Kwadratura koła
Rano byłem na cmentarzu, potem czytałem w „Gazecie” pochwałę Gustawa Holoubka z okazji 60-lecia pracy artystycznej. Następnie zadzwoniłem do Michała Jagiełły – taternika, ratownika, poety, działacza kulturalnego, wiceministra, a ostatnio – dyrektora Biblioteki Narodowej, który powiedział mi, że właśnie odchodzi ze stanowiska. Dla naszego pokolenia nadszedł czas pożegnania, podsumowania i bilansu. Ponieważ czasy naszej świetności przypadały na Polskę Ludową, stajemy wobec zadania bardzo trudnego, a może nawet niemożliwego do wykonania: jak bronić siebie, nie broniąc PRL? Jak ocalić własny dorobek, nie budując pomnika PRL? Jak bronić swojego życia, nie broniąc systemu? Jak być sprawiedliwym wobec siebie i swoich czasów?
Problem to nie nowy, pojawia się w czasach przełomu, kiedy pojawiają się pryszczaci i hunwejbini. Na każdym zakręcie historii pojawiają się ludzie, którzy usiłują przekreślić swoich poprzedników. Historyk sztuki, Andrzej Ryszkiewicz, w księdze jubileuszowej Instytutu Sztuki PAN zamieścił wspomnienie-nekrolog o wybitnym historyku i teoretyku sztuki, Juliuszu Starzyńskim:
Kiedy podczas ‘odwilży’ 1956 zorganizowano w Instytucie tzw. zebranie rozliczeniowe – jeden z działaczy zapytał: ‘Co w okresie stalinowskim robili partyjni profesorowie?’ Starzyński zrobił się purpurowy i krzyknął: ‘Bronili przyzwoitych ludzi przed takimi łobuzami jak pan!’
I taka była prawda – notuje w swoich „Wspomnieniach” świadek owych czasów, prof. Władysława Jaworska, wybitna historyczka sztuki, o której pisano, że jest „doszczętnie opętana Makowskim”.
Rozkwit sił tego pokolenia przypadał na czasy PRL. Jak ci, którzy jeszcze żyją, mają się dziś tłumaczyć ze swoich osiągnięć i porażek, kiedy już sam fakt, że ktoś „zrobił karierę w PRL” brzmi dziś jak zarzut, w Internecie pojawiają się napisy w rodzaju „60 lat u żłobu”, a tymczasem ci luzie pieczołowicie przechowują recenzje, wycinki i dyplomy? Stanisław Tym opowiadał w ub. roku w wywiadzie dla „Rz” jak Marek Piwowski dobierał wykonawców do filmu:
Piwowski wybrał samych nieudaczników. On po prostu prześwietlił PRL rentgenem i chciał mieć na planie ludzi, którzy utrzymują się z tego, że nic nie umieją. Bo taka była, według niego, Polska Ludowa.
Dziś pod znakiem zapytania stoi kariera Piwowskiego. Czy zachwyty dla „Rejsu” są nadal na miejscu?
A Władysława Jaworska – odkrywczyni płócien Makowskiego i Ślewińskiego, która przesiadywała w muzeach Paryża i Londynu, autorka wydanej najpierw we Francji, a dopiero potem w PRL książki o Gauguinie – co ona jest winna, że zrobiła karierę w złych czasach, a nawet była w złej dyplomacji? Co jest winien Hanuszkiewicz, że jego Goplana wsiadła na skuter w 1974 roku, i to nie na emigracji wewnętrznej, ale w Teatrze Narodowym? Zapytany, jak dalece ukształtował go system, a na ile kształtował się sam, Hanuszkiewicz mówi:
Herodot powiada, że historię piszą apologeci i nienawistnicy. Apologetom od razu się nie wierzy. Nienawistnicy budzą zaufanie. Żyjemy jeszcze w czasach, kiedy historię piszą nienawistnicy.
Nienawistnicy wobec kogo? Czy chodzi o nienawiść wobec systemu, który jest martwy, czy wobec ludzi, którzy są jeszcze żywi? Pogarda „dla starych, których j… młodzi” w Teatrze Powszechnym, każe się domyślać, że celem nienawistników są ludzie.
Jak poniżać innych, żeby wywyższyć siebie – to wiadomo. Ale jak przekreślić system, nie przekreślając siebie – oto kwadratura koła.
PS. Drogie Blogowisko, tę i inne kwadratury koła możemy rozwiązywać wspólnie na spotkaniu w redakcji „Polityki” w sobotę, 10 marca o godz. 15.00. Serdecznie zapraszam i czekam na V piętrze! (Warto przejechać się naszą szklaną windą…)