Dmuchać na zimne
Rezolucja Parlamentu Europejskiego, która wymienia nasz kraj jako jeden z tych, gdzie nastąpił wzrost nietolerancji, homofobii i ksenofobii, została w Polsce zdecydowanie odrzucona. Od rezolucji odciął się nie tylko premier Marcinkiewicz, który nie stwierdza w Polsce takich przypadków, ale nawet taki poważny człowiek jak prof. Adam Daniel Rotfeld (minister Spraw Zagranicznych w rządzi Marka Belki), a także odważna zazwyczaj Monika Olejnik, która nie mogła wybaczyć lewicowym eurodeputowanym z Polski poparcia dla tej rezolucji, jak gdyby byli zdrajcami.
Moja opinia jest następująca: w skali masowej nie są to jeszcze problemy, które spędzają mi sen z powiek. Dostrzegam nawet zjawiska, które dodają otuchy: prezydent Kaczyński i premier Marcinkiewicz prawidłowo zareagowali na pobicie rabina. Wszczęte zostało Śledztwo. Parady równości były w tym roku legalne. Szykuje się budowa Muzeum Historii Żydów w Warszawie. Ujawnienie zbrodni w Jedwabnem ma historyczne znaczenie.
Ale to nie powód, by świętować i pałać świętym oburzeniem na Europę. W jednej z bardziej słuchanych (także przez rząd) rozgłośni, Radiu Maryja, felietonista Stanisław Michalkiewicz ostrzega przed skradającą się Judeą. Wiceprzewodniczący współrządzącej LPR mówi, że dewiantów, którzy naruszą prawo, należy zlać pałami. Na obchodach rocznicy Czerwca ’76 weteran opozycji, który przemawia w imieniu uczestników zajść sprzed 30 lat, oburza się na ‘garbatonosych’, którzy sprawują władzę. Obecny przy tym były premier, obecnie doradca prezydenta, Jan Olszewski, składa te słowa na karb frustracji. Naczelnego rabina potrącono w centrum stolicy, wołając ‘Polska dla Polaków’. W Łodzi i innych miastach tylko ślepy nie zauważy napisów na murach w rodzaju „Widzew – Żydzew”. Przeprosiny Aleksandra Kwaśniewskiego za Jedwabne wzbudziły protesty. Jeszcze rok temu prezydenci kilku miast, w tym stolicy, zakazywali ‘parady równości’. Wyśmiewanie „Gazety Koszernej” uchodzi za dopuszczalne. Popularny dziennikarz TVN, Andrzej Morozowski (‘Teraz My’), aby przezwyciężyć strach, głośno, niemal ostentacyjnie przyznaje się do swoich żydowskich korzeni, a ludzie gratulują mu odwagi. W dość dwuznaczny sposób Morozowski pisze w „Gazecie”: „Może ta rezolucja (Parlamentu Europejskiego) przyczyni się do wyplenienia resztek nietolerancji, jaka jeszcze w Polsce istnieje. Cieszę się, gdy słyszę głosy oburzenia na tę rezolucję. Chciałbym bowiem, aby każdy na nią zareagował. Nie chciałbym tylko, abyśmy my, Polacy, przeszli obok niej obojętnie.”
A ja nie cieszę się, gdy słyszę głosy oburzenia na tę rezolucję. Martwi mnie, że Andrzej Morozowski czuje się zmuszony podkreślać swoje pochodzenie. Cieszę się natomiast, kiedy uczciwi ludzie w Polsce i w Europie potępiają nietolerancje i ksenofobię. Prawdziwa cnota krytyk się nie boi. Lepiej dmuchać na zimne.