Nie ma już takich kelnerów…
Antoni Słonimski w książce „Alfabet wspomnień” przypomina anegdotę. W latach trzydziestych do którejś z warszawskich kawiarni wchodzi Marszałek Piłsudski. Siada i zaciąga się papierosem. Natychmiast zjawia się kelner i mówi opryskliwie: „Tu się nie pali”. Generałowie otaczający Piłsudskiego zrywają się z miejsc, ale Marszałek… natychmiast gasi papierosa. Słonimski wzdycha: „Nie ma już takich kelnerów”. (Cytuję za Andrzejem Romanowskim, artykuł „Papież z brązu”).
Anegdota ta przyszła mi na myśl w związku z biciem na alarm, że w Polsce trwa atak na Kościół, na wiarę, na cywilizację chrześcijańską. Od przewodniczącego Episkopatu, abpa Michalika, po prezesa Kaczyńskiego, ojca Rydzyka i niezawodnego Tomasza Terlikowskiego – wszyscy wyrywają sobie włosy z głowy i wzywają do obrony Kościoła przed Tuskiem (czytaj: przed państwem, którego interesom rząd ma służyć). Odmowa przez KRRiTV przyznania Telewizji Trwam odpowiedniej licencji – już jest milion podpisów, sto tysięcy manifestantów, kampania ojca Rydzyka. Powody merytoryczne czy formalne decyzji Krajowej Rady nikogo nie interesują – lepiej się oburzyć. Lepiej wyjść na ulice. Ba, nawet działacz Ruchu Palikota, poseł Biedroń, wystąpił w obronie Telewizji Trwam w imię pluralizmu. Ciekawe, czy w imię pluralizmu będzie też za przyznaniem licencji innym podmiotom, które nie spełniają warunków określonych przez prawo.
Likwidacja Funduszu Kościelnego, utworzonego w 1950 roku po to, żeby państwo „utrzymywało” Kościół z dóbr zabranych przez władze – źle, bo ponad pół wieku później trudniej będzie doić państwo. Ograniczenie ordynariatów polowych tam, gdzie nie ma już jednostek wojskowych lub żołnierzy – źle, bo nie będzie tłustych etatów oficerskich i odpowiednich apanaży. Ograniczenie przywilejów emerytalnych duchowieństwa – źle, przywileje można ograniczać górnikom, rolnikom, policjantom, ale nie ludziom w sutannach. Likwidacja „bonifikat” z jakich korzystają instytucje Kościoła przy zakupie terenów i nieruchomości od samorządów – to zamach na wolność sumienia i fundament wiary. O krzyżu w Sejmie, katechezie na koszt państwa oraz innych sprawach zapalnych, już nie wspominam.
Rozdział, choćby najbardziej przyjazny, Kościoła od państwa jest u nas po części fikcją, historyczne zasługi Kościoła są tak uhonorowane, państwo nie jest świeckie. Tomasz Terlikowski w „Gazecie Polskiej” (22 II) demaskuje niecne zakusy rządu: „Tusk, a dokładniej jego zaplecze polityczne, gra na osłabienie ostatniej instytucji, która ma władzę nad sumieniami i myśleniem Polaków, a której nie kontroluje tak, jak kontrolować może media”. Próba walki światopoglądowej się nie powiodła, więc zdecydowano się uderzyć od strony finansowej. Silna reakcja Kościoła będzie odebrana jako pazerność, a na to Polacy są bardzo czuli, i to w sytuacji gdy stoimy w obliczu kryzysu. Strategia ta może na dłuższą metę okazać się zabójcza dla Kościoła – ubolewa red. Terlikowski.
Moim zdaniem, rząd Tuska wykonuje bardzo nieśmiałe (vide związki partnerskie, in vitro) kroki mające na celu ograniczenie jawnych nadużyć (jak w Komisji Majątkowej) albo przywilejów, które nie powinny być utrzymane, gdy reformuje się system ubezpieczeń i emerytur, albo wreszcie likwidacji kosztownych absurdów, jakim są ordynariaty bez żołnierzy, których potrzeby duchowe miały zaspakajać. Atak na KRRiTV w sprawie Telewizji Trwam, czy na rząd, ma wymusić łamanie prawa i dalsze tolerowania państwa w państwie. I jakoś żaden kelner nie podejdzie do hierarchy i nie powie „Tu się nie pali”.