyli dalszą czystkę.
Po piąte, pomiędzy PiS a Platformą jest „gigantyczna różnica kulturowa”. Kaczyński lubi mówić o swojej wyższości kulturowej, Tusk jest wychowany na podwórku, a on na inteligenckim Żoliborzu etc. Moim zdaniem obaj są inteligentami, ale o różnych poglądach i proweniencjach. Jeden jest liberalnym demokratą, a drugi narodowym autokratą.
Po szóste, koalicja PiS-PSL jest do wyobrażenia. „To dobra zmiana dla tych, którzy popierają PSL”. Tym samym Kaczyński rozgrywa Kosiniaka-Kamysza oraz szantażuje Ziobrę i Solidarną Polskę. Oznaczałoby to przesunięcie PSL w prawo i samobójstwo ludowców, ale o to przecież chodzi.
Po siódme, „złamanie ręki jest nadużyciem (!) i trzeba z tego wyciągnąć wnioski”, ale demonstracje były „skrajnie szkodliwe”, złamały „pewne reguły kulturowe”. „Bez wątpienia prowadziły do wielu zachorowań, a także do przypadków śmiertelnych”. O ile sobie przypominam, to mniej więcej dwa tygodnie po 22 października minister zdrowia przyznał, iż nie było wzrostu zachorowań. Prezes tkwi „w mylnym błędzie” lub – co bardziej prawdopodobne – wprowadza opinię publiczną w błąd. Od kiedy to złamanie ręki bezbronnej kobiecie przez uzbrojonego policjanta jest „nadużyciem”? O ile to jest nadużyciem, to co to jest brutalność? Nadużycie czy bestialstwo – to jest ta gigantyczna różnica kulturowa.
PS Wszystkim Blogowiczkom i Blogowiczom życzę chwili wytchnienia od polityki i innych wirusów!