„Kupcy” i politycy

W sprawie „kupców” z Placu Defilad mamy do czynienia z wyraźnym nadużyciem. Jacy to są „kupcy”? Słowo „kupiec” kojarzy się z „Lalką” Prusa, z człowiekiem kulturalnym i zacnym, przedstawicielem cnót mieszczańskich. W przypadku sklepikarzy z Placu Defilad mamy do czynienia z łobuzerią, której prezes publicznie dziękuje kibolom za to, że „spontanicznie” wystąpili w ich obronie. Posługiwanie się słowem „kupcy” jest zwyczajnym nadużyciem. Podobnie jak mówienie o „obronie miejsc pracy”, przez co sugeruje się podobieństwo do sytuacji w stoczniach lub w zamykanych przedsiębiorstwach. Właściciele i pracownicy  sklepików w KDT – gdyby zależało im na miejscach pracy – mogli się przenieść w inne miejsca. Im jednak chodziło  nie tyle o obronę miejsc pracy, co o zawłaszczenie – przez zasiedzenie i inne manipulacje – targowiska w najlepszym punkcie stolicy, a może i całej Polski.

Politycy nie są tu bez winy, od Pawła Piskorskiego i Lecha Kaczyńskiego po Hannę Gronkiewicz – Waltz – wszyscy oni robili „kupcom” nadzieję, ale dobrze, że H.G.-W.  wykazała w końcu determinację i wrzód został przecięty. Akcja nie była przeprowadzona dobrze, widać było oczywiste błędy sił porządkowych, jak np. brak pierścienia odcinającego miejsce wydarzeń od posiłków przybywających na odsiecz „kupcom” z miasta. Policja znalazła się trudnej sytuacji. Gdyby działała szybko i stanowczo – byłaby dziś krytykowana za prowokowanie niewinnych „kupców” i brutalne użycie siły. Skoro jednak ociągała się z interwencją, jest dziś krytykowana za nieudolność i coś w tym jest. Niektórzy dziennikarze jednak przesadzili. Kilka godzin po wydarzeniach oglądałem w TVN 24 rozmowę Kamila Durczoka z Hanna Gronkiewicz – Waltz, a następnie z gen. Polko. Z pytań redaktora D. można było odnieść wrażenie, że winę za cały incydent ponoszą władze, że to pani prezydent Warszawy lekceważyła prawo, rzucała kamieniami, miotała wyzwiskami, wyrywała płyty chodnikowe etc.  Jeśli ktoś w tej sprawie miał zasiąść na ławie oskarżonych, to jednak nie władze, a „kupcy”.

Najważniejsze jednak, że skończył się  pokaz lekceważenia prawa, festiwal anarchii i warcholstwa w wykonaniu „kupców” oraz ich kibiców w samym sercu Warszawy. Oby winni zostali szybko i sprawiedliwie ukarani. Obrońcy „kupców”, a przede wszystkim krytycy H.G.-W. mają rację, kiedy mówią, że przez najbliższy rok-dwa nic na miejscu KDT nie powstanie, ale „zapominają”, że im dłużej ten potworek by stał, tym trudniej byłoby go ruszyć, a każde rozwiązanie urbanistyczne na Placu Defilad wymagałoby jego likwidacji.

Politycy PiS, z prezydentem kraju i byłym prezydentem Warszawy na czele, którzy biorą dziś w obronę „kupców”, w czasach IV RP byli orędownikami silnego państwa, poszanowania prawa, równości wobec prawa itd. itp. Gdyby obowiązywały porządki zapowiadane przez IV RP, to „kupcy”, którzy bili się z policją, byliby już dziś skazani w sławnym trybie 24-godzinnym. Tandem Ziobro – Dorn  zrobiłby już z tym porządek.  Zamiast tego mamy festiwal obłudy. Prezydent Kaczyński nie rozumie dlaczego doszło do użycia siły,   Rafał Ziemkiewicz odmienia na wszystkie sposoby słowo „brutalny”, i nie uważa prawomocnego wyroku sądu za rozstrzygnięcie sprawy, a posłanka PiS mówi o „bestialstwie” policji. Jeszcze trochę, a posłowie PiS przyłączą się do „kupców” i razem z nimi będą skandowali „ge-sta-po!”. Na Placu Defilad skompromitowali się nie tylko „kupcy” i władze, ale i „politycy”.