Nic się nie stało, Polacy?

Kilku autorów, m.in. Tomasz Lis, podnosiło kwestię braku żałoby mimo dziesiątków tysięcy zgonów z powodu pandemii. W Polsce, gdzie katastrofa potrafi wywołać ogólnonarodową traumę, gdzie sprowadza się do kraju prochy sprzed stu lat, krwawe żniwo zarazy traktowane jest raczej statystycznie niż merytorycznie.

20 tys. zarażonych („nowych przypadków”) i czekamy, co przyniesie jutro. Prezydent, człowiek, który nie zaskakuje nas głębszą refleksją, ani razu nie ogłosił żałoby narodowej. Kościół, który dysponuje gigantycznymi budowlami i wielkim doświadczeniem w organizowaniu zbiorowych przeżyć – po prostu śpi. Codzienne znikanie setek istnień ludzkich traktowane jest bez wrażenia i bez wzruszenia.

Mało też rozważa się, dlaczego mamy stosunkowo niski odsetek mieszkańców wyszczepionych i alarmująco wielką liczbę zgonów. W tej pierwszej sprawie widzę szereg przyczyn, m.in. stosunkowo niską kulturę, higienę, czystość. Nasza służba zdrowia bije rekordy poświęcenia, ale też rekordy improwizacji. Spośród krajów postsocjalistycznych najlepszą opiekę zdrowotną mają Czechy, co nie dziwi, bo to najbardziej rozgarnięty kraj wśród dawnych demoludów. I one też wydają na ten cel najwięcej.

Skuteczność leczenia raka jelita grubego wynosi w Polsce 78 proc. przypadków, przeciętna dla Unii – 87 proc. Odpowiednio rak piersi 77 i 83 proc., rak prostaty 53 i 60 proc. Nie wspominam już o katastrofalnym braku lekarzy i pielęgniarek – drugie miejsce od końca. Ostatnia jest Grecja. Pomijam inne przyczyny, takie jak spożycie alkoholu, palenie tytoniu, nawyki odżywiania, zatrucie środowiska.

Tragedia rozgrywająca się dzisiaj na całym świecie, w tym i w naszym kraju, wymaga głębokiego namysłu. Co robiliśmy i robimy źle? Według badań, na jakie trafiam od czasu do czasu w mediach zachodnich, największe perspektywy rozwoju, miejsc pracy, koniunktury ma przed sobą ochrona zdrowia czy, szerzej, przemysł zdrowia. Nie ma co czekać, aż groby porosną trawą. Trzeba zmienić nasze priorytety. Jesteśmy to winni tym, którzy odeszli, i tym, którzy przyjdą po nas.