O-polskie przyśpieszenie
Wczoraj byłem w Opolu. Najpierw przed imponującym gmachem Uniwersytetu Opolskiego pokłoniłem się pięknemu pomnikowi Agnieszki Osieckiej (o wiele ładniejszy niż ten przewidziany na ul. Francuską w Warszawie). Kiedy kontemplowałem urodę pomnika, usłyszałem o najdziwniejszym przypadku korupcji, mianowicie: pomnik ten jest przenośny (jedyny taki obiekt w Polsce) i był przeniesiony na widownię amfiteatru, w którym odbywa się doroczny festiwal piosenki. Festiwal był transmitowany przez telewizję i kiedy ojcowie pomnika poprosili kamerzystę, żeby krążąc kamerą po widowni pokazał pomnik, ten ZAŻĄDAŁ TYSIĄCA ZŁOTYCH za jeden ruch kamerą, a ponieważ łapówki nie dostał – pomnika nie pokazał. Nawet jeśli to nie jest prawda, to jest całkiem prawdopodobne i ładnie opowiedziane.
Później wygłosiłem odczyt „Pół wieku z ‚Polityką’ ”, w którym m.in. wspominałem, jak pięćdziesiąt lat temu (1955/56?), kiedy byłem studentem, powracali na uniwersytet profesorowie nauk w czasie stalinizmu zakazanych (ekonometria), wybitni, światowej sławy ekonomiści Oskar Lange i Michał Kalecki. Na to jeden z obecnych profesorów starszego pokolenia opowiedział, jak kilka lat wcześniej studenci wynieśli na rękach wielkiego filozofa Władysława Tatarkiewicza. W latach stalinizmu otrzymał ona zakaz nauczania młodzieży, ponieważ nie był marksistą. W zwalczaniu profesora wzięli tez udział młodzi-gniewni marksiści, Bronisław Baczko i Leszek Kołakowski (którzy wkrótce sami zmądrzeli i odeszli od partii etc.). Kiedy na uniwersytecie gruchnęła wieść, że Tatarkiewicz nie będzie więcej wykładał, studenci zmusili go do wygłoszenia ostatniego wykładu w Audytorium Maximum, którego wysłuchali na stojąco, a następnie wzięli ulubionego profesora na ramiona i na rękach wynieśli za mury uniwersytetu, w stronę stojącego na przeciwko kościoła. I znów, nawet jeśli nie było dokładnie tak, to historia ładnie opowiedziana.
Taksówkarz, który wiózł mnie na stację w Opolu, nie ukrywał nostalgii za PRL. Słuchał piosenek z tamtych lat: „Wesoły autobus”, „Rudy rydz”, „Kuba wyspa jak wulkan gorąca”, Marta Mirska, Janusz Gniadkowski. Jest zdegustowany, że bracia Kowalczykowie , którzy wysadzili w tym mieście aulę, gdzie miała odbyć się narada milicjantów, i odsiedzieli wiele lat w więzieniu, teraz mają otrzymać odszkodowania i status bohaterów walki o wolność. Później opowiedział, że to nieprawda, iż w PRL była tylko musztarda i ocet, a teatr, film, plakaty, piosenki? – pytał. Na koniec dodał: „Kiedy patrzę na to, co się teraz dzieje, to bym za czterech do partii wstąpił”.
Już na dworcu, z zadumy nad tym co usłyszałem w Opolu, wyrwał mnie komunikat z megafonu: „Pociąg PRZYSPIESZONY z Bielska-Białej przyjedzie z OPÓŹNIENIEM. Opóźnienie może ulec zmianie.”. Pożegnałem się z opóźnionym politycznie taksówkarzem i złapałem przyspieszenie do Warszawy. W wagonie dominowali młodzi ludzie w garniturach, podłączeni do laptopów i komórek, którym tamte czasy i tamte nazwiska nic nie mówią.