„Wykształciuchy”
Wicepremier Dorn użył określenia „wykształciuchy” dla publiczności programu TVN24 „Szkło kontaktowe”. Tych z Państwa, którzy nie znają tego programu, informuję, że polega on na tym, iż dwaj panowie w studio oraz widzowie, którzy telefonują do studia, drwią sobie z polityków, przede wszystkim rządzącej koalicji. Od czasu do czasu, jak np. pewna lekarka, zadzwoni ktoś zadowolony, że Jacek Kuroń został zdemaskowany za swój epizod w PZPR i w czerwonym harcerstwie. Jednak w zasadzie „Szkło kontaktowe” utrzymane jest w tonacji łagodnej kpiny z władzy. Dla premiera Dorna to program dla „wykształciuchów”. To wypowiedz typowo populistyczna, pod publiczkę, pod „prostych ludzi”, którzy nigdy nie przekroczyli progu żadnej uczelni, którzy uważają, że oni tam na górze, ci złodzieje z dyplomami, dbają o siebie, kradną, grymaszą, kpią, nic im się nie podoba, tylko siedzą w swoich luksusowych mieszkaniach i się mądrzą. Należy z nimi zrobić porządek.
Na pewno istnieją dwie Polski – Polska „prościuchów” i „Polska wykształciuchów”. Obecna władza, atakując takich wykształciuchów jak Bartoszewski, Rosati, Geremek, Skubiszewski, Zoll czy członkowie Trybunału Konstytucyjnego – reprezentuje „prościuchów” w walce z „wykształciuchami”. „Prościuchy” są dobre, reprezentują sól ziemi, my – naród, wierzą w Pana Boga, śpią z własnymi żonami, a nie z wykształciuchami tej samej płci. Wykształciuchy są be, redagują wrogie gazety, szczują prasę zagraniczną, kwestionują każdy projekt ustawy, nie podoba im się minister Fatyga, nie podoba im się Macierewicz, nie podoba im się nawet pan prezydent, który mówi, że nikogo, kto podpisał list ośmiu nie poprosi o powrót o dyplomacji.
Od tego podziału bywają wyjątki. Są wykształciuchy, które pozostają prymitywne bardziej od najprostszego prościucha. Takim wykształciuchem jest premier Roman Giertych, który wczoraj porównał Jacka Kuronia do Szczęsnego Potockiego i Janusza Radziwiłła, a więc postaci niechlubnie zapisanych w dziejach narodu. Jeden jest symbolem Targowicy, a drugi zdrady na rzecz Szwedów. Żeby polski minister Oświaty w przeddzień Święta Solidarności mówił takie rzeczy to wstyd i hańba. Trzeba było widzieć w telewizji, z jakim jadowitym, pełnym zadowolenia uśmieszkiem mówił to wykształciuch Giertych. Wykształciuch, – bo wie, kto to byli Potocki i Radziwiłł, zadowolony, że znalazł erudycyjne porównanie, ale prościuch, najbardziej prostacki z prostackich, jeśli chodzi o meritum, ponieważ nawet jeśli więksi od Kuronia radykałowie oceniają dziś postępowanie Kuronia za zbyt miękkie wobec PRL, to przecież on, a nie Giertych spędził lata w więzieniach, to przecież on stworzył KOR, to przecież jego z Michnikiem władza nie chciała dopuścić do Okrągłego Stołu. Roman Giertych upadł chyba na głowę usiłując strącić Jacka Kuronia z piedestału do szamba. Giertych powinien się wstydzić.
Teoretycznie Giertych to wykształciuch, adwokat itp., ale faktycznie to nienawistnik, jeden z filarów koalicji nienawiści.
Ma rację Adam Szostkiewicz który ostrzegał dziś rano w Radio TOK, że będą istniały dwie polskie dyplomacje. Oficjalna – braci Kaczyńskich, pani min. Fotygi, europosłów Bielana i Kamińskiego, oraz dyplomacja nieoficjalna – Bartoszewskiego, Geremka, Rosatiego, ale także – dodam – wykształciuchów, intelektualistów, dziennikarzy, do których będą chodzić cudzoziemcy, żeby się ich poradzić, zapytać o opinię, żeby wytłumaczyli kto był Janusz Radziwiłł i Szczęsny Potocki, co to była Targowica. Wykształciuchy z rządu – Dorn, Giertych i inni – umizgując się do „prościuchów” – wykopują przepaść pomiędzy władzą i opozycją. Zamiast jednoczyć – dzielą, nie tylko żywych, ale i martwych. Mam nadzieję, że kto sieje wiatr, ten zbierze burzę.