„Polityka”? Pierwsze słyszę.
Niedawno w „Gazecie Wyborczej” („Duży format”) ukazał się wybór kilku znakomitych reportaży z czasów PRL, m.in. Hanny Krall, Ryszarda Kapuścińskiego i Janusza Rolickiego. Tak się złożyło, że akurat te trzy teksty pochodziły z dawnej „Polityki”, czego w „Gazecie” nie wspomniano. Być może dla dzisiejszych redaktorów i czytelników „Gazety”, „Polityki”, a na pewno dla czytelników mojego bloga, nie ma to już dziś znaczenia. Ja patrzę na to inaczej – dla mnie „Polityka” to prawie 50 lat mojego życia i nie jest mi obojętne, że dawne zasługi naszej redakcji tak prędko ulęgają zapomnieniu. Drodzy Internauci, jak będziecie starsi, to też się przekonacie, że to, co dla Was jest dziś ważne, może najważniejsze, dla innych nie będzie warte nawet przypisu w gazecie.
We wczorajszej „Wyborczej” przeczytałem z zadowoleniem, że nagroda im. Zygmunta Kałużyńskiego będzie przyznawana w Toruniu. Z notatki dowiadujemy się, że ZK był „postrachem polskich reżyserów”, że „nigdy nie ukrywał swoich sympatii do PRL”, a nawet, że słynął z „nietuzinkowego wyglądu i sposobu bycia”. Jednego tylko z notatki się nie dowiemy: że Zygmunt Kałużynski od pierwszego numeru „Polityki” aż do swojej śmierci był w zespole naszego pisma i stanowił jeden z jego filarów. Bez Kałużyńskiego nie sposób wyobrazić sobie „Polityki”, ale roztargniona „Gazeta” o tym akurat nie wspomina. Być może autor notatki nawet o tym nie wie i znał Zygmunta tylko z telewizji?
Wczoraj po południu, wracając z „Polityki” do domu autobusem nr 157, znów czytałem „Gazetę”, a w niej całkiem obszerną informację Bartosza Wielińskiego „CIA kryła Eichmanna”. Okazuje się, że amerykańska agencja wiedziała, iż Eichmann, jeden z organizatorów Holocaustu, ukrywa się w Argentynie, ale trzymała to w tajemnicy, gdyż w razie aresztowania mógł on wydać swoich wspólników (m.in. Hansa Globke) nadal czynnych w RFN, nawet we władzach tego kraju. W 1960 r. Izraelczycy na własną rękę odkryli, osądzili i powiesili Eichmanna. Podczas procesu Eichmann nie sypał, „a CIA przechwyciła część jego pamiętnika, w którym wspominał o późniejszym doradcy kanclerza RFN” – czytamy.
Ale z „Gazety” nie dowiemy się tego, co być może już tylko dla mnie jest istotne: że pierwszym pismem na świecie, które przez szereg tygodni w 1960 r. publikowało pamiętniki Eichmanna była… „Polityka”. Jak by to było nie do wiary – tak było, pisze o tym Michał Radgowski w książce „’Polityka’ i jej czasy”, M.F. Rakowski w swoich „Dziennikach”, wreszcie piszę o tym i ja, który te pamiętniki dla „Polityki” pozyskałem. Wtedy wydawało nam się to najważniejsze na świecie, dziś pies z kulawą nogą o tym nie pamięta. Tak widocznie być musi, czas jest bezlitosny.