„Kochabitacja”
Fot. Witold Rozbicki / REPORTER
Nie mogę zrozumieć, dlaczego w czasach pokoju, kiedy nic specjalnego się nie dzieje, prezydent zaprasza ministra z dnia na dzień, i to jeszcze wiedząc, że minister jest za oceanem. A jeżeli „nie wiedział”, to nie mogę sobie wyobrazić, żeby go o tym nie poinformowano, żeby Radek Sikorski – znając wagę urzędu oraz drażliwość prezydenta – zignorował jego zaproszenie, żeby sekretariat MSZ nie poinformował Kancelarii Prezydenta o zaistniałych okolicznościach.
Trudno też sobie wyobrazić, dlaczego premier ogłosił ważne decyzje dotyczące polityki zagranicznej i obronnej bez wiedzy prezydenta. Premier podał termin wycofania polskiego wojska z Iraku, termin pełnej profesjonalizacji wojska oraz wycofał obiekcje wobec negocjacji OECD – Rosja i o wszystkim tym Lech Kaczyński miał (podobno, jak było naprawdę – nie wiemy) dowiedział się z mediów. Podobno dlatego prezydent rozważa zwrócenie się do Trybunału Konstytucyjnego o wyjaśnienie swojego zakresu kompetencji. Biedny prezydent nie wie, co mu wolno. Wiadomo, że wzburzony (chyba przez swojego szefa) minister Kamiński wymachiwał faksem nadanym o godz. 16.03, a premier z nieskrywaną ironią powiedział, że to dobrze, iż prezydent odzyskał wiarę w Trybunał Konstytucyjny, jak również, że on (czyli premier) cieszy się, że min. Fotyga będzie blisko współpracować z prezydentem w dziedzinie polityki zagranicznej, ale dlaczego go to raduje – tego nie powie. „Wiem, ale nie powiem” – to ulubiona zagrywka J.Kacz., który niedawno w wywiadzie dla „Wprost” powiedział, że prawdziwe zarzuty wobec Sikorskiego znają 3-4 osoby. Kto to mogą być te 3-4 osoby? JK, LK, Sikorski i jeszcze jedna osoba. Mamusia?
W sumie wygląda to, niestety, na państwo operetkowe. Ale tylko wygląda, gdyż faktycznie toczy się dalszy ciąg walki o władzę. K&K nie pogodzili się z wynikiem wyborów. Dla nich Anna Fotyga nadal jest ministrem SZ i pragną na każdym kroku pokazać, kto tu rządzi. Tak było z odmową gratulacji dla Platformy i Tuska, z odkładaniem zaproszenia go do pałacu prezydenckiego, tak było z odkładaniem powierzenia mu misji sformowania gabinetu, tak było z obcesowym, pokątnym powierzeniem tej misji – na każdym kroku czekały Tuska upokorzenia. Nic dziwnego, że szef rządu od czasu do czasu ma ochotę na rewanż, usiłuje przypomnieć, że to on jest premierem i że to rząd tworzy politykę, a prezydent współdziała.
Mam wrażenie, że czasami pałac prezydencki się ośmiesza, usiłując wezwać ministra akurat na czas posiedzenia rządu, czasami niezręczność popełnia rząd (cóż by szkodziło, żeby Sikorski poszedł do prezydenta?), a w sumie – niestety – wszystko to stwarza wrażenie państwa operetkowego, w którym najważniejsze jest, kto wyżej podskoczy.
W dodatku K&K zewsząd spotykają przykrości, jak choćby wybór Adama Michnika na mediatora ze strony Unii Europejskiej i Polski w konflikcie w Gruzji. To już Brukselka i Warszawka nie mogły wybrać kogoś innego, jak tylko wroga publicznego nr 1 – symbol wszechwładnego i wszechobecnego układu? Gospodarz salonu, symbol największego zepsucia, opiekun komunistów i agentów, przyjaciel Jaruzelskiego i Kiszczaka, szara eminencja rządzącej koalicji białej flagi mediuje w imieniu Polski i Europy. Przyznacie Państwo, że to jest gorzka pigułka i trudno się dziwić, że K&K czasami nie dopisują nerwy. A przecież mógł pojechać mediować do Gruzji Bronisław Wildstein, Rafał Ziemkiewicz, Piotr Semka, Piotr Zaremba – tylu mamy wybitnych publicystów! A jeśli chodzi o urodę, to Dorota Gawryluk na pewno góruje nad naczelnym „Gazety” – Gruzini nie wiedzą, co tracą.
