Rząd w opałach
Rzadko zgadzam się z Jarosławem Kaczyńskim, ale tym razem podzielam pogląd, że rząd Donalda Tuska jest nieporadny. Nie chcę przyłączyć się do chóru dziennikarzy, którzy wszystko wiedzieli, w porę zapowiadali protesty lekarzy i aptekarzy, internautów , z góry przewidzieli, że budżet UE na lata 2014-2020 będzie mniejszy od oczekiwanego przez Polskę, a spot wyborczy Platformy z udziałem pp. Buzka, Lewandowskiego i Tuska, którzy załatwią pieniądze w Brukseli wydawał się przesadny. Mam ochotę przeprosić za dziennikarki i dziennikarzy, którzy pastwią się dziś nad politykami, choć akurat główne stacje telewizyjne miały tekst porozumienia ACTA i ich gwiazdy mogły podnieść wątpliwości. Niestety, media wtedy nie zdały egzaminu, a teraz surowo egzaminują polityków.
Uderzywszy się w piersi, powinniśmy jednak przypomnieć, że rząd premiera Tuska poniósł w II kadencji kilka spektakularnych porażek. Ustawa refundacyjna nie była do końca uzgodniona ze środowiskiem lekarskim i aptekarskim, a gdy zainteresowani zaczęli protestować, premier zareagował ostro. Minister Arłukowicz odziedziczył niedopracowaną ustawę, znalazł się pomiędzy młotem a kowadłem, pomiędzy lojalnością wobec faktycznej autorki ustawy, Marszałkiem Kopacz, a zbuntowanym środowiskiem ochrony zdrowia. Rząd Tuska się wycofywał, pod groźbą strajku modyfikowano i poprawiano ustawę. Interes państwa na tym ucierpiał, ponieważ spadł autorytet władz, rząd się wycofał i okazało się, że protesty mogą być skuteczne.
Podobnie jest w sprawie ACTA. Na wieść o hakerach i demonstracjach, premier najpierw zajął stanowisko twarde (nie ugnie się przed szantażem), by po powrocie z Brukseli (gdzie miał ważniejsze sprawy do załatwienia) zmienić swoje stanowisko, „zawiesić” postępowanie ratyfikacyjne ACTA, a nawet pójść dalej i zapowiedzieć ewentualne działania na forum europejskim. Donald Tusk zdał sobie sprawę, że sprawa jest poważna, mówił o luce pokoleniowej, o potrzebie dostosowania „rozdętych” (?) praw autorskich do nowych realiów technologicznych. (Słowo „rozdętych” wydaje mi się niestosowne, gdyż w Polsce autorzy nie mają rozdętych praw, wydawnictwa bankrutują, nie płacą autorom, piractwo kwitnie).
Tak czy owak, rząd się wycofał. Oczywiście, lepiej się wycofać niż trwać w błędzie, ALE powstaje wrażenie, że władza (nie tylko Rada Ministrów) popełnia poważne błędy na własne życzenie. Tak było z ustawą refundacyjną, a do pewnego stopnia i z ACTA (tutaj trudno było przewidzieć, że wywołała ona sprzeciw, ale gdy już wywołała, nie należało mówić o „szantażu”.
Zmierzam do tego, że otoczenie premiera Tuska kilkakrotnie go zawiodło, a nawet ośmieszyło (wypowiedź ministra Grasia, że oblężenie stron internetowych Rządu było wynikiem wielkiego zainteresowania). Nie odrobiło pracy domowej, nie wyczuwało tętna lekarzy, farmaceutów, internautów. Nie zdało sobie sprawy, że dzisiaj nie rozwiązuje się problemów tylko w korytarzach sejmowych i ministerialnych, ale na ulicy i w Sieci. Dało tym samym sygnał, że władza, „kiedy mówi to mówi”, ale nie należy tego brać serio. Zawiodła koordynacja na linii ministrowie cyfryzacji – kultury – sprawiedliwości. Zabrakło wspólnego stanowiska. Ministrowie znaleźli się w rozsypce. Pierwszy krok, jaki się nasuwa, to wzmocnić otoczenie premiera, lepiej dopracowywać swoje projekty, bliżej przyglądać się regulacjom międzynarodowym, które firmujemy, dwa razy pomyśleć, zanim coś się powie. Zwłaszcza, że najtrudniejsze (wydłużenie czasu pracy do emerytury), dopiero przed nami.