Walka kogutów
Zgadzam się (wyjątkowo) z Bronisławem Wildsteinem, który chce „zredukować obecność polityków w TVP. Oni siedzą w telewizji tyle czasu, że nie mają czasu na politykę”. Faktycznie, w radiu i w telewizji politycy popisują się od świtu do nocy. I nie jest to tylko ich wina, że nie potrafią mediom odmówić. To przede wszystkim wina mediów, które bez przerwy ich napastują i zapraszają, bo wystarczy politykowi podsunąć mikrofon pod nos i program gotowy. I jaka oszczędność! Każdy inny program byłby bardziej kosztowny.
Wczoraj ulubieńcami byli Oleksy i Miller, dziś Gosiewski czy Rokita o siódmej rano budzą naród przez radio, a późnym wieczorem przed kamerami opowiadają bajki do snu. Niektórzy kilka razy dziennie, ruchem konika szachowego, skaczą od stacji do stacji. Za ich występy nikt im nie płaci, dostarczają więc najtańszych programów, a nawet gotowi są dopłacić, byle zostali zaproszeni. Powstaje więc wspólnota interesów – media mają za darmo program, a politycy reklamę. To już nie wspólny interes, to (hi! hi!) układ, a nawet mafia mediów i polityków, bez której publika nie wyobraża sobie życia. A przecież w niektórych krajach walki kogutów są zakazane, jako rozrywka krwawa i niewybredna.