Dał nam przykład Adam Bodnar
15 kwietnia 2021 r. skończył się prawdziwy urząd Rzecznika Praw Obywatelskich, w Sejmie, w Trybunale narodziła się jego atrapa. Jeszcze tylko jeden bój – o zgodę Senatu – i ostatnia niezależna instytucja państwa polskiego zostanie pożarta przez potwora z Nowogrodzkiej. Ale to nie koniec wojny.
Adam Bodnar apeluje, żeby nie opuszczać rąk. Teraz czas na wolną część mediów, uczelnie, świat nauki, no i na nieustającą walkę o sądy. Bitwa o sądy trwa cały czas – patrz zawieszenie przez sąd zakupu wydawnictwa Polska Press przez Orlen, decyzja, że sędzia Juszczyszyn ma prawo do orzekania, czy zwolnienie z aresztu wydobywczego Sławomira Nowaka oraz inne decyzje nie po myśli nienasyconej władzy.
Rozwydrzeni właściciele IV RP kpią sobie z wolnych sądów. Prezes Orlenu, cudowne dziecko PiS, już ogłosił, że wyroku w sprawie Polska Press nie uszanuje. Także prezes sądu w Olsztynie Maciej Nawacki (ten sam, który w chamskim geście na oczach autorów porwał rezolucję sędziów) oświadczył, że nie wyobraża sobie powrotu Juszczyszyna do orzekania. Nie wyobraża sobie, biedaczek! Obóz rządzący nie zasypia gruszek w popiele. Wczoraj za publiczne pieniądze kupił sobie koncern medialny Polska Press, a dziś na jego czele siedzi już Dorota Kania ze stajni PiS. Była Polska Press, będzie Partia Press. Tylko patrzeć, jak popłyną ogłoszenia i reklamy – za państwowe pieniądze do partyjnej kasy.
Wojnie polsko-polskiej pomiędzy obrońcami demokracji a jej dusicielami nie ma końca. Podobnie na innych frontach, na Węgrzech, w Turcji; we Francji skrada się Le Pen, we Włoszech nowy sojusznik PiS Mateo Salvini. „Zrobiliśmy za mało, żeby ocalić demokrację” – mówi Bodnar w wywiadzie Anity Karwowskiej („GW”). Bodnara walka o wolność i prawa obywatelskie nie kończy się 15 lipca, kiedy przestanie być Rzecznikiem – zapowiada on sam.
A nasza walka? Bodnar mówi, że nie spocznie. Obca mu jest logika bezradności, która jest usprawiedliwieniem własnej bezradności. Jako przykład podaje reakcję (a raczej jej niedosyt) środowiska dziennikarskiego na wieść o sprzedaży grupy Polska Press Orlenowi. W zasadzie była to reakcja w stylu „kupują, to kupują”. Kiedy Bodnar ostrzegał, że to zagrożenie dla wielu redakcji – nie otrzymał wystarczającego wsparcia. „Czy mając jeszcze przestrzeń do aktywności obywatelskiej, wykorzystujemy ją jak należy? Czy robimy wszystko w obronie demokracji i praw człowieka?” – pyta retorycznie. Czasami chyba zbyt łatwo godzimy się z rzeczywistością, robimy za mało, żeby ocalić demokrację w Polsce, zbyt łatwo oddajemy pole.
Apel Bodnara jest jak najbardziej na czasie, coraz częściej ogarnia nas poczucie rezygnacji i zniechęcenia. Trudno się dziwić. Publicystyce brak żaru, jest chłodna, liczy, ile głosów będzie miał Kaczyński sam, bez Solidarnych i Porozumienia, jakie oni mają szanse pozbawieni parasola PiS. Liczą procenty, miejsca w Sejmie, w Senacie, w samorządach, w Rzeszowie. To też potrzebne, ale księgowi nie porwą widzów, słuchaczy, czytelników. Ogromną rolę w mediach niezależnych grają dziennikarze śledczy. To one i oni, demaskując kolejne afery i fałszerstwa, kruszą bunkier władzy, dostarczają amunicji niezależnym mediom. Więcej niż słowa ważą fakty.
Bitwa o urząd Rzecznika jest przegrana, ale Adam Bodnar wygrał. Na polskiej scenie politycznej pojawiła się postać pierwszej wielkości.