Czarny czwartek. Polska Iranem Europy
Od pewnego czasu każdy czwartek (i inne dni tygodnia) jest czarny, ale ten dzisiejszy to już czarna dziura. Trybunał Konstytucyjny, a właściwie jego namiastka z pp. Przyłębską, Piotrowiczem i Pawłowicz, zamknął już ostatnią furtkę do legalnego przerwania ciąży.
Perfidnie stało się to w czasie epidemii, kiedy zgromadzenia są zabronione. W ten sposób zakończy się trwający 27 lat pseudokompromis aborcyjny (z powodu nieuleczalnej choroby płodu albo choroby zagrażającej życiu matki). Nie był to żaden kompromis, ale zawsze coś.
Zakaz właściwie wszelkich aborcji oznacza sukces radykalnej prawicy, Ziobro i inni muszą być zadowoleni. Polska skręca coraz bardziej w prawo. Ziobro coraz silniejszy, Kaczyński nie ma już tej władzy co dawniej. To także kolejne ustępstwa wobec Kościoła, który nie może się uporać z własnymi problemami (na czele z pedofilią i kryciem winnych), ale władza je mu z ręki, płaci i liczy na jego wsparcie. Jak trafnie napisał Jerzy Haszczyński w „Rz”: Polska Iranem Europy.
Wieści z frontu walki z covid-19 są tragiczne. Pandemia szaleje. Liczba zakażonych i zmarłych rośnie dramatycznie. Co prawda nie powinno się za wszystko winić rządu, ponieważ jest to klęska na skalę światową, ALE rząd od początku lekceważył grozę sytuacji, premier latem ogłaszał zwycięstwo i zachęcał seniorów, byśmy szli do wyborów (w domyśle głosować na PiS). Zakupy na łapu-capu nieużytecznych maseczek w Chinach, respiratorów u znajomego w Zakopanem etc. zdradzają daleko idącą niekompetencję, zagadywaną przez złotoustego premiera Morawieckiego.
Kolejnym przykładem partaniny jest brak szczepionki przeciw grypie, o której to (szczepionce) słyszymy od miesięcy, że jest tuż-tuż, jak ten statek z cytrusami, który miał wpływać do portów PRL przed świętami. Rząd tłumaczy się, że w latach minionych szczepiło się zaledwie kilka procent mieszkańców, w tym roku zamówiono więcej szczepionek, ale daleko nie dość. A przecież wystarczy rozejrzeć się za granicą (w Niemczech na pewno), by zobaczyć szczepionkę w aptekach. Gdybyż chociaż ten premier Morawiecki uderzył się kiedyś w piersi i wystękał przeprosiny, ale niedoczekanie nasze.
Każdego dnia chwali siebie i rząd, coraz więcej jest łóżek i respiratorów, a tymczasem chorzy walczą o życie w karetkach, przed którymi zamykają się kolejne bramy. Władza miota się od ściany do ściany. Wczoraj wicepremier Sasin narzekał na część lekarzy, że nie garną się do pracy, a dzisiaj rząd zapowiada podwyżkę wynagrodzeń dla wszystkich pracowników, którzy walczą z epidemią. Rząd wzywa do solidarności, ale sam odrzuca poprawki opozycji do kolejnych projektów ustaw, zgłaszanych na zasadzie „last minute”, byle prędzej, byle szybciej, a gdy opozycja składa poprawki, to znaczy, że „sabotuje walkę z epidemią”.
O żadnej „solidarności” nie ma mowy, kiedy chodzi o krytyków rządu. Znany i ceniony epidemiolog dr Paweł Grzesiowski, współpracujący z Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Warszawie, nie będzie miał przedłużonej umowy, ponieważ ośmielił się wypowiadać krytycznie o polityce rządu względem pandemii. Lekarze, i nie tylko oni, media także, są szantażowani – albo w tych trudnych czasach schlebiasz władzy, albo nie jesteś patriotą.
I to by było na tyle, jak mawiał Jan Tadeusz Stanisławski. Dzisiaj – czarny piątek. Kardynał Dziwisz kręci, prokuraturze nie udało się przyłapać Giertycha, Krauzego i innych, sędzia Beata Morawiec pozbawiona immunitetu, ambasador Przyłębski stawia Niemcy do pionu, a jego małżonka gotuje obiadek dla prezesa z okazji sukcesu aborcyjnego w Trybunale Konstytucyjnym.