A mówiąc serio – Donald Tusk powinien być siłą spokoju, tak jak do niedawna. Im większy zachowa spokój – tym lepiej dla niego i dla Polski. To tyle w tej sprawie.
Przegrana Wrocławia, także przegrana w sporze z Eureko, pokazują, do czego prowadzi amatorszczyzna w stosunkach z zagranicą. W sprawie Eureko – PZU, upór rządu JK może nas drogo kosztować. Co nas gubi, to jakaś mania wielkości podszyta małością . W sprawie Wrocławia gorąco polecam lekturę komentarza „anettkah” z Korei na tym blogu pod postem „Bitwa pod Wrocławiem”. Prawdziwie rewelacyjny wpis (dzięki!!) i potęga sieci: myśl rzucona w Warszawie zostaje natychmiast podchwycona w Seulu. Z tłumaczenia artykułów w prasie koreańskiej nadesłanych przez „anettkah” wynika, że choćby z Polski do Paryża pojechało tysiąc prezydentów i każdy z nich zjadłby tysiąc premierów, i choćby sam Michnik nie wiem jak się natężał, to Wrocław w porównaniu z Yeosu był bez szans: doskonały pomysł Koreańczyków (ekologia!), świetny temat („życie oceanu i wybrzeża”), trafienie w czuły punkt dzisiejszej cywilizacji (ochrona środowiska), ogromne poparcie ze strony całej Korei Płd., w tym – potężnego biznesu, gospodarki, mediów, rządu, przemyślana, mądra i kosztowna kampania, zespolenie wysiłków – wszystko to powodowało, że Wrocław był bez szans.
Jaki z tego wniosek? A no taki, że wedle stawu grobla. Polityka zagraniczna, która polega na podskakiwaniu i czekaniu na aplauz, jest bez szans. Nominacja Anny Fotygi na szefową Kancelarii Prezydenta to zapowiedź kontynuacji księżycowej polityki zagranicznej K&K. Zamierzają oni uczynić z polityki zagranicznej główną arenę konfliktu z rządem. Wiedzą, że polityka podskakiwania („nie będzie Niemiec”, „kto zamawiał ruskie?”) może się podobać bardziej niż otwarta i wysublimowana polityka zagraniczna, której można zarzucić, iż jest prowadzona „na kolanach”. Zanosi się na żenujące i szkodliwe widowisko, które utrwali negatywne stereotypy dotyczące naszego kraju. Szkody, jakie dla wizerunku Polski wyrządzają K&K, są ogromne. Opinia zagranicznych mediów i dyplomatów w Polsce będzie skupiona na walce dwóch ośrodków polityki zagranicznej. Gdyby jeszcze ta nieszczęsna kohabitacja (min. Fotyga mówi „kochabitacja”) rozgrywała się w sprawach wewnętrznych, mógłby z niej być pożytek, ale w sprawach zagranicznych, a może i obronnych – toż to nieszczęście. Politykę zagraniczną musi prowadzić rząd, rząd i jeszcze raz rząd (choć – o czym już pisałem – obecne kierownictwo MSZ nie jest idealne, a zachowania Premiera nie zawsze zrozumiałe).
Prezydent może tylko współdziałać, przez co rozumiem patronowanie, dyskusję, porady, wsparcie, udział w nominacjach, reprezentację, ale nie drugi rząd. Wygląda na to, że Anna Fotyga, która w pierwszej odsłonie występowała jako minister, teraz wystąpi jako minister spraw zagranicznych bis. Jak mówił filozof: pierwsza wersja to była tragedia, druga to farsa.