Krzyż zasługi

Jak się dowiadujemy z „Rzeczpospolitej”, Kancelaria Prezydenta „zaczęła rozważać” odznaczenie uczestników strajku  uczniów szkół zawodowych we Włoszczowej. Gdyby tak się stało, mielibyśmy do czynienia z kpiną z idei państwa świeckiego,  rozdziału kościołów od państwa i kolejnym argumentem na potwierdzenie tezy, że Polska jest państwem wyznaniowym.

Strajk miał na celu obronę krzyża i miał miejsce 25 lat temu, w 1984 roku, czyli akurat mija rocznica. Krzyże we wszystkich salach dwóch włoszczowskich szkół powieszono w październiku 1981 roku z inicjatywy proboszcza. Dyrekcja, czyli ówczesna władza, krzyże zdejmowała, tylko dwóch uczniów nie podpisało się pod petycją domagającą się ich przywrócenia. W 1984 roku ksiądz proboszcz odprawił mszę, podczas której w obecności tłumu młodzieży poświęcił krzyże. Ponieważ w sobotę były lekcje, młodzież przyszła trochę wcześniej. „Kiedy otworzono szkołę, w niemal wszystkich klasach zawieszono krzyże”, które dyrekcja zdjęła. Zaczęła się trwająca dwa tygodnie okupacja szkoły przez około 200 (na ogólna liczbę 900) uczniów. Podobno pojawiło się ZOMO i zaktywizowała się bezpieka, ale IPN (!)  w 2007 roku umorzył śledztwo, „ponieważ nie doszło do czynów stanowiących przestępstwo popełnione przez funkcjonariuszy ówczesnego państwa komunistycznego”.

Po latach, obrońcy krzyża w szkołach, ożywili się z powodu orzeczenia Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, którzy orzekł usunięcie krzyża z jednej ze szkół we Włoszech. „Jeśli trzeba będzie, stanę w obronie krzyża” – zapowiada jeden z dawnych uczestników strajku. „Jestem poruszona. To, co dawniej robili komuniści, teraz robią tzw. (! – Pass.) obrońcy praw człowieka” – mówi ówczesna przewodnicząca samorządu szkolnego.      

Wszystko to jeszcze uważałem za normalne w naszym kraju i nie budziłoby mojej reakcji, gdyby nie fakt, że uczestnicy strajku, którzy spotkają się z okazji jego rocznicy, na początku grudnia, liczą na udział prezydenta Kaczyńskiego w tych uroczystościach. „Bylibyśmy zaszczyceni”- mówi przewodnicząca i dodaje: „Przecież w Święto Niepodległości mówił tak pięknie, że nikt nie pozwoli w  Polsce krzyży usunąć”. Uczestnicy strajku mają nadzieję, że prezydent  nie przyjedzie z pustymi rękoma, licząc chyba na to, że najwyższy przedstawiciel państwa polskiego przywiezie krzyże zasługi. Jak podaje „Rz”, „Kancelaria Prezydenta zaczęła rozważać” odznaczenie uczestników strajku.

Gdyby tak się stało, mielibyśmy do czynienia z kpiną z idei państwa świeckiego,  rozdziału kościołów od państwa i kolejnym argumentem na potwierdzenie tezy, że Polska jest państwem wyznaniowym. Krzyże wiszą w Sejmie, zawieszone ukradkiem,  w pałacach władzy znajdują się kaplice katolickie, religia jest jednym z głównych przedmiotów nauczanych w szkole, od przedszkola do matury, naucza się, że homoseksualizm jest złem, przemilcza wstydliwe rozdziały z życia Kościoła, takie jak udział w podboju Ameryki Łacińskiej, czy milczenie Watykanu w sprawie Holokaustu,  i to wszystko na koszt państwa, zaś nauczanie etyki jest fikcją, Kościół hojnie obdarzany jest gruntami i budynkami (vide Komisja Mieszana), przedstawiciele duchowieństwa wspólnie z przedstawicielami władz celebrują uroczystości państwowe, posłowie gromadnie pielgrzymują do kardynała, przy stanowieniu prawa stanowisko Kościoła w sprawach, na których mu zależy, jest decydujące, Izby Skarbowe i NIK omijają Kościół szerokim łukiem, z czego korzysta nawet Ojciec Dyrektor. Nic dziwnego, że prof. Wiktor Osiatyński mówi, iż Polska stała się  krajem wyznaniowym. „Nie ma praktycznie żadnej uroczystości państwowej, szkolnej, uczelnianej, samorządowej, bez mszy. Święci się już nawet tak ‘nabożne’ miejsca jak oczyszczalnie ścieków i jacuzzi” – pisze Jerzy Szmajdziński z SLD. Wyrok w Strasburgu i procesy cywilizacyjne, postępująca laicyzacja i sekularyzacja na Zachodzie – od Niemiec po Peru i Chile – nieuchronnie będą miały swój wpływ i na nasz kraj.  Oby nie doszło do wojny o krzyże,  warto raczej powojować o sprawy bardziej istotne niż symbole.

A jak było w PRL? Dowcipnie pisze o tym prof. Jan Hartman: „Trudno sobie wyobrazić, by jakakolwiek organizacja niechętna komunistom (a Kościół z pewnością był takową), mogła tak w Polsce prosperować. Jak mawiał (po winku) ks. Tischner, ‘oni (Kościół) zawsze umieli się z nimi (komunistami) dogadać, bo jedni i drudzy, lubili wypić”. 

***

27 listopada ukaże się, nakładem wydawnictwa Red Horse, książka „Pod napięciem” – wybór felietonów Daniela Passenta z lat 2002-2009, mistrza słowa, od ponad 50 lat związanego z tygodnikiem „Polityka”.

O książkach i felietonach Daniela Passenta:

Passent nie udaje kogoś kim nie jest, pozostaje sobą mimo historycznych zawirowań.
Monika Olejnik (2006)

„Najlepszy polski dziennikarz powojenny. Najbardziej wszechstronny. Umie wszystko.”
Jerzy Urban (2002)

To, co w spojrzeniu Daniela Passenta na przeszłość i teraźniejszość budzi szacunek, to odwaga, uczciwość, przyznawanie się do własnych błędów.
Stefan Niesiołowski (2006)

„Lekturę pisma zaczynam odeń nieodmiennie, a i wyznam, że kończę na tym niekiedy.”
Bohdan Czeszko (1975)

„Krwinki białe w równowadze z czerwonymi. Kręgosłup elastyczny, giętki, sezonowo usztywniony. Czaszka pojemna, odporna na uderzenia. Oczy i uszy szeroko otwarte. Kończyny dolne nieco kabłąkowate, dopasowane do barykady.”
Piotr Aleksandrowicz (1985)