Giertych to prowokacja

Inicjatywa www.bezgiertycha.rp4.pl (6o tys. podpisów w Internecie  w ciągu kilku dni) świadczy,  że Roman Giertych na stanowisku ministra Edukacji to prowokacja wobec dużej części inteligencji, zwłaszcza nauczycieli, a także młodzieży. Gdyby  ministrem był wykształcony konserwatysta, osoba starsza, z dorobkiem, jak Lech Kaczyński, Kazimierz Ujazdowski, Ludwik Dorn czy Anna Radziwiłł – nie byłoby awantury, której przyczyną jest nieodpowiedni człowiek na niewłaściwym miejscu. PiS powinien był „postawić na edukację” człowieka z dorobkiem, cieszącego się szacunkiem, a nie kłótnika i awanturnika, którego najbliższy współpracownik wygraża homoseksualistom pałami. Nic tu nie pomogą umizgi nowego ministra w stronę nauczycieli (zapowiada podwyżkę płac) i uczniów (dzień wolny z okazji wizyty papieża BXVI). Jedni i drudzy dostaliby to i bez Giertycha, bo w państwie tak blisko powiązanym  z Kościołem jak nasze, nie można by w dzień pielgrzymki aresztować młodzieży w szkołach.
Prezydent Lech Kaczyński, w wywiadzie jakiego udzielił  „Gazecie Świątecznej” w rocznicę Zamachu Majowego, pokazał się jako znawca historii, świetnie – jak na prawnika i czynnego polityka – wykształcony i myślący. Podobny człowiek powinien zostać ministrem Edukacji. Tymczasem PiS złożył szkolnictwo na ołtarzu koalicji, zapewnił sobie udział LPR w rządzie za cenę oddania tej partii polskiej szkoły, do której Młodzież Wszechpolska i jej wódz, Roman Giertych, powinni dopiero pójść i się uczyć. Nominacja Romana Giertycha wprowadziła politykę do szkół, co przyczyni się do aktywizacji politycznej młodzieży z lewa i z prawa, do rozwoju demokracji internetowej i SMS-owej, do rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, to decyzja, której jej autorzy jeszcze pożałują.