„Plac Postańców”
Fot. Stefan Maszewski / REPORTER
Pocztą pantoflową, a dokładniej – pocztą internetową, otrzymałem zawiadomienie, że dzisiaj, w poniedziałek, 3 grudnia, o godz. 14.00, przed siedzibą TVP na Placu Powstańców, odbędzie się milcząca manifestacja dziennikarzy, którzy chcą w ten sposób zaprotestować przeciwko usuwaniu lub marginalizowaniu przez telewizję publiczną nieposłusznych dziennikarzy. Gorąco ten apel popieram. Osobiście w zgromadzeniu udziału nie wezmę, gdyż ostatni raz byłem w TVP chyba kiedy pracował tam jeszcze Kamil Durczok, jestem tam faktycznie na indeksie, choćby niepisanym, i moje pojawienie się mogłoby sprawiać wrażenie, że zależy mi na odnowieniu kontaktów, mógłbym być podejrzany o prywatę. Dawno już straciłem kontakt z TVP – jako widz i jako współpracownik.
Popieram jednak Koleżanki i Kolegów, którzy pójdą postać na „Placu Postańców”, ale odnoszę wrażenie, że głównym zadaniem dziennikarzy zainteresowanych mediami publicznymi nie jest manifestowanie na ulicy, lecz protestowanie u siebie, na łamach „swojej” gazety, na falach swojej telewizji czy swojego radia. (Media są potęgą i nawet prezydent Lech Kaczyński uznaje dziś, że przyczyniły się do upadku jego ulubionego rządu.) Trudniej jest rozliczyć siebie samego, swojego naczelnego, swoją redakcję, niż pikietować Urbańskiego i Spółkę. Przecież jeszcze kilka miesięcy temu (byłbyż to już rok?), kiedy następowała zamiana Wildsteina na Urbańskiego, w mediach pełno było obrońców tego pierwszego, jako gwaranta niezawisłości TVP.
Dzisiaj, kiedy monopol PiS na media publiczne zaczyna się kruszyć, a panowie Urbański, Czabański, Targalski, szefowie anten, PAP i innych mediów chwieją się w posadach, manifestowanie przeciwko decyzjom ich kaprali w TVP wydaje się nieco spóźnione. Byłoby dobrze, gdyby sygnatariusze apelu (niektórzy z pism wydawanych przez koncern Axela Springera) spróbowali napisać, jakie było stanowisko ich redakcji, kiedy Bronisław Wildstein wyrzucił z TVP kilkaset osób, kiedy usiłowali mu dorównać pp. Czabański, Targalski i inni namiestnicy w Polskim Radiu. Ciekawe, czy im to wydrukują. W pierwszym okresie czystek mało kto zdobył się na słowa protestu. Teraz, kiedy czystki dobiegają końca i obejmują już Bogu ducha winnych trzydziestolatków, stanie na „Placu Postańców” wydaje się nieco spóźnione. Ale popieram, bo lepiej późno niż wcale.
***
G.Okon – zgoda w sprawie niedojrzałości, awanturnictwa, głupoty, jakie panoszą się w życiu politycznym. Historia „15:10 do Yumy” tylko to potwierdza.
Z Berlina – zgoda, że to jest pokojowy zamach stanu na kompetencje rządu, ale rząd powinien być bardziej uważny i nie dostarczać pretekstów. Niestety, DT popełnił już kilka błędów, m.in. nie zawiadomił prezydenta o ważnych decyzjach. A że min. Kamiński ośmiesza prezydenta – to żal patrzeć.
Guziec słusznie krytykuje receptę dziennikarstwa informacyjnego TV, schemat: przepychanki polityczne, cielę o dwóch głowach, ciężko chore dziecko, reklama, kronika policyjna, tragedia rodzinna, numer konta, prognoza pogody. Straszne!
Eddie – wszystkie gratulacje za dobór fotografii do blogów należą się nie mnie, lecz Koleżankom i Kolegom z działów Internet & Foto „Polityki”. Przyłaczam się, brawo!!!