Jak ulepić nowego człowieka
Gorąco polecam książkę „Jak wychować nazistę” (Znak). Autor, Amerykanin Gregor Ziemer (1899–1982), studiował w Niemczech, w latach Trzeciej Rzeszy był dyrektorem liceum amerykańskiego w Berlinie. W tym czasie, za zgodą władz, dokonał wielu obserwacji i zgromadził bogaty materiał na temat edukacji w hitlerowskich Niemczech – od urodzenia do studiów wyższych.
Został nawet przyjęty przez ministra nauki, edukacji i kultury narodowej Bernharda Rusta (popełnił samobójstwo 8 maja 1945 r. na wieść o kapitulacji Niemiec). „Niemiecka szkoła w Trzeciej Rzeszy jest integralną częścią narodowosocjalistycznej organizacji życia. Ma swoją misję (…), która polega na kształtowaniu i formowaniu narodowosocjalistycznej jednostki zgodne z rozkazami Partii” – pisał Rust w podręczniku dla nauczycieli.
Jest to ciekawa praca dotycząca formowania nowego człowieka w państwie, w którym każdy ma swoją rolę. Mężczyzna ma wojować, kobieta ma rodzić kolejnych wojowników. Uczyć się przesadnie nie ma po co, ważne, żeby wierzyć w Führera. Dla mnie książka tak ciekawa, że postanowiłem zachęcić blogowiczów(-ki) do lektury i wypisałem fragmenty dotyczące wyższych uczelni. Książka bardzo dziś w Polsce aktualna, wszak i u nas trwa rewolucja edukacyjna. Może kogoś zainteresuje.
Kursy o numerach 1-76 na uniwersytecie nazywają się Nauka o religii. Wedle jednego z przyjaciół autora, dra Bernharda Rosta z kadry teologicznej, dwadzieścia trzy z nich dowodzą złowrogiego wpływu Hebrajczyków na religię. Osiem dotyczy architektury kościelnej, dziewięć nazwanych filozofią religii, dowodzi, ze wiara narodu w jego przywódcę jest najlepszą z możliwych religii, jedenaście omawia historię religii, „w rzeczy samej żałosną”. Nigdzie w nazistowskich Niemczech nie jest wykładana żadna staromodna teologia.
Kursy 77-175 należą do programu nauk politycznych poświęconych prawu. Pięćdziesiąt z nich wyjaśnia prawa nazistowskich Niemiec. Dwanaście omawia prawa innych państw, z tego jeden prawa Nowego Jorku.
Kursy 176-273 są ekonomiczne, ponad połowa zajmuje się nowym systemem gospodarczym nazistowskich Niemiec.
To, jak silnie reżim nazistowski naciska na tworzenie superrasy, jasno pokazuje fakt, że kursy 274-658 są poświęcone każdej możliwej dziedzinie medycyny, higieny, eugeniki, prawa dziedziczności oraz kultury rasowej.
Doktor Schroeder, który zabrał mnie na spotkanie z chłopcem pragnącym umrzeć za Hitlera, był w stałym kontakcie z Wydziałem Medycznym uniwersytetu. Powiedział mi, że każdy z 384 kursów medycyny ma podkreślać wyższość rasy nordyckiej.
Powiedział także, że starsi profesorowie medycyny, prowadzący ważne badania nad rakiem, chorobami mózgu i kości, byli zrozpaczeni. Studenci przychodzili na zajęcia „w kratkę”, interesowały ich tylko chirurgia i medycyna wojskowa.
Wydział filozoficzny, dawniej najważniejszy na Uniwersytecie Berlińskim, został ograniczony do 453 zajęć, w tym lektoratów, kursów z literatury, kultury i dziennikarstwa. 29 z tych kursów poświęcono plemionom germańskim, 22 Prusom, 14 Afryce. Ameryka została zaszczycona dwoma kursami literatury amerykańskiej. Na jednym słyszałem jak student podyplomowy bronił długiej pracy dowodzącej, że Thomas Paine był antysemitą, na drugim dowiedziałem się, że Mark Twain był niewinną ofiarą kapitalizmu.
Rolnictwo i ogrodnictwo wykładano na 168 kursach.
Ponieważ doktor Wilhelm Krueger, młody nazistowski rektor Uniwersytetu Berlińskiego, jest z zawodu weterynarzem, uczelnia oferuje 86 kursów specjalistycznych dla weterynarzy – niemal o 1/5 więcej niż wydziały filozofii, sztuki, kultury i języków razem wzięte.
Autor odwiedził pięć uniwersytetów, w tym Heidelberg i Getyngę. Na wszystkich panowała atmosfera obozów wojskowych. Wszyscy znani mu profesorowie, wchodząc do sali wykładowej, witali się hitlerowskim pozdrowieniem. Jedynym wyjątkiem był pewien stary pedagog dr K., wcześniej profesor Uniwersytetu Minnesoty. Młody nazistowski nauczyciel, który go później zastąpił, powiedział Ziemerowi, że partia nie chciała marnować energii na takiego starego grzyba i wysyłać go do obozu koncentracyjnego, więc został „emerytowany”.
Wierzcie mi – warto przeczytać i przemyśleć.