Za głosem serca
Przejście posła Sławomira Kopycińskiego nazajutrz po wyborach z SLD do Palikota to żenada, zjawisko pożałowania godne. SLD, choć grozi mu degradacja klubu do koła poselskiego, ma jedno na pociechę: że pozbyło się posła bez charakteru. Na oczach całego kraju, w przede wszystkim swoich wyborców, poseł Kopyciński popełnił harakiri. Jeszcze we wrześniu było mu daleko do Palikota, wygadywał na niego okropne rzeczy, a kilka tygodni później, na konferencji prasowej wynosił go pod niebiosa. Jak tak można? Czy ludzie nie mają wstydu? Przecież nawet rozstać się trzeba umieć. Palikot dużo moralizuje, mówi o państwie obywatelskim itp., ale cóż to za obywatel ten Kopyciński?
Poszedł drogą utartą przez Bartosza Arłukowicza, ale ten przynajmniej mógł dorobić sobie alibi, że Napieralski go marginalizował. Ale Kopyciński nie ma alibi. Najzwyczajniej w świecie ucieka z tonącego okrętu SLD na pokład Palikota. Może ktoś powiedzieć, że nikt nie ma obowiązku iść na dno z partią, która urządziła mu i sfinansowała kampanię, ale gdyby to nastąpiło po jakimś czasie, po jakiejś próbie, jaką podjął Kopyciński żeby ratować swoją partię. Ależ gdzie tam. Kiedy okazało się, że SLD dołuje, poseł przeniósł się do RPP i tam zamierza realizować swoje lewicowe ideały. Jakie to ideały ma na myśli poseł Kopyciński? Lojalność? Solidarność? Słowność? To wszystko zostało przez niego podeptane.
Piszę o tym, chociaż pos. Kopyciński ani mnie ziębi, ani grzeje. Jeszcze jeden młody cwaniak, który nie przejmuje się zasadami. Niestety, nie on pierwszy ani ostatni. Trwa sezon na pozyskiwanie, przejmowanie, transfery, odbywają się zakulisowe rozmowy. Kiedy chodzi i rozmowy poważne, o budowanie koalicji, o wsparcie bez wchodzenia do koalicji – to wszystko ma sens, to jest polityka, „my poprzemy wasz projekt ustawy”, a wy nam w zamian dacie stanowisko przewodniczącego komisji – to rozumiem. Łączymy się w sprawie KRUS, w obronie krzyża, czy Bóg wie co. To są taktyczne sojusze. Nawet gdyby do Palikota przeszła Joanna Senyszyn, to bym to zrozumiał – nigdy nie bała się walczyć z państwem wyznaniowym i czuje się ideowo bliższa Palikotowi, w jego dzisiejszej, bezbożnej krucjacie.
Ale poseł Sławomir Kopyciński zadbał tylko o siebie i zachował się w sposób żałosny, który przyczynia się do degradacji polskiej polityki, kiedy ludzie mają polityków za nic. Podobnie jak ci politycy PiS, którzy recytują identyczną, co do słowa, formułę, że ich partii potrzebny jest spokój, głęboka mobilizacja, czy modernizacja, i o żadnej zmianie na stanowisku prezesa nie ma mowy. Dorośli ludzie potarzają jak małe dzieci za panią nauczycielką. Żenada.
PS. Jasny Gwint: Jeżeli Pan tak nie odpowiada „Polityka” i gospodarz bloga, to dlaczego Pan się tutaj tak męczy?
PS.PS. Jeden z Blogerów, który w swoich postach przypomina zbanowanego Sławomirskiego, skarży się na „cenzurę na blogu”. Po co się tu męczyć i z uporem powracać, skoro inne, bardziej gościnne i pozbawione „cenzury” blogi są na wyciągnięcie ręki? Zamiast męczyć się z nami, ludzie – podążajcie za głosem serca!