Nowy chłopak na podwórku
Drogie Blokowisko! Po angielsku mówi się „a new boy on the block”, czyli „nowy chłopak na podwórku” (dosłownie „w kwartale” ulic). Ten „nowy” to Kazimierz Marcinkiewicz, który pojawił się „on the blog”. Mówcie, co chcecie, ale K.M. to fenomen PR. Jeszcze rok temu był bliżej nieznanym urzędnikiem, szefem gabinetu, który mało kogo wzruszał. Kiedy kilka lat temu w orszaku premiera Buzka był w Chile – nie odezwał się ani słowem, całą robotę wykonywał premier, który działał z prawdziwym zapałem. A teraz – proszę: W ciągu zaledwie kilku miesięcy K.M. okazał się istnym „homo mediaticus” – w roli premiera tańczył, śpiewał, recytował; niezmordowany, czujny, żywy, nigdy się nie zająknął, nie dawał się zbić z tropu, zawsze mówił to, co trzeba. Doskonały członek medialnej drużyny PiS: Bielan, Kamiński, Kurski, Gosiewski, Cymański, Jurek i kilku innych – żadna partia nie ma tak wygadanej reprezentacji, nie do zatrzymania, nie do przegadania, nie do przekonania – prawdziwe kałasznikowy mikrofonu i kamery.
Marcinkiewicz spośród nich wszystkich zyskał największą popularność. Po aroganckim i skompromitowanym Millerze oraz ascetycznym i trochę oschłym Belce – pojawił się swój chłop z Gorzowa. I kiedy już wzniósł się na wyżyny popularności – Jarosław Kaczyński zestrzelił go jednym celnym strzałem. K.M. zatrzepotał tylko skrzydłami, które wyrosły mu w ciągu 9 miesięcy, i spadł w sam raz na Warszawę. W pierwszej chwili sądziłem, że może być dobrym prezydentem miasta, ale teraz widać, że ma co innego w głowie. Będzie pisał bloga, ale w żadnym wypadku to nie jest to kampania wyborcza!!! Po prostu lubi prowadzić bloga, ma taką potrzebę, zupełnie jak ja. Kandydat na prezydenta miasta, który na trzy miesiące przed wyborami zaczyna pisać bloga – nie prowadzi kampanii! Chyba nawet w Gorzowie nikt w to nie uwierzy.
K.M. ma to do siebie, że chociaż jest nadzwyczaj medialny, wzbudza sympatię, ale czy wzbudza zaufanie? Choć jest bardzo częstym gościem w mediach – nie mówi, co myśli. Gdyby było inaczej – dawno już by powiedział, dlaczego trener-selekcjoner J.K. wycofał go z urzędu premiera, założył mu spadochron i wypchnął z samolotu PiS Airlines nad naszym umęczonym miastem. Jeżeli K.M. napisze, dlaczego J.K. zdegradował go z premiera na burmistrza – to wtedy warto czytać jego bloga. Niestety, obawiam się, że tego nie napisze, będzie robił różne sztuki, ale tego nie ujawni, a to jest najciekawsze. Za co? Za co J.K. Pana usunął? I dlaczego gazety piszą, że trwa rzeź ludzi Marcinkiewicza w spółkach Skarbu Państwa? Żeby chociaż napisał, dlaczego krótkotrwały minister Finansów p. Wojciechowski (ten po Gilowskiej, o którym J.K. powiedział „Nie znam tego pana”), w ciągu zaledwie dwóch tygodni urzędowania wymienił akurat radę nadzorczą jednego banku – BGK, ani dlaczego J.K. usunął nie tylko K.M., ale i min. Wojciechowskiego – sam bym wszedł na blog K.M. Dopóki tak się nie stanie, mogę powiedzieć to, co w takich okolicznościach mówią Amerykanie – ja bym od niego używanego samochodu nie kupił.
PS. Drogie Blokowisko! Serdecznie dziękuję za odzew na moją prośbę, żeby opisać swój weekend. Jeszcze raz utwierdziłem się w mniemaniu, że nasz blog to fantastyczne środowisko, rozsiane po świecie – od Polski poprzez Francję aż hen, po Kanadę! Oczytane, myślące, rozdyskutowane, odróżniające ziarno od plew – nie wiem komu za to dziękować.
Niesłusznie niektórzy mi współczują, że „muszę to wszystko czytać”. Przecież w komentarzach najpierw pojawia się kryptonim autora (-ki), a potem tekst, więc każdy z nas decyduje kogo czyta i komu odpowiada.
Dzięki zawieszonym notatkom dowiedziałem się więcej o ludziach naszego blogowiska, a to przecież ważne, gdy ma się do czynienia na ogół z anonimami podpisanymi byle jak. Szczególnie cieszę się, że Łukasz, Wojtek, Telegraphic Observer i Stefan podobnie jak ja odebrali artykuł Karola Modzelewskiego (podzielam sympatie Stefana), zazdroszczę Natalii, że była na wystawie Fin de siecle w Krakowie, rozumiem Almę (i jej pseudo), że czyta Listy Gustawa Mahlera do żony (swoją drogą ta Alma to było niezłe ziółko i fascynująca kobieta), podziwiam imponujące lektury Telegraphic…, jestem pełen podziwu dla Szunaja, że biega (15 km!!!) i czyta Updike’a i chciałbym zobaczyć wraz z Elą spływ starych żaglówek we Francji. Zgodziłbym się nawet na regaty nowych żaglówek, gdyż oglądanie żaglówek i regat wioślarskich to moja prawdziwa pasja. Ostatnio robiłem zdjęcia żaglówek w Krzyżach i w Karwicy.
Gdziekolwiek jesteście – trzymajcie się! Wasz gospodarz blogu (ale ja żadnej kampanii nie prowadzę…).