Święta krowa
Ojciec Rydzyk to święta krowa III i IV RP. Rozumiem, że bały się go komuchy, które miały w pamięci tępienie Kościoła przez komunistów, zanim po 1956 roku zaczęli się z Kościołem czubić i lubić. Ale w IV RP nieustraszeni bracia Kaczyńscy – prezydent i premier – oraz sumienie narodu w postaci Episkopatu pozwalają pluć w twarz sobie i wszystkim przyzwoitym ludziom, już nie tylko w Polsce, ale i zagranicą. Żeby Centrum Wiesenthala w Los Angeles musiało apelować o wyciszenie Tadeusza Rydzyka, toż to wstyd na cały świat, gdyż dotychczas ludzie Szymona Wiesenthala znani byli przede wszystkim z polowania na zbrodniarzy hitlerowskich, a nawet funkcjonariuszy w rodzaju Kurta Waldheima.
Ojciec Rydzyk to łajdak najgorszego gatunku, a cackając się z nim władze polskie, koalicja rządząca, dają najgorszy przykład cynizmu i wyrachowania. Ponieważ Radio Maryja reprezentuje kilka procent wyborców potrzebnych pp. Kaczyńskim żeby rządzić, koalicja odnowy moralnej, wzmożenia moralnego, oczyszczenia i Bóg wie czego jeszcze, pozwala deptać pamięć milionów ofiar Zagłady, a poza tym napluć w twarz prezydentowi i premierowi, tak zazwyczaj wrażliwym na punkcie traktowania swojego majestatu, naszego kraju oraz jego wizerunku w świecie.
Prezydent, który miota się pomiędzy odsłonięciem pomnika Kurasia z bandy „Ognia”, a wmurowaniem kamienia węgielnego pod muzeum historii Żydów, znosi te zniewagi ze zdumiewającym opanowaniem. Z powodu jednego głupiego kartofla prezydent aż się gotował, minister Spraw Zagranicznych występowała z roszczeniami pod adresem władz niemieckich, poseł Gosiewski wspominał o międzynarodowym liście gończym itd. itp. (po Niemcach spłynęło to jak woda po kaczce). Z powodu bredni jednego bezdomnego na dworcu w Warszawie postawili na nogi policję. A teraz mają w zasięgu reki faceta, który naubliżał prezydentowi, jego szanownej małżonce, ośmieszył dwóch i pół wicepremierów (połówkę stanowił Lepper, który jedną nogą był już wykopany na out), wysłuchują oskarżeń o uleganie żydowskiemu lobby, o czynienie Żydom kosztownych podarunków z ziemi w Warszawie (tej ziemi, na której było Getto, w którą wsiąkła krew setek tysięcy Żydów), i jakoś nie gotują się złości, muszą sprawdzić autentyczność, rozważyć w kontekście etc.
Premier, który tak łatwo idzie w górę, który mówi o furiackich atakach, o paranoi, o ZOMO, zachowuje się jak gdyby nic wielkiego się nie stało. W pierwszej chwili PIS-owcy zamilkli jak na komendę, wystawiając tylko p. Szczypińską, a potem, kiedy odzyskali już głos, zaczęli opowiadać banialuki. Złotousty poseł Cymański w TVN 24 bredził, że Rydzyk powinien przeprosić kobietę, nawet jeżeli nie uważa, że postąpił źle. Tylko kretyn może sprowadzać słowa Rydzyka do słów Kurskiego na temat torebki, za które ma sprawę w PiS. Jeżeli o takie nic trafia się przed oblicze rzecznika dyscyplinarnego, i to z inicjatywy prezesa/premiera, to jak ten premier powinien zareagować na słowa Rydzyka. Oni rzeczywiście nie zdają sobie sprawy z hańby, jaką Rydzyk sprowadza na Polskę, na nich samych oraz na nas wszystkich.
Skoro bredzili o wizerunku Polski, o zorganizowanej, inspirowanej z kraju antypolskiej kampanii światowych mediów, to już teraz wiedzą, kto tę kampanię inspiruje – Tadeusz Rydzyk oraz wszyscy, którzy mu pobłażają (podobnie jak nie mogą pogardzić głosami posłów Samoobrony, a usta mają pełne odnowy moralnej). Jakoś nie widać, żeby pod domem rasisty z Torunia pojawili się funkcjonariusze, jakoś nie widać oświadczenia rządu polskiego, jakoś nie słychać w tej sprawie klubów poselskich wybranych głosami m.in. elektoratu radio-maryjnego. A gdzie jest pani Kruk i KRRiTV? Gdzie jest minister edukacji, wicepremier Giertych – wszak paskudne słowa Rydzyka, ujawnione przez „Wprost”, skierowane były do studentów, i to w dodatku Wyższej Szkoły Kultury (!!!) Społecznej i Medialnej.
I potem panowie się dziwią, że Polska ma zagranicą taką reputację, jaka ma. Myślę o moich przyjaciołach z Nowego Jorku, Beli i Bernardzie, którzy wywodzą się z Krosna, ocaleli z Holocaustu, po wojnie trafili do USA i od tamtego czasu omijają Niemcy oraz Polskę szerokim łukiem, nigdy tu nie przyjechali. Staram im się tłumaczyć, że dzisiejsza Polska jest inna, wysyłam im miesięcznik „Midrasz” (ostatnio ukazał się numer w języku angielskim), ale wystarczy, żeby przeczytali najnowsze doniesienia z Polski, żeby pozostali przy swoim.
To, co się dzieje, przynosi Polsce ogromne szkody, to wstyd na cały świat.