Karawana idzie dalej
Pan prezydent udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej” – organowi „układu” – ale myśli, które przekazał, budzą wątpliwości. „Każdy, kto wyraża abominację do ugrupowania rządzącego, musi odpowiedzieć na pytanie: Jak do tego doszło?” – mówi prezydent, który za koalicję PiS-LPR-Samoobrona wini Platformę. To nic nowego. Jak było podczas negocjacji koalicyjnych PiS i PO – długo jeszcze nie dojdziemy. Nawet jednak gdyby to Platforma wepchnęła Kaczyńskich w objęcia Giertycha, Leppera i Rydzyka, to za jakość ich rządów, za ich treść i styl, odpowiada przede wszystkim PiS i jej (jego?) wódz. Wszak to nie Platforma zmuszała do obsadzania ludźmi PiS najważniejszych resortów, mediów publicznych, KRRiTV, do czystki w MSZ, do zawłaszczenia IPN, do wojny z Trybunałem Konstytucyjnym, do lżenia wszystkich byłych ministrów spraw zagranicznych, do nakładania kajdanek min. Wąsaczowi czy drowi Garlickiemu, do rozpasania i bezkarności ojca-dyrektora itd., itp. Za to opozycja winy nie ponosi.
Czy to Platforma jest winna, że koalicja kręci się jak diabelski młyn i niejeden od tej huśtawki dostaje mdłości? Czy to pod wpływem opozycji premier nasyła CBA na swojego wicepremiera? Jeden wicepremier (już ‘były’) składa na premiera doniesienie do prokuratury, zaś drugi zamierza skarżyć szefa rządu z powodu trybu przywrócenia Gombrowicza do lektur? Toż to pełna żenada i wstyd. Podobnie jak próby umniejszania antysemickich wypowiedzi o.Rydzyka i wyraźne kokietowanie jego elektoratu. Co ma z tym wspólnego opozycja, czyli „ZOMO”?
A słynna akcja CBA w aferze gruntowej? Okazało się, że jeden z „biznesmenów” miał za sobą szkołę wywiadu i pracę w UOP. Prezydent bagatelizuje ten fakt, mówiąc „Gazecie”: „Jakie to ma znaczenie, że był rok na szkoleniu, a potem króciutko pracował w UOP?”. Urocze jest to „króciutko”. W czasach, kiedy byle notatka esbeka sprzed kilkudziesięciu lat potrafi zniszczyć człowieka, i jest na wszystkie strony pokazywana przez media, ukończenie szkoły wywiadu i praca w UOP nie ma znaczenia. Tu widać wyraźnie podwójną miarę, jaką stosują bracia.
„Obecna władza jest jedynym gwarantem tego, że w Polsce nie będzie sfingowanych procesów” – powiedział prezydent. Nie byłbym taki pewien. Lepszym gwarantem są wolne media niepubliczne, m.in. dlatego, że ich własność jest rozproszona, podczas gdy PiS ma w swoich rękach cały łańcuch technologiczny – od wywiadu i policji, poprzez prokuraturę, aż po ministerstwo Sprawiedliwości. Brakuje tylko ostatniego ogniwa – sądów, dlatego są one przedmiotem nieustannej presji obecnej władzy. Jakie można mieć zaufanie do „ciągu technologicznego” pokazał ostatnio sędzia Keys z Chicago w uzasadnieniu ekstradycji Edwarda Mazura. Dla wyjaśnienia zabójstwa gen. Papały byłoby lepiej, gdyby Mazur był w rękach wymiaru sprawiedliwości, ale kompetentnego, a nie takiego, z którego amerykański sędzia sobie drwi. To tyle, jeśli chodzi o gwarancje procesowe, jakie daje PiS.
Kiedy autorki wywiadu w „GW” pytają prezydenta, dlaczego premier i pani Kruk nie zareagowali na wypowiedzi ojca Rydzyka – pan prezydent żartuje, pytając, czy jego brat i pani Kruk też są antysemitami? Kiedy autorki pytają, dlaczego jest przeciwny powołaniu komisji śledczej do zbadania roli CBA w aferze gruntowej (chociaż Kwaśniewski zgodził się na utworzenie dwóch niewygodnych komisji – Rywin i Orlen), Lech Kaczyński odpowiedział: „Ale się przed nimi nie stawił” – i tylko tyle. Tymczasem powołanie komisji to jedno, a stawienie się przed nią urzędującego prezydenta – to drugie. Ja bym się zgodził, żeby pan prezydent poszedł śladem Kwaśniewskiego: poparł powołanie komisji i przed nią nie stanął.
Pan prezydent obsesyjnie powraca do niechęci mediów. Część z nich jest wobec władzy krytyczna (aczkolwiek część powitała projekt IV RP z entuzjazmem, a publiczne zostały wręcz podporządkowane rządowi), ale polityk powinien umieć się z tym pogodzić. Powinien szukać pocieszenia w fakcie, że – pomimo niechęci mediów – IV RP wygrała wybory, ma prezydenta i premiera, który skupił największą władzę, jaką miał jakikolwiek premier od 1989 r. Takiej władzy, jaką mają K+K, nie mają nawet Michnik i Walter. I co z tego? Jeżeli koalicja się rozpada, to nie z winy mediów. Wygłodniałym mediom premier nie chce nawet rzucić na pożarcie jednej Fotygi. Media szczekają, a karawana idzie dalej.