Biją naszych!
Na każdym kroku ktoś obraża naszą godność narodową, ktoś nas znieważa, ktoś pluje nam w twarz. Wedle posłanki Szczypińskiej, która jest tubą, a może nawet fletem lub fujarką, prezesa Kaczyńskiego, ostatnio nadepnął nam na godność premier Tusk, który wybiera się do USA samolotem rejsowym. Będzie leciał do Nowego Jorku i do Waszyngtonu jak zwykły człowiek, a nie jak przystało na szefa rządu 40-milionowego narodu, który jest (a właściwie był do 21 października ub.r.) liczącym się partnerem na arenie międzynarodowej. – To upokorzenie naszego narodu – mówi posłanka. – To wstyd! – mówią urażeni rodacy, zwłaszcza ci z opozycji. Oni chcieliby widzieć, jak nad Nowym Jorkiem pojawia się nasza poczciwa „tutka” z biało-czerwoną szachownicą na ogonie, w eskorcie amerykańskich myśliwców wysłanych przez Biały Dom. Tymczasem to nasz premier wypadnie tam spod ogona rejsowego samolotu.
Obraża nas nie tylko Donald Tusk. Prawdziwi Polacy, na czele z kardynałem, czują się obrażeni czytając książkę „Strach”. W badaniach opinii ogromna większość Polaków nie podziela opinii zawartych w tej książce. Jest z siebie zadowolona, nie czuje, żeby miała w szafie jakiegoś trupa. Trup powstał jedynie w chorej wyobraźni tego pożal się Boże autora z USA. Nie brak głosów, że Gross walczy z Polską i z Polakami, a co dopiero narusza dobre imię naszego państwa i naszego narodu. W obronie tych wartości wystąpił kardynał, wystąpili profesorowie Nowak i Wolniewicz, autorytety, jak Piotr Semka czy Bronisław Wildstein, także IPN w osobach pp. Kurtyki, Żaryna, Gontarczyka i innych. Że Gross nie ma racji? Być może (ja uważam, że dużo racji jednak ma), ale żeby odebrać jego książkę jako zniewagę dla narodu, żeby ją osądzał prokurator, to się w głowie nie mieści.
Do nagonki na Polaków przyłączyła się także ława przysięgłych oraz sędzia w brytyjskim Exeter, skazując naszego niewinnego rodaka, który został zgwałcony przez przypadkową mieszkankę Wysp Brytyjskich. Jak przekonująco wykazały polskie media, system w którym o winie oskarżonego Polaka rozstrzyga ława przysięgłych, złożona z przypadkowych obywateli, dobranych przypadkowo z przypadkowego społeczeństwa, jest w samym swoim założeniu zły. Media w Polsce obszernie relacjonowały stanowisko obrońcy Jakuba T., jego rodziny i przyjaciół. I aczkolwiek można zrozumieć ich stanowisko, to faktem jest, że 11 spośród 12 przysięgłych było innego zdania. Najwięcej do powiedzenia miał przysięgły ukrywający się pod inicjałami DNA.
Jakimś dziwnym trafem, nasze media elektroniczne, zwane także „szybkimi”, bardzo spieszyły się do bliskich Jakuba T., ale nie zdążyły dotrzeć ani do rodziny ani do bliskich owej mieszkanki Exeter. Dowiedzieliśmy się za to, że sądy przysięgłych są złe, że brytyjskie media podsycają antypolskie nastroje. Brakowało tylko opinii, że brytyjski sędzia, który wymierzył naszemu rodakowi tak surową karę, powinien uczyć się rzemiosła u sędziego Kryże. Podobnie jak ów sędzia w Chicago, który uległ naciskom i nie wydał w ręce naszego wymiaru sprawiedliwości pana Mazura. Anglosascy sędziowie wyraźnie „robią nam wbrew.” Dla nich to zwykle sprawy, ale nam chodzi o honor.
Jak gdyby tego wszystkiego nie było dość, polscy żołnierze i oficerowie zostali upokorzeni przez polski (!!!) sąd wojskowy, który przedłużył im areszt. Obrońcy honoru polskich żołnierzy mieli pod jednym względem rację: zostali oni aresztowani w sposób poniżający, co staje się już w naszym kraju normą (ale to inny temat). Natomiast, kiedy zbliżało się posiedzenie sądu, pojawiły się argumenty godnościowe: podejrzani powinni występować z wolnej stopy, w mundurach, przy pełnym poszanowaniu godności oficera. Generałowie występujący w telewizji bronią podejrzanych: toczy się wojna, w Afganistanie cywil nie różni się od terrorysty, rozkaz to rozkaz, stres to stres itd. W takiej atmosferze decyzja sądu wojskowego (nb obradującego w mundurach, o których czystość moralną też musi dbać) o zatrzymaniu w areszcie wszystkich podejrzanych, wygląda jak akt zniewagi, jak obraza polskiego wymiaru sprawiedliwości ( który powinien stać po stronie polskiego oficera) i tak też została skomentowana w telewizji przez osoby im bliskie.
We wszystkich tych sprawach mamy do czynienia z podejściem fałszywym, kiedy względy racjonalne ustępują więzom plemiennym, łączącym nas ze skazanymi lub podejrzanymi, ale swoimi. Zgadzam się z „mohawkiem”, który pisał o tym na naszym blogu (14.02. godz. 01. 38). Mamy do czynienia z brakiem współczucia dla (obcych pod względem religijnym i etnicznym) ofiar ostrzału wioski i ich rodzin, z brakiem empatii dla zgwałconej kobiety i jej bliskich, a także z jakimś fałszywie pojętym poczuciem godności i honoru, na który czyhają wszyscy – od Grossa i Tuska, poprzez sędziów i przysięgłych wszelkiej maści. „Wara od naszych!” – to jedyne, co mamy do powiedzenia.